Recenzja filmu

Drużyna A (2010)
Joe Carnahan
Liam Neeson
Bradley Cooper

Drużyna (totalnej) Anihilacji

Dynamiczna akcja, pełno zwariowanych pomysłów i jeszcze dziwniejszych zwrotów akcji, piętrowa intryga i szczypta humoru – to wszystko znajdziecie podczas seansu.
W jednym z wywiadów poprzedzających premierę "Drużyny A" reżyser Joe Carnahan stwierdził, że jest wielkim nieporozumieniem nazywanie jego filmu remakiem telewizyjnego serialu. I rzeczywiście, zbieżność tytułu i imion bohaterów wydaje się całkowicie przypadkowa, co najwyraźniej zauważył i polski dystrybutor, ponieważ zrezygnował z serialowej nomenklatury (zapomnijcie o Buźce, tu jest Face).

Ci, którzy liczą na sentymentalną podróż w czasie, muszą przygotować się na rozczarowanie. Natomiast ci, którzy znają poprzedni film Carnahana "As w rękawie", poczują się jak w domu. Dynamiczna akcja, pełno zwariowanych pomysłów i jeszcze dziwniejszych zwrotów akcji, piętrowa intryga i szczypta humoru – to wszystko znajdziecie podczas seansu. Brzmi jak raj dla małych i dużych chłopców? I tym właśnie jest kinowa "Drużyna A". Carnahan co prawda złagodził humor i pozbawił sceny brutalności, lecz to wciąż nawalanka "pełną gębą", bajka z wielkimi gnatami, eksplozjami i samolotami w rolach głównych. Jeśli tego oczekujecie, na pewno się nie zawiedziecie.

A co z samą drużyną? Cóż, jedni sprawują się lepiej, inni gorzej. Gwiazdą obrazu jest bez dwóch zdań Sharlto Copley. To prawdziwy świr i do tego całkiem zabawny gość. Jak na aktora o dość niewielkim stażu gra wręcz fantastycznie, bijąc resztę obsady na głowę, i to bez większego wysiłku. Liam Neeson jako Hannibal również radzi sobie całkiem nieźle.  Bradley Cooper nie ma problemu z zagraniem uroczego podrywacza. Zastanawiam się jednak, na ile inspiracją był dla niego serial "Drużyna A", a na ile serial "Kill grill", w którym sam grał niepoprawnego kobieciarza. Oczywiście największe kontrowersje będzie wzbudzał Quinton Jackson jako BA. Mnie jego kreacja nie powaliła, ale nie ze względu na grę Jacksona, a raczej ze względu na dialogi, jakie przypisali mu scenarzyści. Przykro to mówić, ale dostały mu się najsłabsze kwestie, a i pomysł z jego nawróceniem się zupełnie nie przekonuje.

Przesiąknięty testosteronem film to doskonała letnia produkcja. Dużo się dzieje, jest głośno, a intryga, choć wydaje się skomplikowana, jest w rzeczywistości banalnie prosta. Męska widownia będzie zachwycona. Film jednak nie wskrzesza legendy serialowej "Drużyny A", nie przywraca "starych dobrych czasów". Jedyny prawdziwy moment retro ma miejsce w scenie z trójwymiarową projekcją. To hołd Carnahana złożony twórcom i jedyne odstępstwo od jego stylu. Tak jednak wygląda rozrywkowe kino z początku XXI wieku. Większość z nas zdążyła się do tego przyzwyczaić.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nigdy nie należałem do grona fanów serialu "Drużyna A". Widziałem tylko kilka odcinków, więc jego fenomen... czytaj więcej
W dzieciństwie z pasją oglądałem "Drużynę A". Pamiętam jak z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnego... czytaj więcej
Każdy miał w dzieciństwie innych bohaterów. Nasi ojcowie śledzili i, umówmy się, do dziś śledzą w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones