Recenzja filmu

Władcy przygód. Stąd do Oblivio (2019)
Tomasz Szafrański
Maciej Makowski
Szymon Radzimierski

Nowa przygoda ze starymi filmami

Historia trzyma dobre tempo, to, co miało być nieprzewidzianymi zwrotami akcji, rzeczywiście zaskakuje, a efekty specjalne nie robią wstydu – od strony technicznej nie ma się właściwie do czego
Plan Tomasza Szafrańskiego, scenarzysty i reżysera "Władców przygód", był prosty: zrobić taki film, jaki sam chciałby obejrzeć jako nastolatek. Niestety wychowany na kinie nowej przygody twórca zapomniał, że to, co fascynowało dzieciaki w latach 80. i 90. XX wieku, niekoniecznie pokrywa się z zainteresowaniami współczesnego młodego widza. I choć nie sposób odmówić autorowi "Klubu Włóczykijów" erudycji, trudno oprzeć się wrażeniu, że fabuła jego najnowszego dzieła jest jedynie pretekstem do odtworzenia scen z ulubionych filmów z dzieciństwa. Tym samym liczne nawiązania do hitów ery VHS zapewne wzbudzą większe uznanie wśród towarzyszących swym pociechom dorosłych niż u stanowiącej grupę docelową młodzieży. Oczywiście nie jest to wada, nie można jednak oczekiwać od dzieciaków, że poczują nostalgię za kinem, którego prawdopodobnie nie znają. 


Bo czy w czasach, gdy youtuberzy jawią się młodym ludziom jako najlepsi kumple, Marvel co roku wypuszcza superbohaterski blockbuster, a serwisy streamingowe oferują coraz to nowsze i fajniejsze seriale, "E.T.", "Goonies" czy "Bohater ostatniej akcji" nie podzieliły aby losu piosenek, jakie Eddie (Maciej Makowski) nagrywał na kasety magnetofonowe? Niemniej historia trzyma dobre tempo, to, co miało być nieprzewidzianymi zwrotami akcji, rzeczywiście zaskakuje, a efekty specjalne nie robią wstydu – od strony technicznej nie ma się właściwie do czego przyczepić. Gorzej wypada scenariusz. Tomaszowi Szafrańskiemu nie udało się bowiem uniknąć kilku absurdów, w najlepszym wypadku pozostawiających widza z pytaniem "Ale o co chodzi?", a w najgorszym budzących wątpliwości natury moralnej. Matka bohatera chyba nie nauczyła go, by nie rozmawiał z nieznajomymi, bo Franek (Szymon Radzimierski) nie tylko łatwo nawiązuje znajomość z dziwnym facetem, który technicznie rzecz biorąc, wyszedł z gramofonu, ale jeszcze decyduje się go ukrywać w swoim pokoju (czy tylko mnie wydaje się to niepokojące?). 

Być może wyjaśnienia tego działania należy szukać w back story chłopaka, który mimo upływu czasu nie umie się pogodzić ze śmiercią ojca. Ucieka w świat fantazji, rysując komiksy i konstruując machinę latającą, jakiej nie powstydziłby się sam Leonardo da Vinci. Przypadkowo poznana Izka (Weronika Kaczmarczyk) szybko staje się jego kompanką, pełniąc rolę pilotki. Podczas testowego przelotu bohaterowie otwierają portal do innego wymiaru, umożliwiając ucieczkę do naszego świata niejakiemu Eddiemu. Szybko okazuje się, że w pogoń za mężczyzną ruszyli agenci mający za zadanie zdeatomizować zbiega. Nie bacząc na ryzyko, dzielne dzieciaki decydują się mu pomóc. Wydarzenia, jakie staną się ich udziałem, pozwolą im poznać smak przygody, o jakiej do tej pory mogli jedynie marzyć, zaś Franek odnajdzie w niezwykłym przybyszu godnego następcę ukochanego taty. 


Problem w tym, że w więź, jaka nawiązuje się między młodym bohaterem a przebranym za Elvisa gościem z innego wymiaru, musimy uwierzyć na słowo. W scenariuszu brakuje bowiem scen, które w wiarygodny sposób pokazałyby rozwój ojcowsko-synowskiej relacji. Jak zauważa Franek, Eddie jest jak duże dziecko – trudno więc, aby ktoś tak naiwny i dosłownie odklejony od rzeczywistości miał przyjąć na swe barki odpowiedzialność związaną z wychowaniem (nawet nad wiek dojrzałego, ale wciąż) nastolatka. Znacznie lepiej poprowadzony został wątek przyjaźni rodzącej się między Izką a Frankiem. Młodzi aktorzy stanęli na wysokości zadania, tworząc postacie zniuansowane i po prostu budzące sympatię. Co więcej, widać, że plan filmowy jest dla nich przede wszystkim przygodą, a występ w filmie sprawiał im masę frajdy. Miejmy nadzieję, że wkrótce znów zobaczymy ich na wielkim ekranie. 
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '89. Absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o nowych mediach na Uniwersytecie Jagiellońskim. Napisała pracę magisterską na temat bardzo złych filmów o rekinach. Dopóki nie została laureatką VII... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones