Mam silne wrażenie, że do polskich filmów coraz trudniej być pozytywnie nastawionym. Nawet jeśli są tak dobre, jak "Komornik" czy "Jestem", to opowiadają o przypadkach skrajnych, które nie
Mam silne wrażenie, że do polskich filmów coraz trudniej być pozytywnie nastawionym. Nawet jeśli są tak dobre, jak "Komornik" czy "Jestem", to opowiadają o przypadkach skrajnych, które nie napawają optymizmem. Rzeczywistość jest w nich szara, brutalna, a bieda puka właśnie do drzwi. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się kręcić coś lżejszego, to od razu otacza swoich bohaterów niesamowitym splendorem i przepychem. Można odnieść wrażenie, że wszystkie luksusowe mieszkania są budowane specjalnie na potrzeby danej produkcji, gdyż wystarczająco przestronnych nie ma nawet w stolicy. "Tylko mnie kochaj" nie jest wyjątkiem od tej przerażającej reguły - w tym przypadku, dotyczącej właśnie bogactwa, a nie biedy. Maciej Zakościelny, niczym James Bond, jeździ po Warszawie najnowszym BMW, ubiera się tylko w sklepach z ulicy Kruczej i mieszka w penthousie, lecz... Jest jedna zasadnicza różnica. To nie przeszkadza. Sam byłem tym niezmiernie zaskoczony, ale ten film jest tak ciepły i uroczy, że nie sposób się na cokolwiek denerwować. Do tego, sama historia nie jest taka zła, jak to zwykle ma miejsce w polskich komediach romantycznych. Michał (Maciej Zakościelny) prowadzi wiodącą firmę, zajmującą się dekoracją wnętrz i ukwiecaniem. Do jego pracowników przyłączyła się właśnie Julia (Agnieszka Grochowska), by pomóc z dokończeniem bardzo ważnego projektu dla hotelu w Sopocie. Wszystko poszłoby idealnie, gdyby nie to, że pojawia się nieoczekiwana komplikacja - do domu Michała przychodzi mała dziewczynka, Michalina (Julia Wróblewska), która podaje się za jego córkę. Jak to wpływa na jego życie - łatwo się domyślić. Bardzo wiele osób wątpiło (i nadal wątpi) w zdolności aktorskie pana Zakościelnego. Przyznam, że po piętnastu minutach filmu zaczynałem rozumieć, czemu tak się dzieje. Był sztywny, z przyklejoną do twarzy jedną jedyną miną, mechanicznie wypowiadał wszystkie kwestie. Jednak nagle nastąpił przełom i problemy się skończyły, a postać Michała stała się wiarygodna i taka pozostała już do końca seansu. Bardzo dobrze wypadły wszystkie trzy najważniejsze role żeńskie. W szczególności zwracała uwagę Agnieszka Dygant, grająca Agatę - współzałożyciela firmy. Nie można też nie zauważyć siedmioletniej Julii - możliwe, że ta dziewczynka kiedyś się odnajdzie w show biznesie. Na urok "Tylko mnie kochaj" składa się również wyjątkowość ścieżki dźwiękowej. Jest to opinia niezwykle subiektywna, gdyż twórcy trafili niemalże dokładnie w mój gust muzyczny (z kilkoma odstępstwami). Podczas seansu można usłyszeć najnowsze utwory Katie Melua, Jamesa Blunta oraz hit sprzed lat - "Pretty Woman" Billy'ego Joela. Swoją drogą, ten ostatni kawałek jest bardzo ciekawym nawiązaniem do kultowej produkcji z Julią Roberts, o tym samym tytule. Przez cały seans widzowie na sali cieszyli się i śmiali - słowem: dobrze bawili. Najbardziej byłem zaskoczony tym, że i mi uśmiech nie schodził z ust, mimo że fanem komedii romantycznych nie jestem. Widać, ten film ma coś w sobie, czego nie da się określić słowami - pewnego rodzaju magię. Nie warto wnikać, czy coś takiego się kiedyś wydarzyło. Lepiej cieszyć się miłym ciepłem, które ciężko zaznać na co dzień w tak dużej ilości - w szczególności w stolicy.