Epidemia COVID-19 nie pozostaje bez wpływu na przemysł rozrywkowy. Podczas gdy platformy streamingowe notują rekordowy wzrost popularności, dla kin skutki kilkutygodniowej kwarantanny mogą okazać się zabójcze. Głos w tej sprawie zabrał
Christopher Nolan.
Getty Images © Andreas Rentz Twórca
"Dunkierki" opublikował na łamach "The Washington Post" felieton, w którym przypomina fanom, jak unikatowym i istotnym dla społeczności miejscem są kina. Tym samym zwraca uwagę, że przemysł filmowy to nie tylko gwiazdy i glamour, ale także niezliczone osoby znajdujące się poza centrum uwagi: "zwyczajni ludzie, często wynagradzani od godziny pracy, zarabiają na życie, tworząc najbardziej dostępne i demokratyczne miejsce zgromadzeń". W swoim tekście reżyser powołuje się na historię sieci B&B Theaters – rodzinnego przedsiębiorstwa, które w tym tygodniu zostało zmuszone do zamknięcia ponad 400 placówek na środkowym zachodzie USA.
Wsparcie
Nolana dla kiniarzy nie jest niczym zaskakującym, biorąc pod uwagę, że niejednokrotnie dał się już poznać jako przeciwnik cyfryzacji. Wypowiadał się w sprawie niechęci Netfliksa do objęcia dystrybucji kinowej, zażartował też ze
Stevena Soderbergha, współpracującego z platformą streamingową kolegi po fachu, zarzucając mu przejście na "Ciemną Stronę Mocy". Reżyser podkreśla, że w tym niezwykłym czasie kina bardziej niż kiedykolwiek potrzebują naszego wsparcia, bez niego mogą bowiem nie być wstanie utrzymać się przy życiu.
Twórca
"Incepcji" jest przekonany, że kiedy kryzys minie, bardziej niż kiedykolwiek będziemy potrzebowali doświadczenia zgromadzenia w sali kinowej. Wierzy też, że popyt na nowe widowiska wpłynie dodatnio na rozwój gospodarki. "Jesteśmy to winni nie tylko 150 tysiącom pracownikom tej gałęzi przemysłu, jesteśmy to winni samym sobie. Potrzebujemy tego, co mogą nam dać filmy".