Recenzja filmu

Lew w zimie (1968)
Anthony Harvey
Anthony Hopkins
Timothy Dalton

Lew zaryczał

Był w dziejach Europy czas, kiedy wszystkie konflikty rozstrzygano za pomocą oręża, kiedy królowie byli hegemonami odpowiedzialnymi jedynie przed Bogiem, a miłość była przywilejem, na który mogli
Był w dziejach Europy czas, kiedy wszystkie konflikty rozstrzygano za pomocą oręża, kiedy królowie byli hegemonami odpowiedzialnymi jedynie przed Bogiem, a miłość była przywilejem, na który mogli sobie pozwolić nieliczni. O takich czasach opowiada "Lew w zimie" i choć film nie wyczerpuje tematu w sposób należyty, jest w nim bez wątpienia jeden element, dzięki któremu ten tytuł na zawsze pozostanie w pamięci miłośników kina. Chodzi o nagrodzoną Oscarem i BAFTĄ muzykę Johna Barry'ego. Chociaż słowo muzyka brzmi tak zwyczajnie, muzykę może stworzyć każdy, ale to, co skomponował angielski maestro, daleko odchodzi od jakiejkolwiek ilustracji czy pustej zbieraniny dźwięków. Barry w swojej muzyce, w ledwie parunastu utworach zawarł całe średniowiecze ze wszystkimi jego wadami i zaletami, z religią, z niepewnością życia i z pięknymi ideałami.

Do rzeczy jednak, partyturę Anglika otwiera słynny już temat główny - "Main Theme / Lion in the Winter". Jest to wprowadzona dęciakami fanfara na cześć króla Anglii Henryka II, jednego ze sławniejszych władców swoich czasów, z jednej strony reformatora i człowieka głęboko wykształconego, a z drugiej człowieka bardzo popędliwego i odpowiedzialnego za wiele konfliktów wewnętrznych. Utwór ten daleki jest od opisywania jednak tylko tej postaci, zawarty w utworze tekst mógłby się odnosić do każdego średniowiecznego władcy spełniającego wymagania króla idealnego. Trzeba przy tym pamiętać, że oznaczało to zupełnie co innego niż teraz. Mimo paru wieków chrystianizacji wciąż pokutował w Europie wzór władcy wojownika, miecza na wrogów i najmężniejszego z mężnych. Utwór na jego cześć nie może być więc uładzoną dworską pieśnią - "Main Theme / Lion in the Winter" to fanfara bojowa, której tekst jasno mówi o potędze władzy. Utworowi na cześć Henryka przeciwstawiony jest hymn pochwalny Eleonory (fenomenalna rola Katharine Hepburn) - "Chinon / Eleanor's Arrival". Ta pieśń jest właśnie dostojnym utworem dworskim. Znakomicie oddaje on inny aspekt monarszych prerogatyw - splendor. Władcom potężnego Królestwa Anglii należna jest w końcu odpowiednia cześć. Zawarte w tych utworach tematy zostaną zresztą przypisane dwojgu monarchów i staną się bazą dla innych utworów im poświęconych, co słyszymy choćby w "To Rome".

Nie są to jednak jedyne tematy, jakie Anglik stworzył na potrzeby obrazu. Oprócz nich są jeszcze przynajmniej trzy znakomite utwory - równie melodyczne i znakomite. Pierwszy to "Media Vita in Morte Sumus". Komuś nieobeznanemu trudno nawet przekazać, ile treści zawarł w tej krótkiej i, pozornie, ubogiej treściowo pieśni. "Media Vita in Morte Sumus" to najlepsze muzyczne danse macabre jakie słyszałem. Barry sprowadził tutaj całą średniowieczną niepewność życia do meritum - do tego, że już jako młodzi ludzie możemy w każdej chwili umrzeć - od głodu, zarazy czy wojny. Całość dopełnił powtarzanym z niezwykłą, prawdziwie makabryczną, częstotliwością muzycznym tematem i niskim męskim chórem przywodzącym na myśl legendarną "Carminę Buranę" czy "Dies Irae". Kolejny znakomity temat znajduje się w "Allons Gai Gai". Tutaj Anglik całkowicie zmienił nastrój i z surowego realizmu przeszedł do ideałów Moyen Age. "Allons Gai Gai" jest bowiem pieśnią miłosną. Znowu należy jednak pamiętać, co znaczyła miłość w tej epoce. Większość ludzi prawdopodobnie nigdy oficjalnie nie zaznała tego uczucia. Małżeństwo było interesem, a wszelkich uczuć należało szukać gdzie indziej. Nie dziwi więc, że utwór ten ilustruje związek Henryka II z młodziutką księżniczką Alais. Na tyle, na ile się orientuję (niestety z autopsji tego nie znam), utwór ten znakomicie ilustruje uczucia młodej dziewczyny. I mimo iż nawiązuje oczywiście do klasyków, takich jak Vogelweide czy de Troyes, brzmi zaskakująco współcześnie. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja z "How Beatiful You Made Me". Tu już nie mamy do czynienia z niewinną, niedoświadczoną dziewczyną, o nie, utwór ten opisuje poważne uczucia dojrzalej i ambitnej kobiety. Eleonora Akwitańska była dziesięć lat starsza od Henryka i parokrotnie zamężna, a jednak uważa się, że wyszła za niego w dużym stopniu z miłości. Plantagenet bowiem nie zdradzał jej oficjalnie, regularnie powiększał ich monarsze tytuły o nowe włości, czym upokorzał byłego męża Eleonory Ludwika VII. O tak, według średniowiecznych kryteriów było to aż nadto powodów do uczucia. Utwór, przepięknie rozpisany na dostojne smyczki (specjalność Barry'ego), opisuje zresztą nie tylko te piękne chwile, ale też obecną sytuację królowej, która musi się pogodzić z młodszą rywalką.

Nie jest to jednak koniec wartych usłyszenia pozycji w tym scorze. Kolejnym zwracającym uwagę utworem jest nieobecny na wielu wydaniach "Richard's Joust / Geoffrey's Battle". W tym przypadku można przyczepić się do oryginalności bowiem jest to wręcz skrócona wersja "Media Vita in Morte Sumus". Można, ale oczywiście nie trzeba. W zmodyfikowanej wersji temat ten brzmi bowiem świeżo i oryginalnie, a jego współgranie z filmem w scenie pojedynku Ryszarda jest niesamowite. Warto również zwrócić uwagę na utwory religijne - "The Christmas Wine" i "Eya Eya Nova Gaudia". Nazwałbym je kolędami, ale w moim odczuciu są to pieśni zbyt poważne i stonowane na to miano. Nie mam natomiast żadnych wątpliwości co do "Herb Garden" - jest to najczystsza pieśń benedyktyńska. Nie pamiętam kiedy ten utwór został użyty w filmie, ale znakomicie wiem co wyraża. Muzyka jest tu również bardzo stonowana, ale to tylko pozory. Bijące z tego utworu przywiązanie do słynnego "ora et labora" jest niesamowite. Słuchając go, niemal widać tych wszystkich mnichów całymi dniami pracujących przy klasztornych uprawach.

Soundtrack kończy bardzo optymistyczna (niewiarygodne) pieśń "We are the Jungle Creatures". Zgodnie z tytułem mówi o tym, że bohaterowie filmu są wciąż dzicy i drapieżni, a mimo to dążą do lepszego życia. Filmowy happy end mnie trochę raził, ale muzyczny już nie. W końcu ci barbarzyńcy żyli z pokolenia na pokolenie coraz lepiej, choć nie było łatwo to osiągnąć.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones