Odcinek świetny, dużo akcji, black man dies again, szkoda go. Czyli współpraca z mieszkańcami Alexandrii dobiega końca. Nareszcie odcinek, po którym nie możemy się doczekać następnego, tego mi od dawna w TWD brakowało.
Że tak spytam hu ju ar tu ker abałt Tara? Ker abałt Prezydent Pieseu onli! l]
Z dupstepem chodziło mi o to że robiąc hałas, formuje się horda, która podąża za jakimkolwiek dźwiękiem - nieistotne, czy jest to głośna muzyka czy pracujący silnik.
Więc podróżując z punktu A do punktu B, grasz muzykę, by odciągnąć łokery od punktu A. Zbierasz zapasy, wysadzasz łokera w powietrze i znów grasz dupstep by uwolnić friendsów (czasy fejsbuczka minęły i znajomym nie pomoże się lajkami! JUSZ NIGDY!) - więc nie dość, że nadal kroczy za tobą towarzystwo z punktu A, to w dodatku ściągasz na siebie uwagę łokerów z okolicy punktu B. Zapuszczasz silnik (*pyr!*pyr!*pyr!*) i wracasz do domu, "ścigany" tym razem przez łokery z punktu A i B w efekcie czego więcej tych stworzeń przyprowadzasz pod mury punktu A.
A jeśli to zbyt za skomplikowane na wasz dinozaurzy łepek to wszystko poniżej rozrysowałem:
(uwaga, obrazek widoczny tylko dla guud friendsów Prezydent Pieseu!)
Proste?
A jeśli chodzi o postać z Kinga, z którą skojarzyła mi się Karol każąca rudzielcowi kraść, to miałem na myśli Pana Gaunta z powieści "Sklepik z marzeniami". Prezydent Pieseu rekomendet.
Dziękuję za rekomendację :)
Proszę Pana, pańskie schematy zakładają, że ktoś będzie jechał po prostej linii przez budynki i wszelkie góry jak w mordę szczelił, gdy przecież wystarczy trochę polawirować między budynkami. Horda też nie pędzi z prędkością geparda na sterydach i blokuje się na różnorakich przeszkodach typu siatki czy gruzy. Muzyka odciągnie zombie od punktu A (osady), a potem wystarczy wyjechać z punktu B (miasta) pod kątem prostym do trasy powrotu i w którymś momencie po zostawieniu trupów w tyle skręcić na właściwą trasę, Nawet jeśli jakieś zombie "zafiksują" się na podążaniu za dźwiękiem silnika (jak w przypadku helikoptera w Atlancie), to pójdą dalej prosto i nie skręcą za samochodem do osady.
Proste?
No ba! Gdzie ja miałem rozum?! Przecież w świecie zombie apokalipsy benzyna płynie strumieniem z każdego dystrybutora, jest w każdym wraku napotkanym po drodze itp ;) Z takimi zapasami wachy można zrobić rajd jak Monte CORALo a nie jechać jak najkrótszą trasą, modląc się w trakcie by silnik nie padł ;]
A łokery pędzo! Tylko wtedy gdy nie widać ich w kamerze :)
No ba, to nie wie Pan, że w uniwersum TWD nie słyszeli co prawda o zombie, ale za to występuje tam zjawisko benzynowego monsunu? Smog w Chinach uniwersum TWD tak się rozprzestrzenił, że wyniku <pseudochemiczny bełkot> przekształcił się w deszcz benzyny. Oj, nieuważnie Pan czyta komiks ;P
Mówi Pan o tzw. zombie-ninja, a te nie preferują hord. Nie uczęścił Pan na wykład z zombehawioryzmu ;P
Kolejna śmieszna recenzja pod odcinkiem. Jeej, chyba zacznę się cieszyć, jak jest kijowy odcinek, bo się potem można pośmiać na forum :D
Propsy za Wiedźmina :D
Co się tak wszyscy czepiają umc umc umc, co mieli puszczać? BECIĘ? Osobiście poczułam się wtedy mile, szczególnie że jak wokalista zapuścił tekst o umieraniu, to zapachniało humorem z Z Nation :D A wiesz, że w TWD o humor trudniej, niż o pieseuka. Lub bogę. Choć zaistniałam w tym odcinku, pochwalę się, a co. Gabryjel na mnie spojrzał, a ja spojrzałam na niego :D
Spojrzał na Ciebie, Ty spojrzałaś na niego. I już wiedział, że dostał truskawki, a były one niedobre.
I rzeku z nieba bogię "Gabryijelu! Gabryijelu!" a on wzniósł oczy ku niebu "Szto eto?!" "nawpierWOW!aj się tych truskawek, dobre. Walczyłam jak lew bo była promocja w lidlu" a nasz księżulo zaciska szczęki z całej siły niemal płacząc i myśląć "jak ja ku*rwa nie znoszę truskawek!"
pamiętacie przeróbkę odcinka Coda zrobioną kadr po kadrze? Mam pomysł na coś podobnego, ale nie mam programu do czegoś takiego :(
Tak mnie te truskawki zakręciły, że będę teraz oglądać UWAŻNIEJ, żeby pilnować, czy Gabryjel je zjadł, czy czasem nie skisły. Jak się okaże, że ich nie zjadł, to następnym razem ta koloratka poleci razem z głowo!
i zaraz po tym spojrzaniu na siebie poleciał kablować na RYYKA! i ekipę. Gód dżob, bogię.
Zabraniam wam rozprzestrzeniać się w fabule tywydy :) To jest oficjalne zabronienie!
Dont ask łaj Prezydent Pieseu bandet ju. Ask łaj ar ju banet by Prezydent Pieseu?
Sluchajcie, olsnilo mnie. Juz wiem co sie dzieje z Gabrielem. To spojrzenie na noge Boba, to sianie zametu i kablowanie... To wszystko to proces, ktory mozna okreslic jako... Popaprany ksiadz kanibal: Geneza!
ZA JE BI STY OD CI NEK
Wypad do magazynu - jedna z najmocniejszych akcji w sezonie V. Odpowiednio zbalansowana dawka napięcia, adrenaliny i rozpie*dolu. Pomysł z drzwiami obrotowymi - arcydzieło. Lepiej nie można było tego zrobić. NIE PUSZCZAJ MNIE ah!
Konkretna przemiana Eugena na ekranie. Pokazuje nam jak bardzo w ekstremalnych sytuacjach możemy zmienić swoją naturę. Wyprawa po zapasy pokazuje jak bardzo może się posypać bez ... Ricka, oczywiście. Zawsze twierdziłem, że Glenn nie nadaje się do twardych zadań. No i tu dochodzimy do wątku Noaha, który rozpie*dolił w tym epizodzie! Do tej pory miałem go za ciepłe kluchy; robiącego za tłum. Okazuje się, że chłopak jest nie tylko mądry, ale umie sobie radzić w ekstremalnych sytuacjach. Pozytywne zaskoczenie! Jego śmierć konkretnie wbiła mnie w fotel. Czego w The Walking Dead już daawno nie było. +rozkoszne sceny gore z Aidanem i Noah. MMM
Dodatkowo w epizodzie dostajemy informacje kim tak naprawdę są dla siebie ludzie z Alexandrii. Nie ufającymi sobie dupkami. Jak oni do tej pory zbierali zapasy? Współpracować z człowiekiem, który lada moment, gdy zrobi się gorąco czmychnie lewym wejściem zostawiając cię na śmierć?
Akcja Abrahama - miód. Okazuje się, że facet nadal ma swoje zdanie i jak na żołnierza przystało ludzi nie zostawia. W końcu emocje i konkretny rozpie*dol na ekranie.
Tylko CORAL się gdzieś zapodział :/
Zdrada Gabriela trochę mnie zdziwiła. Gdyby nie TEN Rick i TA jego grupa dawno robiłby za śniadanie dla jakiegoś szwędacza.
No i na sam koniec - wisienka na torcie. Rick, który jak dla mnie już się nie może doczekać, żeby soczyście poczęstować swojego nowego sąsiada czerwoną maczetą!
10!
Czerwona maczeta laknie swiezej krwi :) A Coral pewnie romansuje z nowo poznana Aleksandryjka. Jak dla mnie to spoko wywazyli watki poszczegolnych postaci tak ze na przelomie dwoch odcinkow mamy sceny z kazdym bohaterem.
Słaby odcinek, poprzednie też były słabe, w porywach do „może być”, ale epizod 14 to chyba moje pożegnanie z serialem.
Są pewne prawidłowości: im więcej ktoś gada na początku o swoim tchórzostwie tym większe prawdopodobieństwo, że będzie herosem na koniec. Im słodsza i za serce chwytająca scena rozmyślania o przyszłości i budowaniu domów, tym większe prawdopodobieństwo, że się skończy jako karma dla szwędaczy. Toporność tego serialu coraz bardziej mnie razi. Najbardziej, to płytkie przedstawienie mieszkańców Aleksandrii: każdy jeden to albo tchórz, albo dupek, albo nieudacznik, albo bije żonę i źle patrzy na Ricka.
Sceny walki z zombie nie przekonywujące. Ujęcia makabrycznych śmierci w ogóle mnie nie ruszyły. Ale OK, jak ktoś lubi napieprzankę to może i się tym emocjonować, o ile... o ile nie pomyśli o kilku kwestiach. Dlaczego jakoś tak akurat się złożyło, że wszyscy strzelali a wybuchało tylko temu pogardy godnemu Aleksandryjczykowi? Dlaczego spośród trzech osób uwięzionych w drzwiach obrotowych spanikował jedynie pogardy godny Aleksandryjczyk, a nie na przykład Glenn bez Skazy?
Mnie razi sam pomysł na Aleksandrię, nieudolny i robiony z wyraźną troską twórców, żeby wszyscy wszystko zrozumieli. Postaci i ich interakcje kreślone grubą kreską, z jasnym podziałem na tych, którym widz ma kibicować (ekipa Ricka) i na tych których ma nie lubić (te pogardy godne Aleksandryjczyki).
Wątek Terminusa zrobiony został świetnie. Pal diabli ultra debilny szturm Carol, to było ansurdalne, mnie chodzi o samą koncepcje tej upiornej społeczności. Z jednej strony czułem do Termitów totalną odrazę, z drugiej im współczułem. Szpital w Atlancie mógł być wspaniałym studium tworzenie piekła na ziemi, konsekwencji tolerancji wobec zła i tchórzostwa. Twórcy jednak zdecydowali się na zakończenie w stylu najgorszym i najgłupszym z możliwych. Po to tylko, aby zafundować widzom łopatologicznie wyłożoną Aleksandrię.
Ostanim odcinkiem który mi się podobał, był ten ze śmiercią Tyreesa. Przygnębiający i z niesamowitym klimatem. Ludzie z ekipy Ricka (Tyrees i Noah konkretnie) okazywali tam emocje, popełniali błędy, byli – WŁAŚNIE - ludźmi. W Aleksandrii zostali zredukowani do wyciętych z kartonu sylwetek super herosów. Obok nich postawiono grupkę kartonowych postaci dupków/nieudaczników z Aleksandrii.
Trochę mnie przekonuje postać księdza. Naiwny, żyjący DOTYCHCZAS w świecie w którym nie było zła. Gdy je zobaczył (maskara termitów w kościele) to nie mógł sobie z nim poradzić. Ze świadomością, że człowiek może w taki sposób zamaskować człowieka. Próbował jakoś zrozumieć co się stało – stąd pielgrzymka aby obejrzeć sobie relikwie w postaci nie dojedzonej nogi. Ostatecznie zrozumienie przyszło wraz z uruchomieniem prostego religijnego skryptu – stąd te frazesy o szatanie skrywającym się za aniołami, czy co on tam wygadywał.
Nuż mnie już Carol. Po raz kolejny twórcy korzystają tu z postaci która nie zmieniła się od drugiego sezonu. OK, to że się nie zmieniła jest przekonujące, ale irytuje mnie wykorzystywanie jej dwuznaczności do pchania fabuły do przodu. Ona nie jest do zarzygania szlachetna jak Glenn bez Skazy, czy Daryl na Motórze, nie jest tłem dla innych postaci jak Magie, ale któryś tym sezon oglądanie tych samych chwytów?
Chyba sobie podaruje. Jako serial akcji, z arcydynamicznymi scenami walki z zombie TWD mnie nie interesuje. Jako serial grozy szczyt osiągnął w kilku subtelnych ujęciach sterylnej rzeźni w Terminus. Potem było już tylko śmieszenie. Jako post – apokaliptyczny serial z socjologicznym i psychologicznym zacięciem TWD leży i kwiczy.
"Dlaczego jakoś tak akurat się złożyło, że wszyscy strzelali a wybuchało tylko temu pogardy godnemu Aleksandryjczykowi?" - do chodzącej bomby z tego com widział strzelał tylko pogardy godny Aleksandryjczyk.
Może Aleksandria nie jest najlepiej przełożona ze względu na pewne ograniczenia, ale jednak jest tam wyraźny dystans między ludźmi wychodzącymi za mur (Aaron) i takimi, które cały czas siedzą bezpiecznie w okowach amelinium. Niby tchórze, ale Aaron wybiegł nocą ze związanymi rękami, bo myślał, że jego bliska osoba jest zagrożona. To że Aleksandryjczyk spanikował, a nie Glenn to już raczej dość oczywiste, skoro tamten był tchórzem i egoistą, a Glenn jest znany z tego, że nawet nad obcym z kontenera się zlituje. Kontrast między kotami domowymi i dachowcami, że tak to ujmę jest może czasem przejaskrawiony, ale wyobraźmy sobie, że obecna grupa Ricka trafia do obozu Ricków pod Atlantą i spotyka tamtych ludzi z 1 sezonu, siedzących sobie przy ognisku pod miastem z hordą i liczących na pomoc wojska w obozie nie ogrodzonym nawet drutem z puszkami. Byłoby identycznie.
Mi też szkoda ciekawego wątku Terminusa, ale dla mnie Aleksandria ukróciła coś, co zaczynało mnie już dobijać, mianowicie chodzenie i filozofowanie po lesie. Wiem czego się spodziewać i na razie realizacja tych przewidywań mnie zadowala.
Przyznam, że nie wykrywam jeszcze tak łatwo wzorców typu "ktoś snuje plany więc zginie", pewnie za mało seriali oglądam. Spodziewałem się, że po tych architektonicznych zapowiedziach Noah zostanie wpisany w szablon "Uczeń architekta" i będzie odtąd widziany gdzieś tam w tle jako postać odłożona na półkę. A tu bach i po ptokach. Podobał mi się też jego wpis w zeszycie - "This is the beginning" - ironia i zapowiedź kolejnych katastrof.
Żałuję, że zapowiedziany spin-off ma być całkowicie odrębną historią. Nie rozumiem czemu twórcy mający pełne prawa do uniwersum nie chcą np pokazać historii Terminusa sprzed okresu kanibalskiego, przeszłości Jennera w walce z epidemią czy innych przeszłych wydarzeń dotyczących znanych nam postaci. Nie narzekam, bo może dostaniemy arcyciekawe nieszablonowe charaktery, ale jednak mimo wszystko... Co swój to swój.
"Żałuję, że zapowiedziany spin-off ma być całkowicie odrębną historią. Nie rozumiem czemu twórcy mający pełne prawa do uniwersum nie chcą np pokazać historii Terminusa sprzed okresu kanibalskiego, przeszłości Jennera w walce z epidemią czy innych przeszłych wydarzeń dotyczących znanych nam postaci. Nie narzekam, bo może dostaniemy arcyciekawe nieszablonowe charaktery, ale jednak mimo wszystko... Co swój to swój."
Bo to są po prostu krótkie historie, które nie nadają się na fabułę serialu, która ma być rozwijana przez 5,7 czy 10 sezonów. Ileż można ciągnąć takiego Jennera? Przecież to mógłby być materiał na góra sześć odcinków i nie więcej. A Terminus? Pociągnęliby może ze dwa sezony i też nic więcej nie dałoby się z tego wyciągnąć bo prędzej musieliby dojść do punktu w którym cała grupa przerodziła się w kanibali i buszowała po okolicy. A to jak już wiadomo czas, kiedy nikt jej już nie zagrażał. No aż, do czasu przybycia Ricka.
Ja osobiście żałuję, że w formie spin-offu nie był kontynuowany wątek Woodbury np. pod rządami Andrei, co byłoby formą ekranizacji obecnie tworzonej serii książek opowiadających o losach miasta po Gubernatorze (tam tylko rolę przejęła Lilly). Wydaje mi się, że dość ciekawym motywem byłaby próba odbudowy dawnego porządku całkowicie od podstaw, z wymazaniem historii reżimu Philipa. Zaczynalibyśmy w tym przypadku od samego zera bo miasto byłoby zarówno bez armii (rozbita w bitwie o więzienie), a także elementarnych zapasów typu broń, amunicja itd. Na początek trochę wątków survivalowych, trochę motywu drogi itd. Może coś by się z tego dało nakręcić.
Z tego co słyszałem pierwszy sezon ma mieć tylko 6 odcinków w celu sprawdzenia, czy się przyjmie. Dlatego sądzę, że mogłyby to być takie oderwane historyjki na kilka odcinków (bo chyba przeplatanie wątków by się nie sprawdziło, chociaż nigdy nie wiadomo).
Wspomniany przez Ciebie wątek też byłby ciekawy, tylko że teraz ciężko by było go pogodzić z wydarzeniami serialowymi, gdzie Woodbury nie istnieje. Padła informacja, że bohaterowie spin-offa nie spotkają żadnych postaci z TWD, co jest dla mnie zmarnowanym potencjałem, bo ciekawie by było gdyby np natrafili na rozwalone więzienie, gostków z domu starców czy pierwszy konwój eskortujący Judżina.
Spin-off ma już zamówione dwa sezony. Pierwszy pojawi się latem tego roku, drugi w 2016 i będzie prawdopodobnie liczył 16 odcinków.
A co do Woodbury, to wszystko byłoby dobrze gdyby Mazarze nie odwaliło na sam koniec tworzenia S3. Holden w jednym z wywiadów przyznała, że cała droga Andrei w sezonie trzecim prowadziła ją do roli przywódcy Woodbury więc gdyby trzymano się tego tematu, spokojnie mogliby go wykorzystać go na spin-off. Oczywiście nie twierdzę, że to co tworzą obecnie jest czymś złym, ale wystartowanie w spin-offie ze znanymi postaciami byłoby lepszym zagraniem.
Podstawowe TWD jest pełne niedomówień więc dziwię się, że twórcy nie starają się połatać tych dziur spin-offem. Z drugiej jednak strony, podstawka nie zostawiła jak dotąd nikogo ważnego, kogo można by obsadzić w głównej roli. Wszyscy z potencjałem po prostu wąchają już kwiatki od spodu.
Jedyne sensowne łatki fabularne to np historia bohaterów, którzy zniknęli z kadru np Merla, czy Morgana, z tym że w przypadku tego pierwszego oglądało by się wiedząc, że i tak zginie (średnio lubię takie prequele), a poza tym Rooker pewnie już nie chce się w to bawić.
Zatem jako łącznik mogłaby najsensowniej służyć postać Morgana, który pojawia się tu i ówdzie i może napotykać różne indywidua.
Jak dla mnie historie z początku epidemii są najciekawsze, ludzie jeszcze nie walczą aż tak bardzo między sobą (choć są już walki o dobre lokacje jak np w drugim sezonie Webisodów) i można by spojrzeć na to wszystko z punktu widzenia kogoś nowego, będącego w innej sytuacji np osoba wymagająca przyjmowania leków czy ktoś o konkretnej wiedzy. Potem to już z grubsza to samo, chodzenie po lasach, unikanie złych ludzi itd. Byle tylko nie było filozofowania xD
Widzę, że każdy ma różne informacje na temat tego Spin-offu. Ja czytałem też o dwóch jeszcze innych :)
Ja się posiłkuję informacjami zasłyszanymi z recenzji odcinków pewnego youtubera. Jeśli słyszałeś coś ciekawego, to chętnie przeczytam :)
Tu masz coś najnowszego, co generalnie łączy obydwie zasłyszane przeze mnie plotki:
http://splay.pl/2015/03/16/fear-the-walking-dead/
O, dzięki, Faktycznie, dwa sezony, no nieźle. Na pewno ogromnym plusem odejścia od wątku głównego TWD będzie nieprzewidywalność historii, brak spoilerów z komiksu i powiew świeżości. Lubię tego aktora, który miałby grać Seana. Ogólnie grupa nie wygląda na ekspertów od przetrwania, ale jest to o czym pisałem - nowe doświadczenia, nowe problemy. Pożyjemy, zobaczymy,
Ale jednak Valdoraptorku jest tu pewna niekonsekwencja. I to spora niekonsekwencja.
Alexandria to nie moja wiocha, gdzie nie znam połowy mieszkańców, tylko to jest wbrew pozorom mała społeczność, gdzie wszyscy się znają, mało tego, gdzie wszyscy muszą się znać w związku z gnijącymi okolicznościami przyrody (przynajmniej powinni, tak nakazuje zdrowy rozsądek).
A teraz spójrz na to, jak nam pokazano Alexandrię:
- najpierw jaskrawy kontrast między zbitymi w nieufną, brudną kupkę Rickami a umytymi, eleganckimi mieszkańcami w sweterkach i spodniach khaki. Piękne domy (kilkakrotne podkreślenie), bieżąca woda (cud na niebiesiech), piękne ludzie, wszystko cacy widoczne rażąco w porównaniu z kołtunem na pewnych głowach :)
- nachalne pokazywanie, że Alexandria tak strasznie, strasznie różni się od Ricków, którzy tyle przeżyli, tyle widzieli. Dziwują się Enid, są niefrasobliwi w kontaktach z Carlem, Carol i Saszką, którzy się patrzą na nich jak na niedorozwiniętych ludzi, którzy życia nie znają, nie to, co my, ho ho. Aaron mówi, że Aleksandria nie zna apokalipsy i dlatego potrzebują Daryla, Deanna mówi coś podobnego do Ricka, mąż architekt to jakaś karykatura ciężkiego idioty sfochowanego na apokalipsę, truskaweczki, zajęcia artystyczne dla dzieci, MEGA PROBLEM to racjonowanie czekolady
- i nagle okazuje się, że pół osady wychodzi na zewnątrz i część z nich ginie będąc zostawionych przez towarzyszy, bliskich
O_________________O
- z tego co czytałam, jest ich tam ok 50-70 osób. Tylko do tej pory pokazano/ mówiono o ok 15 osób wychodzących na zewnątrz. Są wzmianki, że przygarnia się osoby z zewnątrz.
- więc niech mi ktoś wytłumaczy, jak osada, w której co jakiś czas część osób ginie w zębach zombi, w których zombi podchodzą pod mur, zachowuje się, jakby nie mieli bladego pojęcia o apokalipsie? Aaron mówi o kółku teatralnym, o spotkaniach, wszyscy się znają, mają nawet etatowego dziadka i babunię. Czy nikogo nie ruszają śmierci znajomych, sąsiadów? Czy łatwo było tym wszystkim mężczyznom zostawienie tej kobity spadnietej z koparki wiedząc kim jest, że może ma rodzinę w osadzie? Czy ta rodzina chodziłaby później po osadzie uśmiechnięta i wesoła, żeby nie psuć lajtowego nastroju z usańskich przedmieść?
Ej no bez jaj :) Albo apokalipsa jest i wszyscy ją odczuwają NAWET jeżeli nie wystawiają nosa poza mur, albo jej nie ma. Fakty wskazują na to, że apokalipsa jest obecna. To jak inaczej wytłumaczyć zabiegi fabularne stosowane w kilku ostatnich odcinkach, niż topornym ustawieniem utopijnej, naiwnej Aleksandrii kontra doświadczone łobuziaki Ricki?
Poza tym Ricki w 1 sezonie były głupie. W 2, 3 i 4 sezonie też były głupie. Ale w 1 sezonie i tak znali zagrożenie, szukali zapasów i broni. To samo robi Aleksandria. A jednak mimo wszystko Ricki (oprócz Lori i jej stosunku do Carla) nie zajmowały się organizowaniem nasiadówek i nie robiły sówek z łyżek :D
A nie przyszło Ci do głowy, że może znaczna część mieszkańców osady to po prostu krótkowzroczne głupki? :) Tyle jest w internetach prześmiewczych postów o Amerykanach, "retardach", idiotach itp, czemu zatem mamy założyć, że podczas zombie apokalipsy przeżyją tylko ci najinteligentniejsi oraz ci najbardziej bezwzględni?
Zauważ, że amelinium istotnie zadziałało tu jak czynnik zapobiegający selekcji naturalnej (Już widzę te prace licencjackie na ten temat). Porównajmy sytuację za bezpiecznym murem z obozem pod Atlantą. Grupa Ricków również była na początku "zielona", ale warunki wymusiły pewną selekcję słabszych jednostek nie przystosowanych do grupy. I tak odpadł Ed, bo sprowokował Shane'a i nocą leżał z dala od grupy, potem odpadł Shane, bo wszczynał konflikty itd, widzisz zależność :) Tymczasem w Aleksandrii mamy idiotów i drani, których należy bezwzględnie tolerować. Bo są lekarzami, bo są zwinni, bo posiadają jakieś istotne w społeczności umiejętności. Nieprzydatne w dziczy, ale może niezbędne za murem. Jak choćby konserwacja jakichś mechanizmów.
Wspomniano, że kolektor słoneczny popsuł się "dopiero teraz". Można założyć, że jak dotąd przy dużej ilości zapasów i swoistej (JASNE ŻE NACIĄGANEJ ALE JEDNAK) "samowystarczalności" osady jedynym problemem było zakłócanie ciszy nocnej przez pojedyncze zombie walące w płot. Nie wiadomo od jak dawna grupy ludzi wychodzą na zewnątrz po zapasy, nie wiadomo ile strat ponieśli przy budowaniu pierwszego płotu, czy nie są psychicznie skrzywieni i żyją zasadą carpe diem - przecież Deanna nie powie komuś takiemu jak Rick "Słuchaj stary, mam tu bandę lekkomyślnych idiotów, która padnie w przeciągu tygodnia, jeśli tego nie ogarniesz". Jako polityk i przywódczyni grupy na pewno nie chce stracić autorytetu i chce uzyskać pomoc od Ricków, ale tak, żeby to wszystko wyglądało jak jej zasługa.
Część na pewno nie wychodzi za mur, a pewnie nawet nie widziała trupa z bliska. Inni pewnie mają to wszystko głęboko gdzieś, bo świat się zawalił i nie ma Twittera, Facebooka i Filmweba, gdzie można było popisać o serialach. Pewne potrzeby społeczeństwa informacyjnego nie są zaspokajane, to budują sobie sowy. Tak naprawdę prawie nic nie wiemy o Aleksandrii, czemu akurat takie osoby wychodziły po zapasy, czy to była kara za niedopełnianie obowiązków, czy przymus, czy jakieś losowanie największego pechowca. Tak czy inaczej, są widoczne pewne zmiany w stosunku do komiksu, gdzie mieszkańcy wyglądali na lepiej zorganizowanych i ogarniętych, a wyprawiali się po zapasy do Waszyngtonu, czaisz, miasta pełnego trupów i jakoś dawali sobie radę. Może będzie to miało jakiś fabularny cel, a może to po prostu amerykańska czerń i biel. We'll see...
Dla mnie jako żołnierza sprawa jest prosta. Wyobrażam sobie, że obejmuję przywództwo w takiej osadzie w takim świecie. I co? Kogo pośle po zapasy? Jedynego lekarza? Jedynego gościa, co zna się na budownictwie? Jedynego gościa co ogarnia elektryczność? Etc. Etc..... Oczywiście, że nie. Muszą wychodzić młodzi, silni oraz tacy, którzy mają największe doświadczenie w walce z wrogiem. A co do zasady, że zostawiamy tych, których zaatakują dla ratowania własnej dupy, to i ona obowiązuje w każdej armii świata. Różnicą jest tylko ocena sytuacji, przez osobę wyszkoloną, a totalnego laika i panikarza.
Dla mnie cała ta Aleksandria jest oderwana od rzeczywistości zupełnie z innych powodów. Ta osada zupełnie nie chroni przed innymi ludźmi. Płot totalnie źle postawiony, brak wartowni, brak całodobowych patroli itd.. Taki Gubernator jakby chciał, to dostałby się do środka w pięć minut i zrobiłby tam istną rzeź...
Dlatego zastanawia mnie jak oni tak długo pociągnęli;. Czy byli nie niepokojeni przez nikogo?
Głupi ma szczęście, tak tylko można podsumować tę sytuację ;)
"Kogo pośle po zapasy? Jedynego lekarza? Jedynego gościa, co zna się na budownictwie? Jedynego gościa co ogarnia elektryczność? Etc. Etc..... Oczywiście, że nie. Muszą wychodzić młodzi, silni oraz tacy, którzy mają największe doświadczenie w walce z wrogiem." i dupki, których nikt nie będzie żałował ;D