Recenzja filmu

Zatrute pióro (2000)
Philip Kaufman
Geoffrey Rush
Kate Winslet

Prowokacja Philipa Kaufmana

Trudno znaleźć lepszy wabik na przyciągnięcie widza niż kontrowersja. O tym, że Markiz de Sade jest jej ucieleśnieniem, nie trzeba długo nikogo przekonywać. Philip Kaufman szybko zdał sobie z
Trudno znaleźć lepszy wabik na przyciągnięcie widza niż kontrowersja. O tym, że Markiz de Sade jest jej ucieleśnieniem, nie trzeba długo nikogo przekonywać. Philip Kaufman szybko zdał sobie z tego sprawę, postanawiając uczynić z francuskiego pisarza głównego bohatera swojej opowieści. Markiza poznajemy jako więźnia osadzonego w zakładzie dla obłąkanych w Charenton. Mimo burzliwej przeszłości i wielkich niedogodności, de Sade nie porzucił pisania. Jego dzieła oglądają światło dzienne dzięki młodej praczce Madeleine, która dyskretnie je przemyca. Publikacjom Markiza na polecenie wysłannika z kręgów cesarskich, doktora Royer-Collarda, stanowczo sprzeniewierza się opiekun ośrodka, ksiądz Coulmier. Próbuje on wszelką cenę położyć kres twórczości libertyna. Kłody rzucane pod nogi więźnia nie są jednak w stanie powstrzymać go przed "wydawaniem" coraz to nowszych pism, które odciskają piętno na czytelnikach? "Zatrute pióro" prowokuje. Reżyser Philip Kaufman nie wpadł w pułapkę schlebiania niskim gustom, obierając zgoła inną drogę - zamierzał dotrzeć do ludzkiego sumienia. Penetruje najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy i pcha widza w stronę introspekcji, co bezsprzecznie trzeba zaliczyć na poczet walorów filmu. Siłą rzeczy przejść obojętnie obok tej produkcji może jedynie ktoś, kto na ogół zwykł zwodzić samego siebie. Odgórne założenie, że to, czym parał się Markiz de Sade, stoi w rażącej sprzeczności z hołubionymi przez daną personę wartościami, jest pójściem na łatwiznę. Wiedzie w konsekwencji do zrzucenia z siebie brzemienia odpowiedzialności za wspomnianą introspekcję, gdyż snucie refleksji na temat Markiza i spojrzenie nań przez pryzmat swego człowieczeństwa rodzi podświadomy lęk przed uzyskaniem niepożądanej odpowiedzi. Można więc albo bezwiednie odżegnywać się od słów Markiza, albo uczynić to na dłuższej zadumy. Z wszech miar słuszna jest jednak konstatacja, iż powinno się dążyć do wyciągnięcia wniosków, nie zaś lekką ręką zbywać wątpliwości. Moralne zwycięstwo odniesie już w momencie wyrażenia aprobaty dla rozegrania wewnętrznego pojedynku. Kaufman nie deprecjonuje prawdziwego człowieczeństwa, nie głosi, że jakaś część de Sade'a jest obecna w większości z nas, a jej rozbudzenie nastąpi wówczas, gdy porzuci się trwogę znalezienia się pod pręgierzem własnego sumienia i zaprzestanie się wsłuchiwania w głos "sztucznej, narzucanej społeczeństwu moralności". Nie sili się na imputowanie czegokolwiek. Kontrastuje postać Markiza indywidualnie z każdym odbiorcą, z tym, co głęboko w nim drzemie. Pragnie wykrzesać właśnie te mocno zakorzenione emocje i usłyszeć szczerą, lapidarną deklarację: "Nie, nie zgadzam się z Markizem". Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że nie uniknie (ogromnej liczby) wypowiedzianych li tylko w zaciszu domowych pieleszy odpowiedzi, które często tylko oficjalnie mają zdecydowanie pejoratywne zabarwienie. Nie sposób nie pochylić się również nad bardzo dobrą grą aktorską. Kreacja Geoffreya Rusha jest ucztą dla oka. Na truizm już zakrawa stwierdzenie, że zagranie Markiza to rzecz niesłychanie ciężka. O ile można spotkać się z konstruktywną krytyką samego filmu, o tyle ze świecą szukać osoby będącej w stanie merytorycznie napiętnować grę Rusha. W "Zatrutym piórze" zaniechano powierzchownego zagłębiania się w psychikę Markiza na rzecz ukazania szalenie skomplikowanej natury głównego bohatera, co znakomicie zdało egzamin. Pod płaszczykiem wyuzdania kryje się bowiem nielicha inteligencja i świetnie uwypuklona zdolność perswazji, która wiedzie na pokuszenie każdego, z kim Markiz obcuje. Serce się kraje, że Rush nie otrzymał za tę kreację Oscara, ale gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, iż Akademia miała twardy orzech do zgryzienia. Wszak np. Tom Hanks za rolę w "Cast Away" w równym stopniu zasłużył na statuetkę. Na wysokości zadania jak najbardziej stanęła Kate Winslet. Uosabia ona to, co wabi najbardziej - słodką niewinność oraz na pozór ukryte pokłady erotyzmu. Madeleine epatuje ponętnością, co pozwala jej z dozą perswazji rozbudzić żar namiętności w sercu księdza Coulmiera. Winslet zaprezentowała się barwnie, zagrała z wyczuciem. Przyznam z niekłamaną satysfakcją, że byłem mile zaskoczony. Pokładane nadzieje zdołał również spełnić Joaquin Phoenix. Niezgorzej wczuł się w rolę człowieka przeżywającego życiowy dramat, próbującego schronić się za tarczą pozornej moralności. Metamorfoza duchownego, jaka dokonuje się na oczach widza, jest przekonująca.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Człowiek naoglądał się w kinie sporo dekapitacji za pomocą gilotyny, jednak ta, która rozpoczyna film... czytaj więcej
„Zatrute pióro” to film, który pokazuje ostatnie dni życia znakomitego francuskiego pisarza Donatiena... czytaj więcej
Film jest opowieścią o człowieku, który dzielił francuską społeczność przez ponad pół swojego życia.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones