Relacja

"Far Cry 3: Blood Dragon" - już graliśmy!

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/%22Far+Cry+3%3A+Blood+Dragon%22+-+ju%C5%BC+grali%C5%9Bmy-94734
Parę dni temu miała miejsce kolejna edycja organizowanego przez Ubisoft „Digital Days”, na którym to firma daje zaproszonym dziennikarzom możliwość zagrania w ich najnowsze, zmierzające do cyfrowej dystrybucji produkcje. Byliśmy tam, zagraliśmy we wszystko, co się dało, teraz chcielibyśmy się podzielić z Wami naszymi wrażeniami. Zapraszamy!



Najbardziej ze wszystkich prezentowanych gier błyszczał „Far Cry 3: Blood Dragon”. Początkowo uważana za primaaprilisowy żart (strona gry pojawiła się 1 kwietnia) produkcja okazała się faktyczną grą, w którą zagrać będziecie mogli już 1 maja 2013. „Blood Dragon” jest samodzielnym, niewymagającym podstawowej wersji gry dodatkiem, choć w sumie można go traktować jako zupełnie oddzielną produkcję. Z oryginalnym „Far Cry 3” łączą go tylko silnik graficzny i mechanika gry (przez większość czasu chodzimy i strzelamy – standard). 

     


Akcja gry przeniesie nas do przyszłości, do roku 2007. Jednak nie takiego, jakim go pamiętamy, a widzianego oczami twórców najgorszych filmów akcji z lat 80., które nawet nie miały co liczyć na premierę w kinie i od razu lądowały na kasetach VHS. Ziemia przeszła zagładę nuklearną, wszystko jest na niej zniszczone, ocalali nieliczni. W grze wcielamy się w sierżanta Reksa Power Colta – pół człowieka, pół maszynę, ale w 100% cyberkomandosa. Nasz bohater przemówi do nas głosem Michaela Biehna, legendy kina akcji lat 80.

Co się zaś tyczy samej fabuły, to ma być ona głupia, prostoliniowa, bez filozoficznych rozkmin i zastanawiania się nad sensem życia. Podobnie jest z bohaterami. W ogranym przeze mnie fragmencie gry zrobiłem najazd na bazę wroga, wyłączyłem rakietę, dostałem łomot od złych panów i wylądowałem między cyberdinozaurami, które strzelały laserami z oczu. Dodajmy do tego masę suchych tekstów, świetną muzykę z syntezatora (możecie jej posłuchać tutaj), tragiczny design przeciwników, a wyjdzie nam Wam „Far Cry 3: Blood Dragon”. Gra, na którą osobiście czekam z niecierpliwością, bo jeśli tak duża firma jak Ubisoft robi sobie jaja z innych FPS-ów i z popkultury lat 80., to musi wyjść z tego coś epickiego.



Drugą ogrywaną przeze mnie produkcją było „Call of Juarez: Gunslinger” autorstwa polskiego Techlandu. Po tragicznym „The Cartel” i niesamowicie, moim zdaniem nudnych „Więzach Krwi”, twórcy postanowili dać serii trochę luzu i zrobić z niej arcade’owego shootera. Pędzimy więc w „Gunslingerze” przed siebie po bardzo dobrze naznaczonej ścieżce, eliminujemy dziesiątki przeciwników, wymieniając przy tym giwery na co raz to lepsze i po prostu dobrze się bawimy. W tle leci jakaś fabuła, coś o legendarnych zbirach Dzikiego Zachodu, jednak „Gunslinger” jest grą stawiającą na dużo strzelania i czystą zabawę, czyli coś, o czym twórcy wielkich produkcji AAA często zapominają. 

Sama gra prezentuje się naprawdę dobrze (pamiętajmy, że będzie dostępna cyfrowo – XBLA, PSN itd.), oprawa graficzna dostała lekką dawkę cell-shadingu, lokacje, po których przyjdzie nam się poruszać, może i są zamkniętymi korytarzami, jednak w niczym to nie przeszkadza. Świetnie zostały również podane pojedynki rewolwerowców, ale to już będziecie musieli sprawdzić sami. Zdaję sobie sprawę, że mogę narazić się tym wielu fanom, ale – jeśli dalej gra będzie trzymała taki poziom jak na początkowych etapach, to „Gunslinger” może być najlepszą odsłoną serii „Call of Juarez”. 



Kolejną dużą prezentowaną grą było „Might & Magic X: Legacy”. Ubisoft zdecydował się na powrót do korzeni serii, stąd też jeśli brakowało Wam ostatnio jakiegoś dobrego dungeon crawlera, to „dziesiątka” będzie dla Was idealna.

Gra nie będzie bezpośrednim sequelem „dziewiątki”, a jej akcja ma dziać się w świecie Ashan, kilka lat po wydarzeniach z „Might & Magic: Heroes VI”. Pokierujemy w niej czteroosobową drużyną, w skład której wchodzić będą mogli ludzie, orkowie, krasnoludy albo elfy. Każda rasa będzie występować w jednej z trzech klas (Might, Magic i hybryda). Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to fani poprzednich odsłon poczują się tu jak w domu.

     


Might & Magic X: Legacy” ma zapewnić nam rozgrywkę na 25 godzin i już teraz ma wszystko, czego potrzeba potencjalnemu hitowi. Problemem jest tylko konkurencja w postaci „Legend of Grimrock”. Pod nieobecność wielkiej serii powstała świetna produkcja indie, która zaskarbiła sobie serca graczy i choć na pewno nie może pochwalić się tak wielkim i bogatym światem jak „M&M X”, to gra się w nią po prostu dużo przyjemniej. Premiera „dziesiątki” zaplanowana jest dopiero na wrzesień tego roku, a do tego czasu w grze może się jeszcze dużo zmienić.



Poza opisanymi powyżej tytułami Ubisoft przywiózł ze sobą jeszcze „Flashback HD” – remake kultowej gry, który prezentuje się naprawdę dobrze (jednak to wciąż remake), oraz „Cloudberry Kingdom”, przedziwną platformówkę 2D, która na pierwszy rzut oka wygląda jak zabawa dla dzieci, jednak chwilę później okazuje się niesamowicie hardkorowa.

Produkcje wydawane cyfrowo przestały już być prostymi gierkami na 5 minut i bez wstydu stają w szranki z wielkimi, pudełkowymi tytułami. Pokazał to Ubisoft swoimi nowymi grami, które pomimo dużo niższej ceny nie ustępują w niczym wielkim tytułom. Oby tak dalej!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones