no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)
Jak ty jesteś marna to co ja mam powiedzieć??
Przecież osoby zastąpiajęca (nie kopie!!) są zwykle lepsze od tych pierwszych.
A jak tak pomyśleć od innej strony.. Tym razem nie byłam druga tylko pierwsza xD Jaka miła odmiana.
Przed chwilą dostałam prezent od taty... A wy?? Dostałyscie już coś??
I tak sobie myślę że po "imprezkach" zacznę coś pisać.... Mam pomysł i chyba go zrealizuję... ale B&B nie będą głównymi bohaterami. Tak już jest w moich opkach...
Krejzolki (mogę tak mówić, Noiniu?) pisać kolejne części i nowe opka!! Szczególnie Mala, Zakrencona i Zweifn!!
Teraz to wy jesteście władcami forum. A ja tylko biednym błaznem.
Według mnie nie można porównywać talentów pisarskich. Nie ma tu osoby obiektywnej i obeznanej w tej dziedzinie. ; ) każdy ma to coś i dlatego opowiadania są tak zróżnicowane i wgl fajne.
Władczyni forum? Coś a'la król laboratorium ?? :P mi się podoba :)
Tak dostałam już prezent Od rodziców. :) Ja też mam kilka pomysłów, kilka nawet spisanych. Może zaraz jakieś opko dodam, nie wiem, zastanowię się. :P
Dziękuję za to wyszczególnienie.
:) I nie, nie jesteś biednym błaznem :P
;)
cieszę się że sie podoba. Mam nadzieje że w niedługim czasie ukażą się opowiadania Zwefin, Malej, Nioni, Izalys i całej reszty o której teraz nie mogę sobie przypomnieć. Bea_przerwa_lex(sory jesli przekręciłam coś, zdarza mi sie, często) mam nadzieję że będe miała okazje przeczytać któreś z twoich dzieł ;) Mhm. Już powtórzenie mam. Co ja z tą nadzieją wyskoczyłam? hehe ;P no nie wiem. No to może liczę na to, o tak.
Pozdrawiam wszystkie Krejzooole ;P
Buziaki :*
właśnie zajrzałam do notatnika. nie dokończyłam opka, zostałam przy drugiej części. myśle ze moze być ciekawie, czekam na jakieś zwariowane pomysły (ale bez przesady). Nie wiem kiedy je dokończę, na razie będe pisała chyba jednopartówki. Bo nie wiem co się ze mną dzieje ale mam pomysł, piszę,piszę i końcówkę zawsze zawale. Historia którą można rozpisać na 100 części ja kończę przy 5.(ku niezadowoleniu na forum. czy zadowoleniu? sama nie wiem) wracając do tematu... zajme sie jednopartówkami chyba ze one też mi nie wychodzą? sama nie wiem. Mam nadzieje że te wszystkie pochlebne komentarze(za które dziękuję z całego serducha) są szczere.
Ooh ;) szkoda że tu nie dodasz , będe musiała latać po Forum ;)
Liczę na to(już prawie z nadzieją wyskoczyłam ;P ) że wstawisz coś tutaj. LEcę przeczytać ;)
Obiecuję solennie, że następne opowiadanie będę zamieszczać tutaj. Tamto dokończę u siebie:) Obiecuję, słowo Harcerza:)
PS.
Nigdy nie byłam harcerzem:))))
Hehe ;P To ja myślę że poczekam aż skończysz tamto. Liczę na to że obietnicy (harcerza którym nigdy nie byłaś) dotrzymasz.
P.s Ja byłam jakiś czas ;P Także wiesz :P Obietnicy się nie łamie ;P
a juz myślałam że tylko mi odbija z tym "mam nadzieje" ;)
też na to liczę ;P hehe ;p tylko teraz PRAWDOPODOBNIE nie bede miała neta przez jakiś czas. ;)
zakrencona mnie kryzys minal i zaczelam pisac dalej:)
czekam na kolejne Twoje opka:P
pozdrawiam, buzka:**********
Zakrencona dziekuje. ojojoj rozspisalyscie sie. Zakrencona ma racje niedlugo pojawi sie moje opko, ale nie ma na co czekac wiec o co to cale halo? Bea oczywiscie ze mozesz Krejzolki sa przyjazne.
Cóż... dla tych co czekają mam dobra wieść MAM WSTĘP! ;P Niestety kiedy w tygodniu zorganizuje sobie czas? Najszybciej środa- czwartek ( UE woła na zajęcia )
Ale mam nadzieje, że warto poczekać i wy to zrobicie, a potem mnie nie zadusicie :P
;) ja też czekam na wasze opka :p No cóż. ja właśnie mam pewien pomysł i chyba coś napiszę, ale efektu pewna nie jestem. :D
Dla: Ines ; Nionia ; Izalys ; Bea ; Zwefin
"Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę? Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań. Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie."
P.Coelho
Sięgnęła po chusteczkę. Wytarła nos i zjadła kolejna łyżkę lodów czekoladowych. Smakowały wybornie a ona opychała sie nimi jakby był to jej ostatni posiłek. Usłyszała pukanie do drzwi.
-Odejdź-krzyknęła. Pukanie nie ustało-Idź sobie!
Zamiast tego drzwi otworzyły się i do mieszkania wszedł Booth.
-Czego chcesz?-spytała. Za wszelką cene chciała żeby sobie poszedł.
-Cześć-przywitał się smutno. Usiadł obok niej i spojrzał na lody. Wziął jej łyżkę z ręki i posmakował.
-Ej-powiedziała.-W lodówce jest drugie pudełko-powiedziała spoglądając na litrowe opakowanie smakołyku.
-Zamierzasz zjeść wszystko?-powiedział nachylając się nad nią.
-Mhm. Zobaczysz. Będe gruba-dodała po chwili.
-Już jesteś.-uśmiechnął się.
-Spadaj. Idź sobie.-dodała gdy sobie nie poszedł.
-Bren przecież wiesz że żartowałem. Czemu nie jesteś w łóżku?
-Mmm-mruknęła jak obrażona nastolatka.-Nigdzie nie idę. Jestem chora.
-Właśnie dlatego powinnas iść do łóżka.
-Z tobą?-mruknęła złośliwie. Miała już wszystkiego dość. Przyjaciele przychodzili co kilka godzin, zobaczyć jak się czuje. Przecież nic jej nie było!
-Jeśli to ma pomóc-zdjął marynarką i wziął ją na ręce.
-puść mnie-powiedziała stanowczo-Booth!-uszczypnęła go mocno. Oboje przewrócili się na łóżko
-AAAAaaaa!-krzyknął-Mój brzuch. Zdecydowanie za mocno szczypiesz.
-Jesteś nieznośny-zakaszlała.
-Pewnie boli Cię gardło? JAk z małym dzieckiem. Piłaś coś ciepłego?
-Tak-skłamała
-Zrobię Ci herbatę.-wyszedł do kuchni i gdy wrócił zastał puste łóżko.-Bones!
-Tu jestem-krzyknąła z łazienki.-Ja się wykąpie a ty możesz iść. poradzę sobie.
-taa jasne.-usiadł na łóżku.
Po chwili wyszła z łazienki i zobaczyła Bootha na podłodze.
-Booth-krzyknęła. Ocknął się po chwili i zobaczył anioła pochylającego się nad nim.
-Gdzie ja jestem?
-Ty idioto!-krzyknąła-Tak opiekowałeś się mną a o sobie zapomniałeś?
-Ja... Nie krzycz.
-Booth!-podniosła głos-Jadłeś coś dzisiaj?
-Tak-usiadł na łóżku-Lunch.
-Kłamiesz. W porze lunchu byłeś u mnie.
-Obiad?
-To samo. Gotowałes mi a sam nie jadłeś? Booth-powtórzyła błagalnie. Wstała i ruszyła do kuchni. Po chwili wróciła z pokaźnym talerzem kanapek.
-Smacznego-odparł
-To dla Ciebie.
-Nie jestem głodny.
-Booth...
-Jasne-zjadł odrobinę i podziękował.
-Booth! Jedz!
-A ty?-spytał podchwytliwie.
Zjedli po 2 kawałki i Brenn zaparzyła gorącej herbaty.
-Jak mogłes?-powiedziała kładąc się do łózka.-Następnym razem nawet nie próbuj się mną opiekować.
-Będę. Do końca życia.-kichnął
-Zaraziłam Cię. No pięknie. A nie mówiłam?-podała mu chusteczkę
-CO mówiłaś?
-Na pewno mówiłam żebyś nie przyjeżdżał.
-Tak? I siedziałabys tutaj sama. Nie mogłem tak.
-Jasne.-spojrzała na zegarek-Połóż się. Jest późno a ty i tak byś rano przyjechał.
Zgasił światło, rozebrał się i położył obok. Leżeli w milczeniu, po chwili ona wtuliła się w niego.
-Dziekuję że się mną opiekowałeś.
-Nie ma za co.
-Jest. Jesteś wspaniały.
-Przestań ja...-powiedział. POcałowała go lekko a jemu odebrało mowę. Odsunęła się ale on chciał czegoś więcej.Nie mógł leżeć obok niej, zastanawiając się jak smakują jej usta. Przyciągnął ją do siebie i odgarnął jej kosmyk włosów z czoła.
-Booth-zaczęła. Już chciała powiedzieć mu żeby przestał ale zamknął jej usta pocałunkiem.
Koniec ;P
[mam nadzieję że przypadnie wam do gustu. Nie jestem zadowolona z tego opka. Ocenę pozostawiam wam.]
;) Liczyłam na trochę dłuższą wypowiedź . ;P
dzięki za miłe słówko ;D
p o z d r a w i a m <3
Zakręcona superkowo jak zawsze uwielbiam Twoje jednopartowce:)
Czekam na kolejny <jupi>
omg:) nie poinformowalas mnie,
ale Ci to wybaczam:ppp
opko super i ta dedykacja:****
sweet:)))))))))
czekam na nastepne onepartowce:)))
I od razu smutek poszedł!!
Najlepsze lekarstwo: duuużo czekoladi i fajne opko(najlepiej z dedykacją)
No i już "wyzdrowiałam" xD
Zakrencona - dzięki za dedykację xD
Opowiadanko fajne, tylko mało opsiów. I przynajmniej nie przesłodzone.
Opowiadanko mam już w główce. Zacznę pisać za dwa tygodnie.
No tak ze 4 godziny temu spadłam ze szczytu na którym zawsze byłam. Teraz tam siedzą komik i kosmita. "Trudno utrzymać się na szczycie". Zwłaszcza jeśli wszystko zależy od szczęścia.
Chyba za dużo tej czekolady... Ostatnie dwie kostki zostały...
Starczy tego użalania się nad sobą.
Nie wie kto kiedy Kości na polsacie będą???
Próbowałam przekonać resztę mielonkowych lachonów by wróciła na forum. Ale one mówią, że chyba wrócą tu na wakacje.... Ale to był 3 osoby xD Spróbuję resztę prekonać.
Pozdrowionka ;*
;) za dwa tygodnie? Ale poczekamy bo przecież warto. Wiem że malo opisów... staram sie nad tym pracować. Ale jak wam dam opko po wakacjach, jak już nauki nie będzie to mówie! same opisy(taki mam plan bynajmniej) hehe ;P nie no może jakiś dialog wcisnę. ;D
Teraz byle do piątku i koniec nauki! Dwa miesiące moge pisać ;D
hehe ; )
No to może znowu coś ode mnie?
Miłego czytania. :)
'Być.'
Jedna osoba upada.
Dwie mogą stracić życie.
Bo będąc jednym, nie można umrzeć w połowie.
W tej chwili przed twoimi oczami powinny ukazywać się obrazy przedstawiające twoje życie, chwila za chwilą..
Czy nie tak właśnie powinno się dziać, gdy jesteś bliska śmierci?
Nie ma ich jednak.
Jedyne o czym myślisz to Booth.
Jedyne co chcesz zrobić to dosięgnąć jego ręki. Aby dalej być przy nim.
*
5 lat. Tyle czasu jesteście razem, zawsze obok siebie. Zawsze tam gdzie druga część waszego centrum was potrzebuje.
Czy tak właśnie ma się to skończyć?
Koniec spowodowany brakiem wytrzymałości. Wy jesteście wytrzymali.
Znacznie wytrzymalsi od kruchego lodu po którym stąpacie każdego dnia. Mając nadzieję, że utrzyma was razem.
*
- Nic mi nie jest, Booth. Już wszystko w porządku.
Mówisz gdy zdziera z ciebie ubranie w samochodzie, zaparkowanym z daleka od spojrzeń chmary agentów FBI, otulając cię kocami i tuląc do swojej piersi.
Jeden prosty gest, a ty nie czujesz już paraliżującego strachu, który ogarnął twoje ciało i umysł, gdy usłyszałaś jego krzyk, który zabrzmiał w twojej słowie równocześnie z dźwiękiem łamiącego się pod tobą lodu.
Uspokoiłaś się. On nie. Słyszysz kołatanie jego serca, wtulona w niego czujesz jak drży. Ty również. Jednak ty z zimna, a on ze strachu o ciebie. On uspokoił ciebie, teraz ty powinnaś zrobić to samo dla niego.
- Booth, uspokój się. Proszę. Jestem już bezpieczna.
To jednak nic nie daje, on nadal przed oczami ma całe zajście. Obwinia się, że nie był przy twoim boku i wiesz to. Cały czas słyszysz jak błagał cię o to, abyś wytrzymała jeszcze chwilę, aby zdołał cię wyciągnąć. Będziesz pamiętała jego spojrzenie i chwilę, w której chciałaś mu powiedzieć, to co tak długo ukrywałaś. Że go kochasz. Mogłaś to zrobić, ale co jeśli miałyby być to ostatnie słowa jakie wypowiesz? Nie mogłaś mu tego zrobić. Powiedzieć, że kochasz i odejść. Po prostu nie mogłaś. Nie wiedząc, jeśli nie dałabyś rady przy nim zostać, powinno być mu łatwiej.
- Dlaczego nie chciałaś podać mi ręki?- wyszeptał, abyś nie wyczuła, że jego głos drży.
- Potrzebowałam cię. Ale bardziej potrzebowałam, abyś żył. Mogłeś wpaść do wody, Booth. A ona była taka zimna..
- Pozwól mi się sobą zająć, Temperance.
Chcesz odmówić. Nie potrzebujesz już pomocy. Nie odmawiasz jednak, bo uświadamiasz sobie, że nie tyle chce zrobić to dla ciebie, co dla siebie. Potrzebuje wiedzieć, że jesteś bezpieczna, że nic ci już nie grozi. A żeby być tego pewnym musi być przy tobie.
Kiwasz więc delikatnie, a on zabiera cię do siebie.
Do twojego umysłu dociera kolejna rzecz. Prawie odebrałaś mu szansę na poznanie prawdy. A on przecież jak nikt inny na nią zasługuje.
Booth jest człowiekiem odbierającym świat sercem. W dodatku to twój Booth. Zna cię, tylko on, tak naprawdę. Jesteś pewna, że wie co czujesz. Ale musi to usłyszeć od ciebie. Dopiero wtedy wyjawi swoje uczucia.
A więc powiesz mu. Aby dalej być przy nim. Ale być bardziej.
I.
Czekała na tem moment od samego rana. Wiedziała że przyjdzie punktualnie i gdy tylko go zobaczy ugną się pod nią kolana. Chciała zobaczyć jeszcze raz jego oczy które mówiły wszystko ale jednocześnie były takie tajemnicze. Jego rozwichrzone włosy które tyle razy miała ochotę zmierzwić dłonią. Usłyszała pukanie i podniosła głowę z nadzieją że ujrzy w progu swojego partnera.
-Dzień dobry dr. Brennan-powiedział młody laborant-Skończyłem badanie. To krzemionka.
-Dziękuję-powiedziała patrząc jak odchodzi.
Zerknęła na raporty. Zabrała się do wypełniania jednego z nich. Po kilku minutach zauważyła mężczyznę zbliżającego się do gabinetu.
-Co pani tu robi? Czekam na panią pół godziny-powiedział zaskoczony Sweets.
-Na mnie?
-Booth pani nie powiedział? Dziwne.
-Booth był z tobą?
-Tak. Zastanawialiśmy się kiedy przyjdziesz.-skierowali się w strone gabinetu.
-Nic mi nie powiedział-dodała-Przepraszam.-weszli do środka i rzucili agentowi wymowne spojrzenia. Ten poprawił krawat i przesunał się na sofie, robiąc miejsce partnerce. Usiadła na samym rogu, z dala od partnera.
-To prawda? Nie wspomniałeś słowem dr. Brennan o wizycie?
-Dzwoniłem-powiedział z wyrzutem-Pewnie była jeszcze w pracy i nie słyszała telefonu.
-Nie wracaliście razem?-spytał zdziwiony terapeuta.
-Nie. Booth miał randkę-powiedziała spokojnie.
-Hmm.. Zastanawiające-powiedział zapisując coś w aktach.
-Co? To że miałem randkę?-spytał agent z wyrzutem.
-To że dr. brennan mówi o tym z taką obojętnością. Nie wyczuwam w pani głosie żadnych emocji. Dlaczego?
-Bo nie. Jakie miałyby być to uczucia?
-Radość, smutek, złość, rozgoryczenie, zazdrość, żal?
-Nic.-powiedziała obojętnie spoglądając za okno.
-Rozumiem-zanotował coś szybko.-Myślę że to koniec na dzisiaj.-wstali.-dr. Brennan gratuluję awansu!
-Dziękuję. To tylko tymczasowe. Camille wraca za miesiąc.
-Mimo wszystko gratuluję.
Wyszli a Sweets spojrzał w notatki. Chwilę je przeglądał a potem zamknął akta.
-Dr. Brennan!-zawołał Hodgins.-to dla pani.
-Co to?-spytała otwierając kopertę.
-To zaproszenie na bal. Jako szefowa musi pani iść.
-Dla dwóch osób?
-Tak. Najlepiej żeby osoba towarzysząca była pracownikiem instytutu.
-Rozumiem-uśmiechnęła sie tajemniczo. Hodgins wrócił do pracy. Spojrzał na badaną próbkę i uśmiechnął sie promiennie.
-I co? Zaprosiłaś go?-spytała
-Nie mam zamiaru-powiedziala .
-CO? Dlaczego?
-Oj ange. Nie mam ochoty z nim iść.
-Dobrze. Widze że nie chcesz rozmawiać. PRzyjdę później-wyszła z gabinetu. Po drodze minęła się z Boothem.
-Cześć Bones-powiedział wchodząc do gabinetu.
-Hej. Coś się stało?-przyjrzała się jego badawczemu spojrzeniu.
-Nie. Sweets nas woła. Godzinna sesja-powiedział po drodze.
-Jasne.-weszli do gabinetu.
-Rozmawiałem z Ange-zaczął na wstępie
-O tym? Mam nadzieje że ci wszystko wyjaśniła.-tajemniczo się uśmiechnęła.
-Tak. Stroje wieczorowe, piękna muzyka, tańce.
-Mhm. TO jak pójdzesz ze mną?-spytała. Sweets zrobił zdziwioną minę, Booth odchrząknął zmieszany.
-Ja? Hmm nie mogę.
-Szkoda. A ty?
-Ja?-spytał zdruzgotany agent.
-Mhm.
-Jasne-powiedział.-Kiedy?
-Jutro.
-Ok.
-Znowu-mruknął do siebie Lance i zapisał coś w aktach
-Co znowu?-spytała
-Nic. Jak się dogadujecie ostatnio?
-W porządku-powiedziała. Booth poczuł się urażony. Nie spędzali ze sobą czasu, nie rozmawiali, poza pracą nic ich nie łączyło.
-Ok. Następna wizyta jutro rano. Osobna. Booth pierwszy na...-zamyślił się-9. dr. Brennan na 10.
-Godzinę?-spytał agent
-Też myślę że niezdążymy. Do widzenia.-pożegnał się.
-Ale... -powiedział tylko. Wyszli z gabinetu i udali się do domów.
Usiadł na kanapie i czekał. Sweets usiadł na przeciwko niego.
-A tak naprawdę to jak się dogadujecie?-spytał
-Wcale. Nie rozmawia ze mną, chyba że o śledztwie.-mruknął. Oparł się wygodnie.
-Rozumiem. Coś się stało?
-Nie.
-Kiedy to się zaczęło?
-Wczoraj. Nie zjedliśmy razem kolacji, potem ta wizyta u Ciebie. Od tamtego czasu dziwnie się wobec mnie zachowuje.
-Dziwnie?
-Jakbym przestał być Seelem Boothem i stał się zwykłą nieznaną jej osobą. Wiesz o czym mówię?-spojrzał na niego kątem oka. W jednej chwili przestał byc dla niego dzieckiem z dyplomem.
-Tak. Też to zauważyłem.
-Czy to może mieć związek z twoją nową partnerką?
-Nie sądze. Nie jest zazdrosna.
-To coś poważnego?-spytał
-Nie. Taka kilkudniowa znajomość.
-DObrze.-spojrzał na zegarek, upłynęło 45 minut. Czas na najważniejsze pytanie-Kochasz ją?
Booth ucichł. Wiedział że Sweets nie zrozumie. Że to nie jest takie proste jak się na pozór wydaje.
Zobaczyła jak zdruzgotany Booth wychodzi z gabinetu.Targały nim sprzeczne emocje. Weszła do środka i zajęła miejsce na sofie.
-Co się z wami dzieje?-powiedział szybko
-Nie rozumiem.
-Doskonale wiesz o co mi chodzi. Czemu tak go traktujesz?
-Jak?
-Przedmiotowo. Jak kolegę z pracy.
-Jest kolegą z pracy-krzykneła tak głośno że siedzący w poczekalni Booth usłyszał wszystko.-Zrozum to wreszcie-powiedziała ciszej-Ja już to zrobiłam-szepnęła.
Wstała i skierowała się do wyjścia. Myślał że trzaśnie drzwiami lecz ona zamknęła je cicho za sobą. W poczekalni zobaczyła Bootha który ukrył twarz w dłoniach.
-Brennan..-zaczął nieśmialo
-Bądź o 7. Nie spóźnij się -powiedziała gniewnie.
Otworzyła drzwi. Cały dzień zastanawiała się co ubrać, w końcu zdecydowała się na prostą czarną sukienkę. Upięła włosy i wymalowała się lekko. Gdy ją zobaczył nie wiedział co powiedzieć. Buty na obcasach podkreślały jej długie nogi.
-Eee-zaczął nieśmialo.-Wyglądasz ślicznie-odparł po chwili
-Dziękuje. Nie możemy się spóźnić, jedźmy.
Zaprosił ją do tańca. Chciała mu odmówić, jednocześnie zastanawiała się jakby to było wtulić się w jego silne ramiona i zapomnieć o całym świecie.
-Jasne-powiedziała.
Zaprowadził ją na środek parkietu i zaczęli tańczyć. Na początku niepewnie ściskała jego ramię a on obejmował ją w talii. Nagle rozbrzmiała piosenka "What wonderful world"L.Armstronga i wszyscy pogrążyli się w walcu. Wpatrywała mu się w oczy podczas tego romantycznego tańca. Zapomnieli o kłótniach, o wszystkim. Pocałował ją lekko. Wiedział ze sweets ma rację. Kochał ją tak, jak nikogo innego. Oddałby za nią życie gdyby była taka potrzeba. Ten całus uświadomił jej że broniła sie przed tym co nieuniknione. Przed tym co z góry ustalił za nią los i przeznaczenie. Przed tym, przed czym nie warto było uciekać. Przed miłością.
Koniec.
długaśneee ;D mam nadzieję że się podoba ;D
D e d y k a c j a :
Ines,Izalys, Nionia, nn.
ojj jakie romantic:ppp
ale ona uparta jak wol:ppp
ale wszystko sie dobrze skonczylo:)))
czekam na nastepne opko z nowym pomyslem:)))
pozdrawiam:)
ZAKRENCONA BRAK MI SLOW, BO KTOS MI POMYSLA ZAWINAL:PPPP
TEMPI, JA TEZ TAK PISALAM ZE UPARTA JAK WOL:PPP
OKI WRACAJAC DO MERITUM COPOWIADANKO SUPER I WOGOLE TAKIE ACH....
NO NIC DODAC NIC UJAC:))))
CZEKAM NA KOLEJNE OPKO KTORE WIEM, ZE JUZ PISZESZ PZDR:ppp
:) eehe :P cieszę się że sie podoba ;P tak piszę, piszę ale czy napiszę?
może znowu zmienie pomysł i wyjdzie coś czego nie planowałam :D
ale musze przyznać że myślałam o tym ;)
ten dzisiejszy napisałamw godzinkę-dwie :D
`Marzenia`
-"Między mężczyzną a kobietą przyjaźń nie jest możliwa. Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń".
Booth spojrzał na nią nieśmiało. Nie wiedział co powiedzieć. Terapeuta cieszył się w duchu że zmieszał pacjenta. Być może teraz do czegoś się przyna, do uczucia, pasji.
-Oscar Wilde.Klasyczny przedstawiciel modernistycznego estetyzmu.-odparła spokojnie. Zupełnie zbiła go tym z tropu.
-Tak. Ale to prawda.
-"Nie rozumiesz, czym jest przyjaźń lub wrogość. Lubisz wszystkich, to znaczy, że wszyscy są ci obojętni".
-Z tym się nie zgodzę.
-Ale powiedziała to ta sama osoba. Powiedział też: "Nieraz sobie wmawiamy rzeczy całkiem niedorzeczne."
-To niby odnosi się do mnie?-spytał. Booth przyglądał im się niepewnie. Oboje pogrążeni w dyskusji nie zwracali na niego uwagi. Wziął swoje akta ze stolika i przeczytał na głos.
-Co? "Ukrywa swoje uczucia, nie chce się przyznać do prawdziwej miłości. Nie dostrzega skarbu który ma przed oczyma, nie wierzy w miłość..." Co?
-Oddawaj to!-krzyknął rozzłoszczony Sweets. Booth stanął po przeciwległej stronie biurka.
-Nie ma mowy. Co za bzdury!
-CO?-chwyciła swoje akta. Przeczytała pierwszych kilka zdań w milczeniu. Nie spodziewala się takiej oceny.
-Ty nie będziesz mi uciekać?-spytał patrząc na zamyśloną Brenn,
-Poczekaj-dotarła do następnej strony.-Co to ma być? Na podstawie jakich faktów nas oceniasz? Nie znasz mnie i nic o mnie nie wiesz.-dodała. Wzięła torebkę i wyszła trzaskając drzwiami.
-Coś ty tam napisał?-spytał Booth. Po chwili dogonił przyjaciółkę i zabrał ją na kawę. usiedli na ławce.
SPojrzał na nią. Wydawała się nieobecna, zawsze taka była gdy nad czymś poważnie sie zastanawiała.
-Co on tam napisał?
-Nic takiego.-usiłowała zakończyć rozmowę.
-Nie zbywaj mnie. Powiedz.
-Nic ważnego.
-Powiesz mi czy nie?-spojrzał na nią urażony.
-Napisał tak."dr. Brennan i agenta Bootha łączy silna więź. Na początku terapii byłem przekonany że są w sobie zakochani. Myliłem się. Kochają sie i za wszelką cenę starają się to ukryć. Wiem że robią to ze względu na pracę, przyjaźń i więź która ich łączy. "
-CO?-spytał zaskoczony. Nie cenił terapeuty, jego zdolności i obserwacji. Miał rację w każdym calu, a Booth uważał go za 12 latka z dyplomem zdobytym przez internet.
-To nie koniec."Wszystko wywnioskowałem z ich zachowania. Dr. Brennan świetnie czuje się w towarzystwie partnera. Booth dba o nią, jest opiekuńczy i troskliwy. Co chwila spogląda na nią ukradkiem, z czułością i namiętnością. Nie zachowują się jak typowi partnerzy. Te długie wpatrywanie się sobie w oczy, wspólnie spędzane wieczory i lunche."-zrobiła niepewną minę. Przez chwilę milczeli. Oboje zastanawiali się nad tym co wydedukował psycholog. Czy to prawda? Czy miał rację?
-Był też fragment o niespełnionych marzeniach. Że boimy sie je zrealizować, bo jeśli nam się nie uda to nie wyobrażamy sobie reszty naszego życia. Bezpieczniej jest pozotać w strefie marzeń niż ryzykować popełnienie błędu.
-Co o tym myślisz?
-Sama nie wiem. Z jednej strony uważam że ma racje ale...
-Z której strony?-chcial się upewnić.
-A ty? Wpatrujesz się we mnie z czułością?
-Nie zapomnij o namiętności-zaśmiał się-Mhm. Cały czas.
-Nie zauważyłam.
-Bo to znaczy ukradkiem. Żebyś nie widziała.-uśmiechnął się-A ty?
-Co ja?
-Kochasz mnie? Tak jak to ocenił nasz doktorek?
-Hmm.. nie wiem-uśmiechnęła się. Ich twarze dzieliły centymetry.
-Ani trochę?-styknęli się nosami.
-Może trochę.
-Jak mocno?-pocałował ją lekko
-Trochę mocniej-powiedziała całując go.
-Tak?
-Bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro*.
Wieczorem poszli pożegnać się z Sweetsem.
-Chciałam przeprosić Cię za moje zachowanie.
Spojrzał na nią niezrozumiale
-Miałeś rację.
-Z Wilde'm?
-Z aktami.-uśmiechnęła się.
-Ale z ..? Tak?-uśmiechnął się.
-Mhm-odparł Booth.-Mamy zamiar zrealizować swoje marzenia.
-Jak to?
-Jutro wyjeżdżamy.-powiedzieli kierując się do drzwi.
-Dokąd?-spytał
-Nie wiem. I to jest najpiękniejsze-powiedziała całując Bootha.
*. PAulo Coelho.
Zawiało romantyzmem. a że ja uwielbiam romantyzm. więc to jest piękne:)
<marzy>
jednak zmieściłam się w czase jaki zaproponowła(zeby nie powiedziec nazuciła) izalys. mam nadzieje że się podoba ;P
Jak mnie coś natchnie to piszę i piszę ;P nic mnie nie odgoni. A dziś mam mały napad wenyy wiec proosze ;*