Jon Hamm (
"Mad Men") zaprzeczył doniesieniom, jakoby miał zagrać Supermana w przygotowywanej przez Warner Bros. superprodukcji
"Man of Steel".
Przypomnijmy: na początku tego tygodnia pojawiła się informacja, iż aktor jest głównym kandydatem do roli herosa. Wytwórni nie odpowiadał podobno tylko jego wiek.
Hamm ma bowiem 39 lat. Wydawał się za stary do roli nadczłowieka, zwłaszcza, że Warner planuje nakręcenie kolejnych części filmu. Niemal wszyscy dotychczasowi aktorzy wcielający się w tę postać zaczynali ją grać przed trzydziestką.
Historia realizacji filmu jest niezwykle burzliwa. Obraz miał zrealizować
Bryan Singer z
Brandonem Routhem w roli głównej. Projekt zszedł na boczny tor, kiedy Warner Bros. zdecydował się zająć produkcją
"Justice League". W rezultacie
Singer zrezygnował, a wytwórnia nie bardzo wiedziała, co ma z tym fantem zrobić. Zapewne projekt leżałby na półce do dziś, gdyby nie spadkobiercy twórcy postaci Supermana. Wygrali oni proces o prawa do postaci i Warner znalazł się w niebezpiecznej sytuacji. Jeśli w ciągu najbliższych kilku lat nie nakręci filmu o Supermanie, to może stracić prawa do postaci. Producentem
"Man of Steel" będzie
Christopher Nolan, zaś za kamerą stanie najprawdopodobniej jego brat, Jonah.
Hamma będzie można wkrótce zobaczyć w obrazie sensacyjnym
"Miasto złodziei".