Olivia Munn udzieliła wywiadu, w którym wróciła pamięcią na plan widowiska
"X-Men: Apocalypse". Aktorka wcieliła się tam w rolę Psylocke. Za kamerą stał wówczas
Bryan Singer - i
Munn nie ma dobrych wspomnień ze współpracy z nim.
Kilka miesięcy przed początkiem zdjęć do filmu
Singer został oskarżony o seksualne molestowanie nieletnich chłopców. Zarzuty zostały potem oddalone, ale w mediach zaczęto mówić o hedonistycznym stylu życia reżysera i jego braku etosu pracy. Ten wizerunek
Singera potwierdziło tylko jego zwolnienie z planu
"Bohemian Rhapsody", rzekomo za niepojawianie się na planie i konflikt z
Ramim Malekiem.
Munn zdradziła, że
Singer w którymś momencie opuścił plan
"Apocalypse" w Montrealu, by na 10 dni polecieć do Los Angeles ze względu na "problem z tarczycą". Ekipa musiała poradzić sobie bez reżysera.
Nigdy nie kręciłam w ten sposób tak dużego filmu. Nie wiedziałam, co jest dobre, a co złe, ale wiedziałam, że to dziwne, że Bryan Singer może ot, tak zniknać ze względu na problem z tarczycą, powiedziała aktorka.
Zamiast udać się do lekarza w Montrealu powiedział, że musi lecieć do Los Angeles. Jeśli się nie mylę, nie było go około 10 dni. I powiedział: "kontynuujcie, kręćcie dalej". Pamiętam, jak kręciliśmy którąś z dużych scen. Jesteśmy na planie, wracamy z lunchu i jeden z asystentów Bryana pokazuje nam telefon z SMS-em od niego. Napisał do aktorów: "hej, jestem chwilowo zajęty, ale zacznijcie kręcić beze mnie", dodała
Munn.
Nie wydawało mi się to normalne, ale nie byłam świadoma, że inni myśleli tak samo. A ci "inni" byli byli osobami na wysokich stanowiskach, które podejmują decyzje o zatrudnianiu takich reżyserów. To nie było w porządku. A potem pozwolili mu pracować dalej. Studio Fox dało mu "Bohemian Rhapsody" i wszyscy wiemy, jak to się skończyło, podsumowała.