Recenzja filmu

Magia w blasku księżyca (2014)
Woody Allen
Emma Stone
Colin Firth

Nie wierzę, więc myślę

Amerykański reżyser stąpa po niepewnym gruncie. Po sukcesie "Blue Jasmine" powinien pozostać wierny przyziemnym banałom, bo - jeżeli pominąć filozoficzne zmagania - "Magia..." sprawdza się
Cyniczny bohater (alter ego reżysera?) "Magii  w blasku księżyca" jest uznanym iluzjonistą. W wolnych chwilach zajmuje się demaskowaniem fałszywych proroków, magików naciągaczy i wróżek szukających bogatych mężów. Po kolejnym imponującym przedstawieniu do garderoby zakrada się stary (i jedyny) przyjaciel, który twierdzi, że poznał wiarygodne medium (Emma Stone). Stanley (Colin Firth) zakasuje rękawy, porzuca wakacyjne plany i zabiera się za ratowanie świata materialnego przed tym metafizycznym.

   


Nie można odmówić Allenowi scenopisarskiej maestrii. Blisko osiemdziesięcioletni filmowiec nadal potrafi sprawie operować słowem. Skrupulatnie buduje elokwentne, błyskotliwe, a jednocześnie nieprzeszarżowane dialogi. Pozostaje przy tym ironiczny, dowcipny; często mruga do widza. Co prawda, iskrzące wymiany poglądów oraz ciepłe gawędy sycą nawet pełną salę kinową, ale - perfekcyjnie skrojone - trafiają w sedno oraz komicznie puentują kapitalną grę charakterów. 

Podobać może się także forma allenowskiego "recyklingu". Nieprzypadkowo reżyser poświęca taśmę na przegląd sztuczek magicznych i pasmo seansów spirytystycznych. Pozornie niepotrzebne, nadające się na śmietnisko motywy z pierwszych scen wykorzystuje w niezwykle humorystycznej odmianie w finale. Intryga nie przeszkadza Allenowi konstruować struktur magicznego, śmietankowego klimatu lat 20. Muzyka to oddaje nastrój i wewnętrzną walkę bohaterów, to znów - do spółki z kostiumami i scenografią - cofa wskazówki zegara. Pod surowym okiem twórcy "Annie Hall" Firth i Stone stworzyli duet kompletny. On, po raz kolejny, trafia w swoje emploi nonszalanckiej nieprzeciętnej jednostki. Ona błędnym wzrokiem ogląda zaświaty, nie tracąc przy tym wdzięku.
 
   


Woody Allen szuka leku. Zadaje pytania i - niestety - sam na nie odpowiada. Ile w tym zasługi bliskiej perspektywy pożegnania się z doczesnym życiem? Na pewnym etapie filmu wiara w zjawiska paranormalne bierze górę nad racjonalizmem, jednakże Stanley Crawford, znany też jako Wei Ling Soo, próbuje narzucić znajomym swój światopogląd. W tych egzystencjalnych zawirowaniach powołuje się na Nietzschego. Amerykański reżyser stąpa po niepewnym gruncie. Po sukcesie "Blue Jasmine" powinien pozostać wierny przyziemnym banałom, bo - jeżeli pominąć filozoficzne zmagania - "Magia..." sprawdza się doskonale jako podnosząca na duchu, niezobowiązująca komedia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Miłość jest prawem, miłość podług woli", przykazywał w spisanej przez siebie "Księdze Prawa" Aleister... czytaj więcej
Inżynier Mamoń w "Rejsie" Piwowskiego stwierdził, że podobają mu się te melodie, które już słyszał. Z tą... czytaj więcej
W "Magii w blasku księżyca" czaruje nas Colin Firth. To on gra postać, wokół której krąży cały film. Jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones