Wywiad

Rozmawiamy z nominowaną do Oscara Hailee Steinfeld

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Rozmawiamy+z+nominowan%C4%85+do+Oscara+Hailee+Steinfeld-70494
Lubi jeździć konno, nie przeklina i przejmuje się tym, co powie mama. Ma 14 lat i zaczęła z wysokiego C. Nominowana do Oscara za rolę w "Prawdziwym męstwie" Hailee Steinfeld opowiedziała Filmwebowi o tym, czego spodziewa się po aktorstwie, rodzicach i nocy w Kodak Theatre.

Jak się czujesz z oscarową nominacją? Świat zawirował?

Zawirował. Nie mogę się doczekać ceremonii.

Nie masz żalu do Akademików, że nie nominowali Cię za pierwszoplanową rolę?

A powinnam?

Inaczej bym nie pytał.

Nie mam, to byłoby nierozsądne. Casting, występ, nominacja – to była prawdziwa karuzela. To był mój pierwszy występ i pierwsza naprawdę duża rola. To byłoby niepoważne, gdybym miała pretensje do Akademii. Nominacja za rolę drugoplanową to dla mnie tak ogromny sukces, że do tej pory się nie pozbierałam (śmiech).

Bracia Coen wspominali, że miałaś problemy z językiem, którym posługują się bohaterowie filmu.

Na początku to było trudne, ale ostatecznie chodziło o "wejście" w ten język, o przyzwyczajenie się. Obejrzałam oryginalne "Prawdziwe męstwo", żeby chwycić rytm, szyk zdań. Potem czytałam książkę Charlesa Portisa, która bardzo mocno przypomina Coenowski scenariusz. To ułatwiło mi wejście w rolę i pracę nad postacią. Co oczywiste, najbardziej opierałam się na samym scenariuszu.

Dawałaś sobie radę fizycznie? Domyślam się, że pod tym względem to mogła być niezwykle trudna rola.

Było ciężko, ale nie potrafię powiedzieć, z czym miałam najwięcej problemów. Było dużo fizycznych zadań. Wspinaczki, jazdy konnej, biegania i spadania (śmiech). Na szczęście mój tata to trener fitness, a ja czasem jeżdżę konno i generalnie jestem wysportowana, więc dawałam sobie radę.  

Miewałaś chwile zwątpienia?

Jasne, ale za każdym razem gdy wstawałam rano, miałam świadomość, że będę robić coś nowego. To napędzało mnie na cały dzień i pozwalało czerpać z pracy na planie wielką frajdę. Chociaż pod koniec każdego dnia byłam najczęściej wycieńczona.

Mama przeżywała Twoją pracę?

Tak, ale z nią i ze mną zawsze jest tak samo. Starałam się być spokojna, a kiedy ja jestem spokojna, to i ona jest. Kiedy było coś trudnego do zrobienia, a ja czułam, że dam radę, szłam do Ethana albo Joela i mówiłam, że sobie poradzę. I pozwalali mi to zrobić.  

Zależało Ci, żeby zwolnili dublerkę?

Nie zależało (śmiech). Ale faktycznie, dla dobra roli byłam gotowa na wiele. Moja dublerka była fantastyczną dziewczyną, starałam się, żeby nie zrobiła sobie krzywdy (śmiech).

Mama była na planie cały czas?

Takie zasady. Jestem niepełnoletnia. Wpadał też ojciec. I mój brat. Wszyscy wpadali (śmiech).

Jak się występowało przed całą rodziną?  

Jak w teatrzyku szkolnym. Najpierw nie chciałam, wstydziłam się, ale potem zobaczyłam tę dumę w oczach mojej mamy. No sam powiedz, jak mogłabym jej odmówić tego uczucia?

Jesteś bardzo pewna siebie.

Tak zostałam wychowana. Ja i mój brat. Podnosić głowę i utrzymywać ją w takiej pozycji jak najdłużej. To przydało się w roli Mattie. Jasne, czasem się denerwuję, tracę tę pewność i wiarę w swoje umiejętności, ale to bardzo szybko mija (śmiech). Moja bohaterka staje naprzeciw naprawdę złych gości, ale ma cel i bezwzględnie go realizuje. To mi się w niej niezwykle spodobało.

Planujesz związać swoją przyszłość z aktorstwem?

Pytanie!  

A jak Ci się pracowało z Jeffem Bridgesem?

Szczerze? Jeff to taki wielki dzieciak. Od razu się zakumplowaliśmy, nie musieliśmy się docierać, dogadywać, budować porozumienia. On ma trzy córki, nic dziwnego, że poczułam się jak kolejna (śmiech). Była taka gra w świnki – rzucasz gumowymi świnkami jak kośćmi i naprawdę sporo zależy od tego, w jaki sposób te świnki upadną. Graliśmy w to z Jeffem bez opamiętania, w każdej wolnej chwili. Tak jak mówię – wielki dzieciak.

Hej, przecież dzieci nie klną.

Ha! Słoik na dolary za przeklinanie to był pomysł mojej mamy. Oni wszyscy na planie przeklinali na potęgę. Cały czas. W ogóle nie pamiętali, że jestem niepełnoletnia. To się po prostu wymknęło spod kontroli. No i poszło – 5 dolarów za słowo na "f", po trzy za inne przekleństwa. Kiedyś Jeff, Matt i Josh rozmawiali w mojej przyczepie, podczas gdy ja rozmawiałam z makijażystką. Gdy jeden z nich zaklął, krzyknęłam: "5 dolców!". To był chyba Matt. Nie wytrzymał i mówi do mnie: "To nie fair, musisz przestać!". A ja na to: "Jak mam przestać? Wy tu sobie klniecie, a jestem nastolatką!" (śmiech). 

Ile zarobiłaś?

Tajemnica zawodowa!

Przybyło Ci przyjaciół po premierze filmu?

Przybyło. Ale staram się ich przesiewać, żeby zostali tylko ci prawdziwi.

Po czym ich teraz poznasz?

Po tym, że nie zmieniają do mnie stosunku. Przyjaciel to przyjaciel. Mam grupę swoich przyjaciół. Oni traktują moje zajęcie jak każde inne. Ja idę na plan, a oni na przykład idą na turniej softballu. Czuję oczywiście presję związaną z filmem. Zastanawiam się, czy efekt mojej pracy się im spodoba.

A podoba się ludziom w Twoim wieku?

Spotkałam ostatnio grupę dzieciaków w podobnym wieku i opowiadały mi, że świetnie się na filmie bawiły. Ale to tylko jedna grupa. Parę osób. Niektórym film się spodoba, innym nie. To normalne.    

Zakładam, że dopadła Cię już prasa brukowa i blogi związane z modą.

Wszyscy mnie dopadli (śmiech). Nie lubię prasy brukowej, ale lubię modę i blogi o niej. W obydwu przypadkach traktuję cudze opinie z rezerwą. To rodzina i przyjaciele są dla mnie wyrocznią.

Jak Ci się pracowało u braci Coen?

Oni pracują w niezwykły sposób. Widziałam tylko kilka ich poprzednich filmów, bo większość ma kategorię R. Mój ulubiony to "Arizona Junior". Na planie fantastycznie dzielili się pracą. Ze mną rozmawiał głównie Joel, ale musiałbyś zobaczyć ich w akcji, razem są niesamowici. Gdy kręciliśmy, miałam 13 lat i mnóstwo kretyńskich – uwierz mi, naprawdę kretyńskich – pomysłów. A oni słuchali i mówili: "Okej, zróbmy to".

Dostajesz dużo propozycji westernowych?

Sporo, ale jestem ostrożna. Wiesz, faceci w kapeluszach, ostrogach i tak dalej… (śmiech). Gdy patrzę na tę całą historię z perspektywy czasu, widzę, że mogło się to potoczyć inaczej. W momencie castingu do "Prawdziwego męstwa" czekałam na rozstrzygnięcie w sprawie pilota nowego show Nickelodeon. To było rozdroże, ale powiedzmy sobie wprost – gdy bracia Coen powiedzieli tak, nie zastanawiałam się ani chwili.

Rodzice odgrywają dużą rolę przy wyborze scenariuszy?

Jeśli podobają się im i mojemu agentowi, wtedy zaczynam czytać (śmiech).

Nie boją się, że woda sodowa uderzy Ci do głowy?

Pewnie się boją. Starają się mnie ostrzegać przed niebezpieczeństwami. Sama mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Że będę wracać do domu, odrabiać lekcje, spać osiem godzin (śmiech).

I sprzątać pokój.

Koniecznie!

Dziękuję Ci zatem za rozmowę i życzę powodzenia w Kodak Theater!

Dzięki.
 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones