Czytelnia FILMu: Animacja? Poruszająca!

FILM /
https://www.filmweb.pl/news/Czytelnia+FILMu%3A+Animacja+Poruszaj%C4%85ca-50778
Od kilku tygodni możecie zaopatrzyć się w kioskach w kwietniowy numer miesięcznika "Film". Tymczasem w czytelni magazynu na Filmwebie prezentujemy kolejny artykuł z bieżącego wydania, w którym autorka zajmuje się historią animacji artystycznej. Miłej lektury!



ANIMACJA?  PORUSZAJĄCA!

Jeśli nie wiecie, że film aktorski wcale nie zabił klasycznej animacji filmowej; że tę sztukę uprawiają artyści z najwyższej półki, w tym nadzwyczaj wiele Polaków; że rośnie liczba festiwali poświęconych animacji, ani nawet że już 24 kwietnia rusza w Łodzi Międzynarodowy Festiwal Reanimacja, to proponujemy Wam przewodnik po tym niezwykłym ruchomym świecie.

Winsor McCay, jeden z pionierów sztuki animacji, który działał w Stanach na początku XX wieku, został u schyłku swego życia zaproszony na uroczysty obiad wydany na jego cześć przez ówczesnych potentatów filmu animowanego. McCay zaproszenie przyjął, ale – jak głosi plotka – nie omieszkał wygarnąć zaskoczonym gospodarzom, co o nich myśli. "Animacja jest sztuką, a wy zrobiliście z niej towar!" – miał powiedzieć McCay, który do stworzenia jednego z pierwszych swoich filmów – "Dinozaura Gertie" (1914) wykorzystał 10 000 własnoręcznie narysowanych i sfilmowanych przez siebie obrazków.    

Postawa McCaya, nawet jeśli historia nadała jej wymiar anegdotyczny, zwraca uwagę na bardzo istotny fakt: film animowany, zanim osiągnął rangę rozrywki dla masowego widza, był postrzegany jako sztuka – wytwór działalności artystycznej, a nie produkcyjnej. Tymczasem wieloletnia dominacja potężnych studiów filmowych, jak Disney, MGM, Hanna-Barbera, czy obchodzący właśnie 30-lecie istnienia Pixar, sprawiła, że termin "animacja" utożsamiany jest głównie z disneyowskimi bajkami dla najmłodszych: Myszką Miki, Królikiem Bugsem czy –  ostatnio – Shrekiem. Bardziej wtajemniczeni wymieniliby jeszcze amerykańskie animacje dla dorosłych: "Miasteczko South Park" oraz "Beavis i Butt-Head". Niektórzy pod hasłem "film animowany" umieszczą także "anime"; będą to zapewne miłośnicy i znawcy tematu, którzy w japońskiej animacji doceniają nie tylko elementy rozrywkowe, ale i ogromny potencjał filozoficzno-artystyczny, jaki prezentuje przynajmniej część produkcji tego typu, z "Akirą" (1988) i "Ghost in the Shell" (1995) na czele.    

Artystyczny i autorski film animowany istniał od zawsze i wcale nie wyzionął ducha pod ciężarem wielkich wytwórni. Mało tego: takie filmy da się oglądać. Sztuka nie musi być przecież nudna, niezrozumiała i pretensjonalna. Warto przełamać swoje opory przed "artystycznym" i "autorskim". Przy odrobinie czasu i wysiłku, bo – tu bądźmy szczerzy – artystyczne kino animowane funkcjonuje głównie w obiegu festiwalowym, każdy znajdzie coś dla siebie. A jest  z czego wybierać.    

Żuczki i jamniczki, czyli zabawa z formą

Współczesny film animowany czerpie swe inspiracje zarówno z dokonań sztuk plastycznych,  jak i osiągnięć kina. O ile animacje Disneya czy telewizyjne kreskówki najczęściej poprzestają na animacji rysunkowej, o tyle twórcy animacji artystycznej z upodobaniem korzystają z możliwości i narzędzi obu dziedzin. Podstawowa zasada jest na ogół wspólna dla większości filmów animowanych metodą klasyczną – techniką poklatkową. Metoda ta polega na fotografowaniu kolejnych kadrów zawierających ustawienie planu czy fazę ruchu postaci, aby po zmontowaniu otrzymać wrażenie płynnego ruchu.

Rozwiązaniem, które miało nieco usprawnić metodę poklatkową, było malowanie zmieniających się obiektów bezpośrednio na taśmie filmowej. Technika ta, zwana nonkamerową, wymaga jednak dużej precyzji i nie można jej stosować we wszystkich rodzajach animacji. Nie dziwi więc, że twórcy filmów animowanych zaczęli poszukiwać nowych form i metod pracy, które pozwoliłyby im osiągnąć ciekawsze efekty.    

Jednym z animatorów-odkrywców był pracujący w carskiej Rosji Polak, Władysław Starewicz, którego film "Walka żuków jelonków" (1910) zapoczątkował animację kukiełkową. Dowcipna historyjka o owadziej walce o samicę została zrealizowana przez Starewicza przy użyciu odpowiednio spreparowanych żuków, poruszanych za pomocą drucików i ubranych w gustowne ciuszki z epoki. Technika animacji kukiełkowej stała się jedną z bardziej popularnych metod. Z powodzeniem stosowana jest przez takich twórców animacji, jak bracia Timothy i Stephen Quay, Tim Burton ("Gnijąca panna młoda", 2005) czy zeszłoroczna zdobywczyni Oscara za film "Piotruś i wilk" (2007) Suzie Templeton.

Starewicz swoje kukiełkowe żuki wymyślił niejako przypadkiem i z konieczności. Pierwotnie chciał zrobić dokument przyrodniczy, ale prawdziwi bohaterowie wystraszyli się światła i odmówili współpracy...

Perełki ze szpilki

Niemieckiej reżyserce Lotte Reiniger, która uchodzi za autorkę jednego z pierwszych pełnometrażowych filmów animowanych, nikt z pracowni nie uciekał, bo i nie było takiej potrzeby. "Przygody księcia Achmeda" (1926) Reiniger zrealizowała metodą filmu wycinankowego, sylwetkowego. Reżyserka oparła swą metodę na chińskim teatrze cieni, którym była zafascynowana. W Chinach sylwetki ludzi, zwierząt czy roślin wycinane były z płatków skóry zwierzęcej i oświetlane światłem lampy. Reiniger osiągnęła podobny efekt na taśmie filmowej, wykonując zdjęcia poklatkowe (w przypadku "Przygód księcia Achmeda" było ich około 300 000) kolejnych faz ruchu statycznych wycinanek, niezwykle szczegółowo i finezyjnie wykonanych przez nią samą.

Sztuka animacji liczy sobie wiek z okładem. Ciągle się zmienia, rozwija, a jej twórcy, których nie sposób pomieścić w tym krótkim tekście, nie ustawali i nie ustają w eksperymentowaniu z formą. Przyszli animatorzy rekrutują się nie tylko ze szkół filmowych, ale i z uczelni artystycznych, a film animowany stanowi dla nich przedłużenie ich twórczej ekspresji w innym rodzaju medium.
Do najciekawszych ich dokonań, oprócz animacji kukiełkowej, czy też szerzej – lalkowej,
i wycinankowej, należą niewątpliwie: metoda ekranu szpilkowego, w której powstały najlepsze filmy Aleksandra Alexeieffa ("Noc na Łysej Górze",1933; "Nos", 1963), czy stworzona w 1915 roku przez braci Fleischerów technika rotoskopii, umożliwiająca nakładanie uprzednio sfilmowanych ruchów żywego aktora na postać rysunkową. Perełkami animacji nonkamerowej są filmy Juliana Antonisza: zabawne, nieco absurdalne opowiastki w rodzaju "Jak działa jamniczek" (1971).    

Nie można również nie wspomnieć o animacji przedmiotami, którą do tego stopnia upodobał sobie Walerian Borowczyk, że realizując później filmy aktorskie, z lubością posługiwał się aktorami, jakby byli animowanymi obiektami. Kanon zamyka technika kolażu, polegająca na łączeniu ze sobą wszelkich istniejących sposobów animacji, a nawet animacji z tradycyjnymi zdjęciami filmowymi.

Nie samym obrazem animacja żyje

Animować można wszystko i wszystkim. W przypadku autorskich dokonań animacji artystycznej o sensie dzieła stanowi temat, ale także forma i perfekcja techniczna. Doświadczenie perfekcyjności i biegłości warsztatowej w połączeniu z pomysłem może przynieść niebagatelne zadowolenie: rodzaj estetycznej przyjemności, która wcale nie musi być powiązana z głęboką refleksją natury filozoficznej. Za przykład niech posłuży nagrodzony Oscarem film Zbigniewa Rybczyńskiego "Tango" (1981),  którym autor osiąga idealne zsynchronizowanie powtarzalności (bezkolizyjnych!) działań 36 postaci zgromadzonych w małym pokoiku. Filmu Rybczyńskiego nie napędza żadna filozoficzna idea, choć niewątpliwie przy odrobinie nadinterpretacyjnego wysiłku można przypisać mu krytykę ówczesnego systemu społecznego. Tym, co kierowało reżyserem i co w istocie działa na widza, jest perfekcja techniczna i rytm animacji.

Skoro o rytmie mowa: "Rytmy" (1921, 1923, 1925) Hansa Richtera czy "Opusy" (1921, 1923) Waltera Ruttmanna to hipnotyczne połączenie malarstwa awangardowego z możliwościami ówczesnego kina. Podobny efekt wykorzystują chociażby "Synchromy" (1971) Normana McLarena: idealnie zsynchronizowane ze sobą wizualno-dźwiękowe historie. Silnie oddziałujące na widza, a przy tym niepozbawione humoru.

Jak się okazuje, dowcip, groteska, satyra to tematyczna domena zarezerwowana nie tylko dla wielkich produkcji komercyjnych czy też animacji telewizyjnych w stylu Looney Tunes. Taki chociażby Bill Plympton... Znany szerszej publiczności jako reżyser "Mutantów z kosmosu" (2001) Plympton zasłynął przede wszystkim jako twórca animacji tyleż zabawnych, co brutalnych i pełnych seksu. Wykonywane kredkami rysunki, plastyczna wyobraźnia i płynna, by nie powiedzieć – płynąca na oczach widza, animacja filmów "Your Face" (1987), "25 sposobów na rzucenie palenia" (1989) czy "Jak kochać się z kobietą" (1995) sprawiają, że zachwycamy się oryginalnością, z jaką Plympton żartobliwie komentuje rzeczywistość.

Kondensacja na glinie

Twórcom animacji artystycznej czy niezależnej udaje się językiem wizualnej metafory opowiedzieć znacznie więcej o świecie i życiu, niż niejednemu mistrzowi kina aktorskiego. Film animowany sprzyja kondensacji myśli, jednocześnie pozwalając na swobodę indywidualnej interpretacji. Wydrapywana na glinianych tablicach oniryczna "Zbrodnia i kara" (2000) Piotra Dumały czy mroczna "Ulica Krokodyli" (1986) braci Quay fascynują, ale i budzą niepokój, lęk przed samotnością, mijającym czasem i wielkomiejskim zagubieniem. "The Little Island" (1958) Richarda Williamsa prostą formą opowiada o uniwersalnych relacjach między Pięknem, Dobrem i Prawdą. Z kolei surrealistyczne "Wahadło, studnia i nadzieja" (1983) Jana Švankmajera pozwala niemal na własnej skórze doświadczyć grozy oddzielenia od świata zewnętrznego. Wystarczy jednak obejrzeć "Printed Rainbow" (2006) Gitanjali Rao, aby przekonać się, że prozę życia i nieuchronność śmierci można pokazać w bardzo radosny i dowcipny, ale też odrobinę wzruszający sposób, nie popadając przy tym w banał.

Animowana Polska

Do najbardziej oryginalnych twórców światowej animacji artystycznej zaliczyć wypada całe grono polskich artystów z Walerianem Borowczykiem, Janem Lenicą, Witoldem Gierszem, Jerzym Kucią, Danielem Szczechurą, Kazimierzem Urbańskim, Ryszardem Czekałą, Zbigniewem Rybczyńskim i Tomaszem Bagińskim na czele.

Filmy polskich animatorów, niezwykle różne tak pod względem tematyki, jak i techniki, łączy jedna cecha: są wyrazem autentycznej działalności artystycznej i wierności swoim autorskim poszukiwaniom.    

Animacja artystyczna jest zresztą w Polsce bardzo silnie obecna. Jesienią 2008 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym "Etiuda & Anima" obchodziliśmy zakończenie jubileuszu 60-lecia polskiej animacji. Co roku w grudniu odbywa się Ogólnopolski Festiwal Autorskich Filmów Animowanych, który prezentuje zarówno dorobek doświadczonych twórców, jak i prace młodych artystów, a nawet amatorów, którzy w domowych pracowniach stawiają pierwsze samodzielne kroki w sztuce animacji. Ogromny wkład w przybliżanie animacji artystycznej z całego świata polskiej publiczności ma wspomniana krakowska "Etiuda & Anima", najstarszy festiwal animacji w Polsce.    

A już 24 kwietnia rusza w Łodzi kolejna, VI edycja Międzynarodowego Festiwalu Animacji "ReAnimacja". Nic, tylko oglądać.    

Paulina Kwas

Więcej informacji szukajcie na stronie: www.reanimacjafestival.com

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones