Relacja

WENECJA 2017: Poeci i bibliotekarze

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/WENECJA+2017%3A+Poeci+i+bibliotekarze-124769
Kolejny świetny dzień za uczestnikami festiwalu w Wenecji. Darren Aronofsky powrócił na Lido z najbardziej radykalnym filmem w całej karierze, a Frederick Wiseman dostarczył kolejny znakomity dokument. Przeczytajcie recenzje Łukasz Muszyńskiego i Piotra Czerkawskiego.

***


U niej w domu (rec. filmu "mother!")

Przyznaję: zagorzałym zwolennikiem Darrena Aronofsky'ego nie jestem, a ze wszystkich jego filmów najbardziej lubię ten najprostszy i najmniej efektowny. Jednego odmówić mu jednak nie mogę: nie pozwolił Fabryce Snów spiłować swoich pazurów. Mając do dyspozycji wielomilionowe budżety i najjaśniejsze gwiazdy, wciąż opowiada historie, które nie śniły się hollywoodzkim wyrobnikom. "mother!" to być może jego najbardziej radykalne dzieło – surrealistyczny koktajl Polańskiego, von Triera i Bunuela. Trochę dreszczowiec, trochę baśń, przede wszystkim jednak autotematyczny utwór o męczarniach, w jakich rodzi się dzieło sztuki. Nie dajcie się więc nabić w marketingową butelkę – film Aronofsky'ego z horrorem ma mniej więcej tyle samo wspólnego co "Drive" z "Szybkimi i wściekłymi".


Za górami, za lasami w domu na odludziu mieszka małżeństwo. On (Javier Bardem) spędza kolejne dni, kontemplując biel leżącej przed nim kartki. Kiedyś napisał Wielką Książkę, ale dziś na skutek twórczego bloku nie jest w stanie wydusić z siebie choćby jednego wartościowego zdania. Ona (Jennifer Lawrence), chcąc zapewnić ukochanemu idealne warunki, bierze na siebie wszystkie domowe obowiązki. Gdy już wydaje się, że on za chwileczkę przywita się z dawno niewidzianą weną, ona z podekscytowania wstrzymuje oddech. A potem wypuszcza go, kiedy zmięta kulka papieru ląduje w koszu. Pewnego dnia parę odwiedza nieznajomy (Ed Harris). Mąż wylewnie wita gościa, a potem niespodziewanie proponuje mu gościnę. Żona nie jest zadowolona, ale zaciska zęby i dalej gra rolę perfekcyjnej pani domu. Wkrótce rozlega się kolejny dzwonek do drzwi. 

"mother!" pod wieloma względami rymuje się z innym filmem Aronofsky'ego. O ile jednak "Czarny łabędź" opowiadał o trudach bycia ulubieńcem muz, nowe dzieło traktuje również o mozole życia z taką osobą. Artysta to niefajny człowiek: kapryśny, samolubny, wiecznie nienasycony. Raz domaga się samotności, kiedy indziej rzuca się w wir kontaktów towarzyskich. Jednego dnia coś obiecuje, drugiego zapomina. Rano jest pogrążony w depresji, wieczorem czuje się królem świata. I jakby tego było mało, niczym wampir wysysa z otoczenia energię oraz pomysły. Czyżby Aronofsky –artysta pełną gębą – postanowił w obecności widza posypać głowę popiołem? Osobisty wydźwięk "mother!" wzmacnia niespodziewanie pozafilmowy, celebrycko-plotkarski wątek. Otóż tytułowa bohaterka ma dużo starszego od siebie męża, zaś wcielająca się w nią 27-letnia Jennifer Lawrence na planie zdjęciowym związała się z 48-letnim reżyserem. Myślałem, że to twoja córka! – powie literatowi skonfundowany gość. 

Całą recenzję można przeczytać TUTAJ

***

Budujcie biblioteki! (rec. filmu  "Ex Libris: New York Public Library")

Gdy ogląda się "Ex Libris: New York Public Library", nie sposób uwierzyć, że jego twórca niebawem dobiegnie dziewięćdziesiątki. Film Fredericka Wisemana nie ma w sobie nic z kombatanckich wspominek ani nostalgicznych narracji o czasach, gdy czytelnictwo stało na wysokim poziomie, a słowo "e-book" brzmiało jak nazwa dziwnej choroby. Amerykański twórca udowadnia, że interesuje go wyłącznie "tu i teraz", na które spogląda z iście młodzieńczą ciekawością, pasją i apetytem na życie.


Wiseman odciska na nowym filmie autorskie piętno i udowadnia, że wciąż pozostaje mistrzem w tworzeniu ekranowych portretów instytucji. Tytułowa Nowojorska Biblioteka Publiczna zostaje przedstawiona na ekranie jako zachwycający wewnętrzną różnorodnością mikrokosmos. Chcąc opisać jego specyfikę, reżyser nikogo nie faworyzuje i przygląda się wszystkim bibliotecznym aktywnościom z jednakowym zainteresowaniem. W swoim filmie Wiseman znajduje miejsce zarówno dla relacji ze spotkania z Patti Smith, jak i z odbywających się w sali obok warsztatów dla dzieci czy zajęć tanecznych aktywizujących seniorów.

Kierująca swą ofertę do wszystkich grup wiekowych, etnicznych i zawodowych biblioteka stanowi rodzaj spełnionej utopii. Świat w "Ex Libris" jest kojąco uporządkowany, a portret instytucji podtrzymującej ludzki pęd do wiedzy ma w sobie coś mądrze optymistycznego. Choć podobne obserwacje niejednego twórcę poprowadziłyby w stronę wzniosłych metafor i egzaltowanych uogólnień, Wiseman zdradza wyraźną awersję do pretensjonalności. Zamiast tego chętnie sięga po poczucie humoru. Choćby otwierająca "Ex Libris" sekwencja, w której pracownik biblioteki konfrontuje się z coraz bardziej niedorzecznymi pytaniami klienta, stanowi mały klejnot komediowego absurdu.

Całą recenzję można przeczytać TUTAJ