Nowe Horyzonty ruszyły z kopyta! Na otwarcie festiwalu zobaczyliśmy polityczny thriller "Tajny agent" w reżyserii Brazylijczyka Klebera Mendonçy Filho, który przyjechał do Wrocławia z dwoma nagrodami z Cannes. Już pierwszego dnia wydarzenia można było wybrać się również na seans gruzińskiego "Kwietnia" Dei Kulumbegashvili, jednego z najmocniejszych tytułów zeszłorocznego festiwalu w Wenecji. Nie zabrakło też ciekawej propozycji z USA: horror "Together" z Dave’em Franco i Alison Brie to hit tegorocznego festiwalu Sundance. Filmy recenzują Łukasz Mańkowski, Jakub Popielecki i Maciej Satora. ***
"Super glue" autor: Maciej Satora
Pod swoje wnioski nowy film Shanksa podprowadza widza przewrotnym rozegraniem związkowych dynamik. Partnerska "jedność" jest w oczach bohaterów czymś przerażającym, zarazem na poziomie cielesnego zespolenia, co rezygnacji z własnej podmiotowości. Wszystko przez to, że reżyser kreśli wizję współczesnego partnerstwa jako niezależnego bytowania obok siebie, dla którego poświęcenie i oddanie podlegają ograniczeniom osobistego komfortu. Bezwarunkowość stała się przeżytkiem; czymś niepokojącym i przegniłym, jak murszejące fundamenty starej okultystycznej świątyni znalezione przez bohaterów w leśnej dziczy. Pomysł na umieszczenie w jej wnętrzu demonicznego źródła płynnej miłości absolutnej wydaje się schematyczny jedynie z początku.
Całą recenzję filmu "Together" przeczytacie POD LINKIEM TUTAJ.
"Together": zobacz zwiastun
"Ojcowie i synowie" autor: Łukasz Mańkowski
"
The Secret Agent" to też baśń o ojcach i ich synach. Nawet największe zakapiory o twarzach przeoranych ulicznym doświadczeniem kochają tu swoich synów, chociaż jest to miłość z gatunku trudnych przepraw, często zakropiona synowsko-ojcowskim chlańskiem czy doświadczeniem zbrodni. Największym marzeniem syna Marcelo, 8-letniego Fernando, jest pójście do kina na "
Szczęki". Dzieciak trochę się jednak boi, bo raz, że ojca nie ma w pobliżu, a dwa, że dożył czasów, kiedy rekiny same pojawiają się w przestrzeni miejskiej z nieznanych nikomu powodów. Pięć dekad później nie będzie już co prawda tego kina, w którym chciał oglądać horror
Spielberga – jak na ironię losu przystało, zastąpi je punkt pobierania krwi. Mglista stanie się też pamięć o ojcu – rzeczywistość lat 70. straszyła bardziej niż rekin z filmu, więc trudno się dziwić, że wspomnienia zaczęły się zacierać, przez dekady zdołały odpłynąć w okolice wyparcia.
Całą recenzję filmu "Tajny agent" przeczytacie POD LINKIEM TUTAJ.
"Kwiecień-cierpień" autor: Jakub Popielecki
Najciekawszym chwytem stylistycznym filmu jest szereg ujęć, które początkowo wydają się odzwierciedlać punkt widzenia Niny. To jednak POV-nie-POV: kamera zmienia się tu w coś na kształt pola siłowego bohaterki, jej własną wyczuloną na ambient świata przedstawionego sferę. Efekt jest paradoksalny: na poły immersyjny i dystansujący. Przypomina też trochę gry z przestrzenią pozakadrową, jakie prowadził w swoich filmach
Grzegorz Królikiewicz.
Kulumbegashvili nieustannie spienięża napięcie, między tym, co widać, a czego nie widać w kadrze. W ten sposób kamera – niby będąc bohaterką, ale nie do końca – wskazuje granicę możliwości zapośredniczenia czyjegoś doświadczenia. Stawia nas w miejscu Niny, zarazem burząc iluzję, że patrzymy jej oczami.
Całą recenzję filmu "Kwiecień" przeczytacie POD LINKIEM TUTAJ.