Zbigniew Zapasiewicz nie żyje - wspominamy aktora

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Zbigniew+Zapasiewicz+nie+%C5%BCyje+-+wspominamy+aktora-52941
We wtorek wieczorem w Warszawie zmarł wybitny polski aktor kinowy i teatralny Zbigniew Zapasiewicz. Miał 75 lat. Specjalnie dla Filmwebu tego wspaniałego aktora wspomina Łukasz Maciejewski.




BEZ ZNIECZULENIA
po śmierci Zbigniewa Zapasiewicza


Dopiero miesiąc temu podziwiałem Zapasiewicza w teatrze – na wyjazdowym pokazie "Słonecznych chłopców" w reżyserii Macieja Wojtyszki, gdzie zagrał fantastyczną, jak się okazało pożegnalną, rolę zramolałego komika marzącego o powrocie na scenę. Z kolei raptem tydzień temu rozmawiałem o Zbigniewie Zapasiewiczu w związku ze zbliżającą się premierą "Tanga" Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym, w którym Zapasiewicz miał grać Eugeniusza. Był jak zwykle energiczny, inteligentny, otwarty. Już go nie ma?

1.
Wiadomość o śmierci wielkiego aktora dopadła mnie w pociągu. Wydaje się nierealna, bo na odejście postaci takiego formatu nigdy nie będziemy gotowi. A przecież wielcy odchodzą coraz szybciej. Zaczyna im się spieszyć. W zasadzie każdy miesiąc, a nawet każdy tydzień przynosi nowe funeralne wiadomości. Wymieniamy się ze znajomymi mejlami, esemesami: że umarł Holoubek, potem, że odszedł Kawalerowicz, niedawno Marek Walczewski itd. Raptem kilka godzin temu wysyłałem przyjacielowi zdjęcia młodego Witolda Grucy, a teraz przyszła wiadomość o śmierci Zapasiewicza. Tak bardzo zaskakująca, że wciąż wydaje się wręcz nieprawdziwa.

Był jednym z ostatnich, bezdyskusyjnych gigantów polskiego kina i teatru, zarazem artystą w jakimś stopniu jeszcze dziewiętnastowiecznym. Zapasiewicz, sam wywodząc się ze świetnej, aktorsko-reżyserskiej rodziny Kreczmarów, całym życiem dał świadectwo aktorskiemu etosowi. Jako pedagog, reżyser, przede wszystkim jednak jako aktor, udowodnił, że jest to profesja, która zobowiązuje do wielkiej odpowiedzialności – za gust widzów, za  smak Polaków.

Zapasiewicz nigdy, ani w starych, ani w nowych czasach, nie pozwolił sobie na komfort prasowej kokieterii, nie wystąpił w żadnym tandetnym programie telewizyjnym, nie udzielił zniewalającego szczerością wywiadu, nie pojawiał się ani w tasiemcowych serialach, ani w reklamach. Był bowiem żywą reklamą dawnego aktorskiego etosu -  postawy, którą uwiarygodniali wcześniej Solski, Woszczerowicz, Łomnicki, Mikołajska, Holoubek... I podobnie jak oni, Zapasiewicz każdą rolą, każdym występem udowadniał, że określenie "aktor" naprawdę może brzmieć dumnie, że aktorstwo to powinność, obowiązek i zaszczyt. Po ich odejściu, po śmierci Zbigniewa Zapasiewicza, zrobiło się już naprawdę pusto.

2.
Zapasiewiczowi udało się osiągnąć w kinie i w teatrze to, o czym prawdopodobnie marzy każdy absolwent szkoły aktorskiej. Zostawił trwały ślad niepodrabialnego stylu. Pisano o nim często zgryźliwie, że jest czołowym "docentem polskiego kina". Rzeczywiście, w najlepszym zawodowo okresie, czyli w latach 70. ubiegłego wieku, Zapasiewicz stworzył w polskim kinie ikoniczną postać inteligenta, owego dyżurnego docenta, który stał się wkrótce jedną z najważniejszych twarzy "kina niepokoju moralnego".

O wielu filmach z udziałem Zapasiewicza zapomnieliśmy, ale trudno byłoby znaleźć jakąkolwiek rolę tego aktora, która byłaby jawnym nieporozumieniem, kiksem lub kompromitacją. Zbigniew Zapasiewicz pracując nawet na słabym materiale literackim, potrafił zagrać ponad tekstem. Obdarowywał swoich często banalnych bohaterów: docentów, naukowców lub cyników, twarzą alternatywną: wyrażającą zarówno dystans jak i wrażliwość, często schowaną bardzo głęboko, ukrytą pod maską oportunizmu, albo najzwyczajniejszego ludzkiego wstydu.

Przypomniała mi się scena, w której grany przez Zapasiewicza Berg, w "Życiu jako śmiertelnej chorobie..." Zanussiego, dowiedziawszy się o bezwzględności wyroku lekarskiego, dawał upust swojemu wzruszeniu. Po prostu się rozpłakał. Bez ekshibicjonizmu, umizgów i kokieterii Zapasiewicz powiedział nam w tym filmie, że umieranie to sprawa prywatna. To naprawdę  boli.

3.
W kinie zagrał kilkadziesiąt ważnych ról. Pierwszoplanowych i epizodycznych. Od "Wiana" Jana Łomnickiego z 1963 roku, po "Nadzieję" Stanisława Muchy sprzed trzech lat. A po drodze były kreacje w filmach Zanussiego i Żebrowskiego, Wajdy (pamiętna kreacja Michałowskiego w "Bez znieczulenia" z 1978 roku), Kijowskiego czy Trzosa-Rastawieckiego. A chociaż karierę w kinie zaczynał w pierwszej połowie lat 60., dopiero dekada lat 70. XX wieku była dla Zapasiewicza krystalizacją jego oryginalnego  stylu.

Inteligent z "Za ścianą" Zanussiego czy z "Ocalenia" Żebrowskiego w wykonaniu Zbigniewa Zapasiewicza stawał na rozdrożu: wahając się, jak zareagować na natrętne gesty zagubionej kobiety, albo perspektywę śmiertelnej choroby. W arcydzielnych "Barwach ochronnych" Zanussiego grany przez Zapasiewicza Szelestowski nie tylko wskazywał młodemu, niedoświadczonemu naukowcowi, co tak naprawdę oznacza pojęcie konformizmu wydarte z naukowego skryptu i przeniesione w tak zwany real, ale także po faustowsku wodził na pokuszenie. To głównie dzięki kreacji Zapasiewicza w starciu dwóch postaw o charakterze etycznym, najistotniejszy okazał się wywrotowy rejestr erotyczny i zmysłowy. Szelestowski diabolicznie uwodził Kruszyńskiego, wskazując mu, że życie jest naprawdę piekłem zmysłów, w którym przetrwać mogą jedynie najsilniejsi, albo najbardziej perwersyjni.  

4.
Siedzę nadal w ponurym, wypełnionym pociągu do Krakowa i w przesadnie upalną, wtorkową noc, wystukuję tych kilka emocjonalnych zdań na  laptopie, jednocześnie odbierając esemesy. Jesteśmy smutni, autentycznie zmartwieni. Tak jakby wraz ze śmiercią Zapasiewicza, nam wszystkim, zawodowo parającym się kulturą, ubyło trochę energii. Zabrakło odnośnika.

Może dlatego tym bardziej warto pamiętać, że Zapasiewicz miał zawsze dokładnie sprecyzowane zdanie na temat sztuki. Uważał że nie wszystko jest na sprzedaż. Umarł jak żył. Po cichu, nieoczekiwanie, z zaskoczenia. Coś ważnego zdążył nam jednak zostawić: dziesiątki wybitnych ról oraz rodzaj głębokiego, artystycznego i życiowego przesłania - że życie jest sprawą serio. A śmierć – wielką tajemnicą.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones