MDAG 2022: Recenzujemy "Wulkan miłości" i "Lombard"

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/MDAG+2022%3A+Recenzujemy+%22Wulkan+mi%C5%82o%C5%9Bci%22+i+%22Lombard%22-146491
MDAG 2022: Recenzujemy "Wulkan miłości" i "Lombard"
Od piątku w ośmiu miastach Polski (Warszawa, Katowice, Poznań, Wrocław, Gdynia, Bydgoszcz, Lublin, Łódź) trwa 19. edycja międzynarodowego festiwalu kina dokumentalnego Millennium Docs Against Gravity. Jak co roku jesteśmy na miejscu i relacjonujemy dla Was najważniejsze wydarzenia tego święta kina faktu. Dziś mamy dla Was recenzje dwóch filmów, które zrobiły na nas wrażanie – "Wulkanu miłości" o małżeństwie naukowców dzielących uczucie do wulkanów oraz polski "Lombard", o którym nasz recenzent pisze, że przywraca wiarę w człowieka. 

Fragmenty recenzji obu filmów znajdziecie poniżej. 

Czekamy na Wasze głosy, co Wy już oglądaliście i co chcielibyście polecić pozostałym widzom Millennium Docs Against GravityMillennium Docs Against Gravity


***


recenzja filmu "Wulkan miłości", reż. Sara Dosa




"Magmatyczna osobowość"
autor: Gabriel Krawczyk

W dokumentalnym "Wulkanie miłości" wielokrotnie patrzymy na ludzkie sylwetki na horyzoncie rozlewającego się krateru. Już te ujęcia wystarczają za zgrabną metaforę ludzkiej małości i potęgi przyrody, hartu ducha i piękna natury. Krok za daleko i odwaga zamieni się jednak w szaleństwo; jeden kaprys wulkanu więcej, a piękno okaże się niszczycielskie. Nie podchodźcie za blisko!

Istnieją biografie, po obejrzeniu których ma się stanowcze przekonanie o życiu jako gotowym materiale na kino. Historia zmarłego w 1991 roku francuskiego małżeństwa Katii i Maurice'a Krafftów – światowej klasy badaczy czynnych wulkanów, popularyzatorów nauki i ekscentrycznych miłośników przygody – to jeden z takich filmów. A przecież poświęcona im notka w Wikipedii mogłaby równie dobrze kazać nam ziewnąć i wzruszyć ramionami. Obsesje wulkanologów to rzecz tak niszowa, że potencjalnie nudna. Obsesje wulkanologów-samotników wydawać się mogą tym bardziej oderwane od rzeczywistości. Przesuwające się gdzieś pod nami płyty tektoniczne jako temat? Toż to materiał co najwyżej dla amatorów slow cinema! Z kolei plujące lawą giganty są widokiem tak ekskluzywnym i rzadkim, że nie każdy ułożyłby z nich 90-minutową opowieść. Sukces reżyserującej całość Sary Dosy polega już choćby na tym, że po wyjściu z kina ani nam w głowie powyższe sceptycyzmy.


Za kręgosłup opowieści – trudno o lepszy – Dosa obiera miłość. Miłość Krafftów do wulkanów i do siebie nawzajem. W tej właśnie kolejności. Sugerowana na ekranie romantyczna historia tego nierównego trójkąta zaczyna się od samotności Katii i Maurice'a w powojennej Alzacji. Z rozczarowania ludzkim gatunkiem u obojga zrodzić się miała pasja do czegoś ponadczasowego, większego i potężniejszego niż pragnienia i słabości człowiekowatych. Dym i lawa scaliły dwie bratnie dusze; współdzielona potrzeba zrozumienia zrodziła uczucie. I choć głód wiedzy na temat tych Etnów czy innych Wezuwiuszy mógł zamienić się w obojętną na rzeczywistość obsesję, "Wulkan miłości" przedstawia przekonujący portret dojrzewającej pary naukowców. W szaleństwie bohaterów twórcy dostrzegają humanistyczną metodę, a w ich zainteresowaniu z piekła rodem – postępującą przez ćwierć wieku troskę o narażonego na wulkaniczne niebezpieczeństwo człowieka.

Całą recenzję filmu "Wulkan miłości" można przeczytać na karcie filmu TU.


***



recenzja filmu "Lombard", reż. Łukasz Kowalski




"Bo to Polska właśnie"
autor: Marcin Pietrzyk

Już pierwsze sceny "Lombardu" jasno pokazują, że nie będzie to obraz ładnej rzeczywistości. Jesteśmy w świecie, który czasy swojej świetności ma dawno za sobą. Teraz jest to miejsce desperatów, którzy wszelkimi sposobami próbują utrzymać się na powierzchni i zachować pozory normalności. Widzimy więc osoby wyprzedające rupiecie, byle tylko zyskać parę groszy. Są też i tacy, którzy za kilka złoty są skłonni kupić używany – i może nie do końca sprawny – czajnik. 
 
Ale to tylko powierzchnia. Przysłuchujący się pracownikom i klientom bytomskiego lombardu reżyser Łukasz Kowalski szybko zaczyna odsłaniać głębsze pokłady ludzkiej biedy i tragedii. Pracownicy lombardu okazują się powiernikami przychodzących tu ludzi, którzy zmagają się z bezdomnością, brakiem pieniędzy, przemocą. A przecież życie pracowników wcale nie jest lepsze. Tytułowy lombard wygląda imponująco z całą masą przedmiotów wystawionych na sprzedaż, ale pieniędzy wcale nie przynosi. Przed kamerą dokumentalisty toczą się więc spory o każdą złotówkę, słyszymy rozgoryczone głosy tych, których nie stać, by kupić chleb. 

 
Kowalski tak prowadzi narrację, że całkowicie zaciera się granica między pracownikami lombardu a jego klientami. Wszystkich ich łączy wspólna teraźniejszość, a często również podobieństwo życiowych doświadczeń. Jak choćby przemoc ze strony partnera czy pragnienie gestu życzliwości. "Lombard" jest więc swoistym zwierciadłem, w którym odbija się codzienność nie tylko bohaterów dokumentu, ale również wielu milionów Polaków w różnych zakątkach kraju. Ma to głęboko terapeutyczny wydźwięk. Pozwala sobie uświadomić, że nie jest się samemu. Daje też obietnicę, że nawet w ponurej rzeczywistości jest miejsce na ciepło, życzliwość i wsparcie ze strony drugiego człowieka, który pomaga nie z abstrakcyjnie pojmowanego altruizmu, lecz ponieważ doskonale wie, jak to jest klepać biedę. 
 
Całą recenzję filmu "Lombard" znajdziecie na karcie filmu TU. 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones