Recenzja wyd. DVD filmu

Gwiezdne wrota: Continuum (2008)
Martin Wood
Richard Dean Anderson
Amanda Tapping

Brak zmęczenia materiału

Od razu uprzedzam, jestem absolutnym fanem serii "Stargate" i naprawdę rzadko kiedy stać mnie na obiektywizm. Będzie więc to recenzja zachęcająca. W 1997 r. rozpoczęła się emisja serialu
Od razu uprzedzam, jestem absolutnym fanem serii "Stargate" i naprawdę rzadko kiedy stać mnie na obiektywizm. Będzie więc to recenzja zachęcająca. W 1997 r. rozpoczęła się emisja serialu „Gwiezdne wrota” będąca kontynuacją filmu pod tym samym tytułem i producenci nie stracili entuzjazmu i świeżości przez 10 lat, pomimo jednego niezbyt udanego filmu pełnometrażowego ("Stargate: The Ark of Truth" z 2008 r.).   Warto obejrzeć ten film. Fani serialu odnajdą wszystkie stosowane wcześniej konwencje i charakterystyki bohaterów.  Jest drętwy Teal’C (Christopher Judge - tym razem bez nadmiernej ilości włosów), wszystko wiedząca Pułkownik Samantha "Sam" Carter  (pomimo upływu lat nadal atrakcyjna Amanda Tapping), ciapowatego naukowca Daniela Jacksona (w tej roli nieodmiennie Michael Shanks), no i oczywiście powraca Major Generał Jack O'Neill (już generał ale ten czas leci) – sarkastyczny żartobliwie traktujący swoją rolę Richard Dean Anderson. SG-1 w całej okazałości powiększone o nowych – starych bohaterów Valę Mal Doran (Claudia Black) oraz Pułkownika Camerona Mitchella (Ben Browder).  No i oczywiście mamy wroga - Goa'uldów. Wydawałoby się, że męczenie wciąż tych samych postaci z zachowaniem ich początkowych cech jest tylko nużące i nic nie wnosi, bo przecież przez 10 lat Jack O’Neill powinien się czegoś nauczyć, a doktor Jackson zmężnieć. Coś jednak jest w tej serii, że nie przeszkadza nam to, iż oglądając wciąż ten sam zestaw min i gestów, nie ma się wrażenia, że to już było. Godne szacunku w stosunku do producentów (John G. Lenic) jest to, iż dbają o zatrudnianie wciąż tych samych aktorów – by wymienić kilku zaledwie - widzimy Petera Williamsa i wiemy, że to Apophis, Jacqueline Samuda (Nirrti), a Steve Bacic to władca Camulus. To sprawia, że widz czuje się związany z bohaterami i ich przygodami. Podobnie niezmienna jest obsada scenarzystów, charakteryzatorów czy fryzjerów. Nic w serii "Stargate" nie jest zostawione przypadkowi i daje się to odczuć w filmie "Stargate: Continuum". Każdy od reżysera (Martin Wood), po dyrektora castingu (Paul Weber) kocha SG-1  i daje z siebie co może by pokochało je kolejne pokolenie. Nie chcę pisać o fabule, by nie zdradzać żadnego wątku, jedno jest pewne – znowu uda się uratować wszechświat przed Goa'uldami, jest jednak nadzieja na następne filmy i tego należy się trzymać.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones