Brytyjski Instytut Filmowy zorganizował panel dyskusyjny na temat kina, którego gościem był
Christopher Nolan. Twórca trylogii o Batmanie i
"Incepcji" wykorzystał tę okazję, by ostrzec właścicieli kin przed pustymi salami.
Getty Images © Stuart C. Wilson Zdaniem
Nolana ludzie przestaną chodzić do kina, jeśli doświadczenie to nie będzie się niczym różnić od oglądania filmu w domu. Im lepsze stają się systemy kina domowego, tym mniejszą motywację mają ludzie, by robić wysiłek i iść do kina, które oferuje to samo. Jego zdaniem niedopuszczalną praktyką jest to, by projekcje odbywały się z płyt Blu-ray. A wielu dystrybutorów już teraz wysyła do kin filmy właśnie w takiej formie.
Nolan jest również przeciwnikiem cyfrowych projekcji, gdzie włącza się przycisk, film sobie leci, a odpowiedzialna osoba wychodzi i idzie do kolejnej sali wcisnąć kolejny przycisk "start/stop".
Jedyną nadzieją na utrzymanie ludzi w kinach jest zrobienie z seansów widowisk. Film powinien być niezwykłym przeżyciem, a nie jedynie odhaczeniem tytułu najmniejszym kosztem. Zaś starania o polepszenie jakości projekcji nie powinno następować tylko, jeśli któremuś z oglądających będzie się chciało zwrócić obsłudze kina uwagę. Dlatego też
Nolan chwali
Quentina Tarantino, który przed premierą
"Nienawistnej ósemki" w setce kin zainstaluje projektory umożliwiające pokazanie filmu na 70-mm taśmie filmowej.
Nolan ma też nadzieję, że cyfryzacja kin będzie miała swoje granice. Reżyser nie chce wyobrażać sobie świata, w którym ludzie nie widzą różnicy między cyfrowym nośnikiem a taśmą filmową. Dla niego ta ostatnia wciąż zapewnia głębsze doświadczenie.