Recenzja filmu

Mass Effect: Paragon Lost (2012)
Atsushi Takeuchi
Freddie Prinze Jr.
Vic Mignogna

Paragon sumienia

Jako wielki miłośnik serii "Mass Effect" nie mogłem odpuścić sobie filmu mającego akcję w tym uniwersum. Dlaczego oceniam go blisko dwa lata po premierze? Pół żartem pół serio, tyleż lat zajęła
Jako wielki miłośnik serii "Mass Effect" nie mogłem odpuścić sobie filmu mającego akcję w tym uniwersum. Dlaczego oceniam go blisko dwa lata po premierze? Pół żartem pół serio, tyleż lat zajęła mi żałoba po słynnym zakończeniu historii w świecie Sheparda. Do tego słyszałem o owej animacji praktycznie same negatywne opinie. Czy można w nie wierzyć?

Historia rozgrywa się między pierwszą a drugą częścią gry. Głównym bohaterem jest James Vega (Freddie Prinze Jr.), możliwy do zrekrutowania towarzysz w "Mass Effect 3". Z miejsca powiem, że wybór protagonisty filmowego był jednym z gorszych wyborów studia BioWare. Spośród wszystkich, często niezwykle barwnych postaci z uniwersum ME, Vega jest jednym z nudniejszych. Stereotypowy, napakowany testosteronem facet, który najpierw strzela, potem rzuca granat, potem zdepcze resztki wroga, dopiero potem ewentualnie zada pytanie, najlepiej do siebie, kopiując najbardziej wyświechtane one-linery. Nawet w grze ten byczek zajmuje się tylko efektywnym zwiększaniem masy i powiększaniem bicepsa.



Klimatu znanego z gier jest niewiele. Sporo broni i systemów defensywnych ukazanych w "Paragon Lost" nie występowało w pierwowzorze. Z ogromu inteligentnych ras świata Mass Effecta (po za ludźmi) widzimy tylko trzy: zupełnie nie podobnych do siebie Krogan, nijakich Vorcha oraz debiutujących w dwójce Kolekcjonerów. Przez lwią część fabuły owe obce rasy potykają się ze złożoną z samych ludzi ekipą głównego bohatera. Drużyna Vegi przestrzega wszelkich cliché gatunku filmów akcji - dość szybko staje się jasne, kto i w jakiej kolejności zginie. Do jego załogi ciężko też nabrać jakiegokolwiek sentymentu.

Nie wiem, czy był to zamierzony efekt, czy zwykłe lenistwo twórców, ale prawie wszyscy z wyjątkiem Jamesa wyglądają tak samo. Sama grafika nie przeszkadza, ale zbyt piękna też nie jest. Oferuje parę ładnych teł, ale reszcie brakuje charakteru. Natomiast duży plus stanowi oprawa audio. Muzyka jest bardzo filmowa i przyjemnie się jej słucha, pasuje do wydarzeń na ekranie. Do tego wiele odgłosów pochodzi wprost z gier i przyznam, że słysząc znajome dźwięki, nabrałem ochoty na powrót do uniwersum.



Cóż, może BioWare po zrobieniu gry zdało sobie sprawę z bezbarwności Jamesa i próbowało dodać nieco koloru tej postaci poprzez film? Niestety, średnio to wyszło, a jego przygody chętnie obejrzą tylko najwięksi fani "Mass Effecta". Szkoda, bo opowieść o jakimkolwiek innym kompanie Sheparda byłaby znacznie ciekawsza.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Akcja filmu dzieje się między pierwszą a drugą częścią gry. Znany z trójki James Vega wraz ze swoim... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones