"Carol" Todda Haynesa nie miała szczęścia w oscarowym wyścigu - statuetki nie trafiły ani do
Cate Blanchett, ani do
Rooney Mary. Film nie miał też szczęścia w pozostałych czterech kategoriach, w których był nominowany. Redakcja Filmwebu postanowiła naprawić błąd Akademii i wyróżnić
"Carol" znakiem jakości
"Filmweb poleca". Żeby nie było: nie robimy tego z litości. To po prostu bardzo dobry film.
"Carol" to rozgrywająca się w Nowym Jorku lat 50. opowieść o zakazanej miłości między pracującą w domu towarowym Therese (
Rooney Mara) i tytułową Carol (
Cate Blanchett), bogatą kobietę duszącą się w swoim małżeństwie. Reżyser
Todd Haynes jest twórcą m.in.
"Daleko od nieba",
"I'm Not There" czy
"Idola".
Tak pisał o filmie Michał Walkiewicz:
Carol i Therese to cudowne, kunsztownie napisane postaci, zaś Haynes wykorzystuje każdą scenę, każde słowo, gest i grymas, by powiedzieć o nich coś więcej. Mówi poprzez kostiumy, scenografię, opowiada kadrami przywodzącymi na myśl obrazy Edwarda Hoppera oraz klasycznie "hollywoodzką", zamaszystą partyturą Cartera Burwella. W jego filmie – podobnie jak choćby w wybitnym serialu "Mad Men" – fetysz rekwizytów nie służy wyłącznie naszej estetycznej przyjemności. To, co bohaterki piją, palą i jedzą, ich ubrania, sposób poruszania się – wszystko jest punktem odniesienia dla ich ewolucji, wewnętrznej drogi. Powiedzieć, że Blanchett i Mara odnajdują się w konwencji, to obelga. Bez względu na to, czy uprawiają seks, milczą przy wspólnym stoliku w kawiarni, rozmawiają przez telefon czy jadą samochodem, emocjonalna intensywność ich występu zamienia obraz w aktorskie tour de force. Całą recenzję przeczytacie
TUTAJ.