"Nintendo LABO" wreszcie trafiło do sprzedaży, a my mieliśmy okazję spędzić z kartonowymi zabawkami trochę więcej czasu w domowym zaciszu. Czy "LABO" to tylko ciekawostka na kilka chwil czy może faktycznie rewolucja, która obudzi kreatywność w najmłodszych? Zanim jednak odpowiem na to pytanie, zobaczcie nasz materiał wideo z przedpremierowego pokazu gry w Hamburgu, który przybliży Wam na czym to polega i o co chodzi w tych całych kartonach. Nie będzie to jednak tradycyjna recenzja, a na końcu nie znajdziecie oceny. Ocenianie takiego produktu jak
"LABO" nie ma najmniejszego sensu, z tego samego powodu, dla którego moim zdaniem nie ma sensu wystawianie ocen
"Minecraftowi". Przejdziemy więc po poszczególnych konstrukcjach jakie można stworzyć z początkowych zestawów
"LABO".
SAMOCHODZIK ZDALNIE STEROWANY - to najprostsza i wymagająca najmniej czasu konstrukcja. Po szybki złożeniu wsuwamy w niego dwa Joy-Cony i już możemy jeździć nim po twardej podłodzem, sterując ekranem dotykowym Switcha. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku dostajemy możliwość zabawy z kamerką na podczerwień, co daje nam takie opcje jak automatyczna jazda do wyznaczonych punktów czy modyfikowanie toru jazdy.
PIANINO - chyba najbardziej zaawansowana ze wszystkich konstrukcji. Zbudowanie tego cacka zajęło nam prawie dwie godziny i jest to coś czym siedmioletnia córka bawi się do dzisiaj. Granie, modyfikowanie dźwięków, nagrywanie kilku ścieżek i łączenie ich w jeden utwór - możliwości jest od groma. Jedyne co może budzić zastrzeżenia to jakość wykonania, bo po kilku dniach zabawy czuć pewne luzy w klawiszach, ale internet już znalazł sposoby na to (gumki recepturki). Bez wątpienia jest to coś co najlepiej pokazuje potęgę kartonowej technologii i robi największe wrażenie.
MOTOCYKL - jedyna z konstrukcji z zestawu "Variety Kit", która ma w sobie rozbudowany element growy. Możemy ścigać się na predefiniowanych trasach i ustalać nowe rekordy, a także samemu budować poziomu z dowolnych obiektów jakie znajdziemy w domu (skanuje je kamera IR w prawym Joy-Conie). Sterowanie jest bardzo precyzyjne, buduje się ten zestaw długo, ale dla fanów wyścigów jest to prawdziwa gratka. To też jedyna z konstrukcji
"LABO", której udało się połączyć w mojej rodzinie trzy pokolenia: mojego ojca, mnie i moją córkę. Łatwo załapać o co chodzi, a to chyba jest w tym najważniejsze.
DOMEK - to dla odmiany ulubiona konstrukcja mojej córki. Domek to tak naprawdę rozbudowane Tamagotchi, w którym zajmujemy się małym, mieszkającym w środku stworkiem. Różne rodzaje aktywności wymagające wciskania przycisków, kręcenia korbami i łączenia ze sobą różnych slotów powodują, że domek idealnie trafia do dzieciaków. Jedyne moje zastrzeżenie, to to, że jest słabo wyważony i postawiony na czymś miękkim przechyla się przodu. Trochę lepiej mógłby zostać też rozwiązany system wsuwania konsoli.
WĘDKA - wydawało mi się, że będzie to najbardziej krucha konstrukcja, a po złożeniu okazało się, że cały motyw z linką to ściema, bo tak naprawdę za całą zabawę odpowiadają kontrolery ruchowe. O co chodzi? Zarzucamy haczyk, czekamy, aż złapie go upragniona ryba i staramy się ją wyciągnąć na powierzchnię. Złapane przez nas ryby pływają w specjalnym akwarium, a dodatkowo, wykorzystując pianino możemy wgrywać do gry własne kształty ryb poprzez pokazywanie grze wyciętych z papieru kształtów. Świetna zabawa, jednak bardzo szybko się nudzi.
ROBOT - ten zestaw sprzedawany jest oddzielnie i na dodatek kosztuje więcej, niż poprzednie pięć razem wzięte. Co więcej, jest to jedyny zestaw, który do zabawy wymaga podłączenia Switcha do telewizora poprzez dołączoną stację dokującą. O co chodzi? Budujemy specjalny plecak oraz uchwyty na ręce i nogi. Dzięki systemowi linek i ruchomych elementów w plecaku gra potrafi odczytywać nasze ruchy, wspomagając się przy tym Joy-Conami. Zbudowanie zajmuję masę czasu, założenie tego wszystkiego na dziecko też swoje zabiera, ale zabawa jest przednia. Co więcej, zestaw został tak stworzony, aby mogła się nim bawić zarówno 7-letnia dziewczynka, jak i 30-letni facet: każdy element można odpowiednio wykalibrować i ustawić, co oczywiście zajmuje trochę czasu, no ale ważne, że się da. Różne tryby zabawy, fajna oprawa graficzna i niesamowite wrażenia płynące z zabawy: super. Szkoda tylko, że w zestawie "Robot Kit" nie znajduje się nic poza nim.
Oczywiście predefiniowane zestawy to nie koniec możliwości. Mając kartridż dołączany do któregokolwiek z zestawów otrzymujemy dostęp do specjalnego narzędzia, które pozwala na tworzenie własnych konstrukcji i odpowiednie programowanie ich. Udało nam się coś stworzyć z poradników w sieci (gitara, skrabonka), ale na własne produkcje jesteśmy chyba jeszcze za mało ogarnięci. Jakiś werdykt na koniec? Po prawie dwóch tygodniach zabawy jesteśmy zachwyceni, jednak to czego się obawiam, to to, że zajawka szybko umrze i nie będzie nam się chciało wyciągać kartonów, a zamiast tego wrócimy do sprawdzonego
"Minecrafta". Aplikacjom (bo tak chyba trzeba ja nazwać) brakuje głębi i po kilku chwilach okazuje się, że robiliśmy już wszystko i w sumie to robimy w kółko to samo. Fenomenalnym doświadczeniem jest na pewno wspólne budowanie tego z dzieckiem i dla samych tych chwil byłbym skory kupić kolejny zestaw, nawet jeśli miałby nam się szybko znudzić.