Recenzja filmu

Jeszcze większe dzieci (2013)
Dennis Dugan
Adam Sandler
Kevin James

Stare konie

Fabuła filmu jest szczątkowa i służy wyłącznie jako pretekst do kolejnych głupawych skeczy. Bacik w postaci kategorii wiekowej PG-13 sprawił, że nie są one aż tak wulgarne, jak mogłyby być. W
Powiedzenie, że "Jeszcze większe dzieci" operują mało wyszukanym poczuciem humoru, byłoby dla ich twórców nie lada komplementem. Ton filmu ustalają pierwsze sceny, w których usta Adama Sandlera stają się pisuarem dla niezdyscyplinowanego jelenia, a Kevin James ujawnia  wątpliwy talent do jednoczesnego bekania i puszczania wiatrów. Kto ma alergię na żarty (w przenośni i dosłownie) poniżej pasa, powinien darować sobie wycieczkę do kina. Jeśli jednak nic, co ludzkie, nie jest Wam straszne i lubicie komedie wprawiające w stan bezmyślnej wesołości, możecie zaryzykować i ustawić się w ogonku do kasy z biletami.

Tytułowe "dzieci" to czterej kumple po czterdziestce przeżywający permanentny kryzys wieku średniego. Nieformalnym przywódcą bandy jest Lenny (Sandler), który po zarobieniu milionów w Hollywood postanowił wrócić z żoną (niezmiennie apetyczna Hayek) i dziećmi do rodzinnego miasteczka na prowincji. Tutaj wraz z kolegami próbuje przypomnieć sobie czasy młodości: bumelowanie od rana do wieczora w rytm hitów z lat 80., szaleństwa na plaży i  wodzenie lubieżnym wzrokiem za dziewczętami.

W prawdziwym życiu patrzylibyśmy na te wyliniałe lwy z politowaniem. Na ekranie budzą jednak wyłącznie rozbawienie. Spora w tym zasługa kwartetu świetnych komików w rolach głównych. Sandler – zazwyczaj szarżujący niczym lekka brygada – tutaj z korzyścią dla filmu gra na półobrotach. James sprawdza się jako poczciwy pan z brzuszkiem, Rock jest tchórzliwym pantoflarzem, a Spade – małomiasteczkowym lowelasem. Spośród zastępu partnerujących im gwiazd najkorzystniej wypada, o dziwo, Taylor Lautner. Gwiazdor "Sagi Zmierzch", którego znakiem rozpoznawczym stały się  kaloryfer na brzuchu oraz bujne owłosienie na całym ciele, gra buzującego testosteronem butnego szefa bractwa studenckiego. Bohaterowie udzielą mu poglądowej lekcji na temat wyższości starej szkoły.

Fabuła filmu jest szczątkowa i służy wyłącznie jako pretekst do kolejnych niezbyt mądrych, ale chwilami niezaprzeczalnie śmiesznych skeczy. Bacik w postaci kategorii wiekowej PG-13 sprawił, że nie są one aż tak wulgarne, jak mogłyby być. W przerwach między nimi prawi się nam dobrze znane morały o rodzinie, przyjaźni i sąsiedzkiej solidarności. Normalnie taka mieszanka powinna wywołać niestrawność, ale przy 30-stopniowych upałach nasze lekko przegrzane głowy mają na nią chyba większą niż zazwyczaj tolerancję.
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zanim rozpocznę swój krótki wywód na temat kontynuacji, uprzedzę ewentualne pytania z cyklu "Po co... czytaj więcej
Każdy widz jest idiotą i do szczęścia wystarczy mu jedynie zobaczyć Adama Sandlera bekającego i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones