W serialu Scorsesego i Wintera nie ma elementarnego dla hollywoodzkich produkcji podziału: na dobrych i złych. "Imperium" zamieszkują wyłącznie ci drudzy. To, czy im kibicujemy, zależy od tego, czy są silni, czy słabi. Pierwszy sezon
"Zakazanego imperium" to jedno z najdroższych przedsięwzięć w historii HBO. Szacuje się, że realizacja dwunastu odcinków mogła pochłonąć ponad dwieście milionów dolarów. Na stanowisku reżysera pilota udało się zatrudnić samego
Martina Scorsesego, który zgodził się również piastować funkcję producenta serialu. Z twórcą
"Ulic nędzy" i
"Infiltracji" na pokładzie
"Imperium" było skazane na sukces. Już po wyemitowaniu pierwszego odcinka włodarze stacji podjęli decyzję o zamówieniu kolejnego sezonu. Takie sytuacje zdarzają się w amerykańskiej telewizji niezwykle rzadko - wszak niejednemu serialowi po udanym debiucie zdarzyło się zaliczyć spektakularną klapę. W tym przypadku oglądalność wcale nie malała, recenzje pozostały entuzjastyczne, zaś ukoronowaniem starań twórców były Złote Globy i Emmy w najważniejszych kategoriach.
HBO zna się na przestępcach jak mało która stacja. Emitowana przez nią w latach 1999-2007
"Rodzina Soprano" była nową jakością w gatunku kina gangsterskiego.
"Ojciec chrzestny" mitologizował mafiozów, przedstawiając ich niczym postaci z greckiej tragedii.
"Chłopcy z ferajny" i
"Kasyno" (oba w reżyserii
Scorsesego) zrywały z tym szlachetnym wizerunkiem, wygrywając skrajny cynizm w relacjach bandziorów z brylantyną we włosach.
"Rodzina" poszła jeszcze dalej, pokazując gangstera jako zwyczajnego Amerykanina z problemami charakterystycznymi dla klasy średniej. Tony Soprano płaci podatki i pilnuje, by nie stracić ubezpieczenia zdrowotnego. W wolnych chwilach chodzi do psychiatry, gdzie radzi sobie z traumami dzieciństwa. Jest taki jak my, tylko czasami musi komuś odstrzelić głowę.
Obok Scorsesego najważniejszą osobą w ekipie
"Zakazanego imperium" jest
Terence Winter, współautor
"Rodziny Soprano". Oba seriale mają ze sobą sporo wspólnego, nie tylko z racji gangsterskiej konwencji. Choć pierwszy z nich rozgrywa się w latach 20. ubiegłego wieku, a drugi – współcześnie, w obu najwięcej uwagi poświęca się zagadnieniu władzy. Bohaterowie
"Zakazanego imperium" witają wprowadzenie prohibicji w USA huczną imprezą, podczas której szampan leje się strumieniami. Ustawa mająca zapobiegać moralnej degradacji w praktyce pozwoli im zarobić krocie na nielegalnej sprzedaży importowanej wódki. A tam, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, nie ma miejsca na sentymenty i savoir vivre. Na każdą skrzynkę z alkoholem przypada galon przelanej krwi.
Główny bohater
"Imperium", Nucky Thompson (
Steve Buscemi), pełni funkcję skarbnika w nadmorskiej miejscowości Atlantic City, stanowiącej punkt przerzutowy dla szmuglowanego z Kanady alkoholu. Mężczyzna mieszka w luksusowym hotelu, nosi najlepsze garnitury, a pieniądze rozdaje tak, jakby nie miały dla niego żadnej wartości. Wpływy Nucky'ego sięgają daleko poza Atlantic City – nawet kandydaci na prezydenta Stanów Zjednoczonych chcą go mieć po swojej stronie.
Jak każdy król, bohater posiada świtę. W jej skład wchodzą m.in. pełniący funkcję szeryfa starszy brat Eli (
Shea Whigham), protegowany Nucky'ego i potencjalny następca tronu Jimmy Darmody (
Michael Pitt) oraz metresa Lucy (
Paz de la Huerta). Thompson jest władcą absolutnym – w jednej chwili potrafi bez ostrzeżenia odwołać krewniaka ze stanowiska, by po paru dniach ni stąd ni zowąd przywrócić go do służby. Scenariusz serialu powstał na podstawie literatury faktu
"Boardwalk Empire: The Birth, High Times, and Corruption of Atlantic City" pióra Nelsona Johnsona, zaś postać Nucky'ego wzorowana była na autentycznej postaci Enocha Lewisa Johnsona, który w 1941 roku trafił do więzienia za podatki. Winter zapowiada w wywiadach, że nie zamierza przenosić na ekran jego biografii w skali jeden do jednego. Fani Nucky'ego i jego cynicznych odzywek (
- Świat należy do młodych. - Pozwólmy im tak myśleć) mogą więc na razie spać spokojnie. Ich idol nie przymierza jeszcze uniformu w biało-czarne paski.
Wcielający się w Nucky'ego
Steve Buscemi kojarzył się do tej pory publiczności z rolami nieudaczników i wykolejeńców (
"Big Lebowski", "Con Air – Lot skazańców"). Niewielka postura i specyficzna uroda (krzywe zęby plus wyraźnie zaznaczająca się łysina) nie predestynowały go do grania grubych ryb. Jednak w
"Zakazanym imperium" oba te atrybuty idealnie współgrają z postacią Nucky'ego – bohater doszedł bowiem na szczyt nie dzięki sile pięści, lecz inteligencji i roztropności. Gdy wokoło szerzy się rasizm oraz szowinizm w stosunku do kobiet, Nucky dogaduje się zarówno z przywódcą czarnoskórej społeczności, jak i dewotkami z ligi obrony moralności. Wie, że aby pozostać na szczycie, trzeba żyć dobrze ze wszystkimi. Czasy jednak są ciężkie – handel alkoholem to dochodowy biznes, toteż próbuje się w niego zaangażować jak najwięcej osób. Nucky, któremu do tej pory wydawało się, iż wszystko można załatwić dolarami bądź przysługą, musi wreszcie pobrudzić ręce. "Zakazane imperium" pokazuje narodziny przestępczości zorganizowanej, jaką znamy współcześnie: silnie umocowanej w najwyższych strukturach władzy, gotowej na wszystko, by zwiększyć wpływy do budżetu.
Kino pokazywało czasy prohibicji zarówno na modłę kryminału (
"Aniołowie o brudnych twarzach", "Nietykalni"), jak i komedii (
"Pół żartem, pół serio", "Gorący towar"). Mało który film dostarczył jednak tak złożonej analizy socjologicznej tamtych czasów jak
"Zakazane imperium". W wykreowanym przez
Scorsesego i
Wintera Atlantic City jak w soczewce skupiają się wszelkie możliwe problemy, z jakimi musiały się zmierzyć Stany Zjednoczone po I Wojnie Światowej: powrót z frontu fizycznie i psychicznie okaleczonych żołnierzy, walka kobiet o prawa wyborcze, masowy napływ imigrantów z Europy, pierwsze zamieszki na tle rasowym. Pojęcie narodu amerykańskiego zdaje się obowiązywać w serialu wyłącznie w teorii. Obywatele wchodzą w skład różnych grup interesu, które nieustannie ścierają się ze sobą: czarni z białymi, kobiety z mężczyznami, Irlandczycy z Włochami i Żydami, pijący z niepijącymi, a nawet karły z ludźmi normalnego wzrostu. Brakuje tylko jednego, elementarnego dla hollywoodzkich produkcji podziału: na dobrych i złych.
"Imperium" zamieszkują wyłącznie ci drudzy. To, czy im kibicujemy, zależy od tego, czy są silni, czy słabi.
Nucky wydaje się początkowo najmocniejszy ze wszystkich bohaterów. W miarę upływu czasu odkrywamy jednak kolejne pęknięcia na twardej skorupie. Tymczasem wrogowie nie śpią: Al Capone (
Stephen Graham), który na razie jest jeszcze w gorącej wodzie kąpanym sługusem Johnny'ego Torrio, już niedługo stanie się bossem chicagowskiego półświatka. W obozie Thompsona również wyrasta nowy lider. Kolejny sezon pokaże, jak Nucky poradzi sobie z niebezpieczeństwami.
Pozostaje mieć nadzieję, że po drugim sezonie HBO nie wycofa się z dalszej realizacji
"Zakazanego Imperium". Jak pokazuje przykład pechowego
"Rzymu", gdy koszty realizacji serialu zaczynają gwałtowanie rosnąć, stacja może powiedzieć "pas". W przypadku dzieła
Wintera i
Scorsesego budżet na pewno podskoczy w górę: sukces pociąga za sobą renegocjację gaż dla artystów i zwiększenie rozmachu realizacyjnego. Szkoda by było, gdyby
"Imperium" upadło przedwcześnie – świetnie napisanych i zagranych, zniuansowanych psychologicznie produkcji gangsterskich nigdy za wiele.