Najlepszy odtwórca roli Bonda objawił się na Międzynarodowym Festiwalu Książki w Edynburgu. Promował tam swoją autobiografię, zatytułowaną "Być Szkotem".
Connery mieszka obecnie na Bahamach i nie zamierza wrócić do ojczyzny, dopóki ta nie uzyska niepodległości.
"Książka wyjaśnia, co najsłynniejszy mleczarz z Fountainbridge myśli o wielu aspektach szkockiej kultury i życia włączając sport, architekturę i oczywiście literaturę" - poinformowała dyrektorka festiwalu, Catherine Lockerbie. To aluzja do wczesnej młodości gwiazdora, gdy musiał on zarabiać na życie jako mleczarz, domokrążca, stolarz, robotniki drogowy, roznosiciel gazet, ratownik i model.
W Edynburgu
Connery pojawił się razem z współautorem książki, Murrayem Grigorem. Wydanie "Być Szkotem" zbiegło się z 78. urodzinami aktora. Jego wizyta usunęla w cień zawodowych literatów, takich jak
Salman Rushdie,
Margaret Atwood i Louis de Bernieres.
Connery od lat wspiera niepodległościową Szkocką Partię Narodową. Mimo to w 2000 roku przyjął tytuł szlachecki z rąk brytyjskiej królowej Elżbiety II.
Sean Connery długo wychodził z cienia Bonda. Starzał się jednak, jak dobre wino. Dobijając siedemdziesiątki wciąż wygrywał plebiscyty ma najseksowniejszego mężczyznę świata. Renesans popularności przyniosły mu występy w takich produkcjach jak
"Polowanie na Czerwony Październik",
"Indiana Jones i ostatnia krucjata",
"Imię róży" i
"Nietykalni". Za ten ostatni film dostał w 1988 roku Oscara.
Ostatni raz słynny Szkot pojawił się na ekranie pięć lat temu, w nieudanej ekranizacji komiksu
"Liga niezwykłych dżentelmenów". Potem ogłosił przejście na emeryturę. Nie zgodził się wystąpić we
"Władcy Pierścieni" ani w nowym
"Indianie Jonesie". W filmowym światku zawsze słynął ze skąpstwa, pieniactwa oraz niechęci do dziennikarzy, którzy w rewanżu nazywali go "mistrzem w udzielaniu wywiadu w trzy sekundy".