Jednym z symboli kina SF końca XX wieku jest
"Cube". Film nakręcony za bardzo małe pieniądze stał się fenomenem na całym świecie, zyskując status dzieła kultowego. I choć stare greckie porzekadło twierdzi, że nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, Lionsgate i tak spróbuje odświeżyć pomysł z 1997 roku. W ten sposób już wkrótce możemy spodziewać się w kinach filmu pod tytułem
"Cubed".
O tym, że Lionsgate jest zainteresowane rebootem
"Cube" Vincenzo Nataliego, pisaliśmy już cztery lata temu. Wtedy studio planowało produkcję wersji 3D. Później jednak wokół projektu zapadła cisza, więc niektórzy z Was mogli pomyśleć, że oryginał – który doczekał się przecież sequela i prequela – zostawiono w spokoju.
Nic bardziej błędnego!
"Cubed" wyprodukują
Roy Lee (
"Jak wytresować smoka") oraz
Jon Spaihts (scenarzysta
"Prometeusza"). To drugi ich wspólny projekt, o którym dziś piszemy. Pierwszym jest ekranizacja
"Wiecznej wojny" Haldemana. Lionsgate ma już nawet reżysera. Jest nim
Saman Kesh, który zwrócił na siebie uwagę krótkometrażówką
"The Controller".
Kesh jest pomysłodawcą nowego podejścia do pomysłu fabularnego
Nataliego. Autorem scenariusza jest zaś
Philip Gawthorne.
Pierwszy
"Cube" trafił do kin w 1997 roku. Opowiadał o grupie ludzi, którzy pewnego dnia obudzili się w tytułowym sześcianie złożonym z niezliczonej liczby mniejszych sześcianów. Niektóre pomieszczenia to miniaturki inferno: po wejściu intruza uruchamiają się mordercze siatki, bezlitosne ostrza, wystrzeliwują zewsząd niszczące płomienie. Odnaleźć się w tym świecie, odszukać drogę wyjścia, dogadać z partnerami w złym losie albo spróbować wykorzystać ich i wykiwać - oto zadanie bohaterów.
"Cubed" wykorzysta pomysł z uwięzieniem nieznajomych w tajemniczej sześciennej konstrukcji. Ma on posłużyć jako baza dla survivalowego thrillera opowiadającego o sztucznej inteligencji, ludzkości i narodzinach nowej "cyfrowej" rasy. A w każdym razie tak nowy film opisują jego twórcy.