RECENZJA: "Nosferatu". Czy Robert Eggers nas nastraszył?

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/RECENZJA%3A+%22Nosferatu%22.+Czy+Robert+Eggers+nas+nastraszy%C5%82+%E2%80%93+Filmweb-158957
RECENZJA: "Nosferatu". Czy Robert Eggers nas nastraszył?
Do premiery "Nosferatu" jeszcze daleko – w Polsce film Roberta Eggersa zadebiutuje 21 lutego – ale my już go wiedzieliśmy i dzielimy się swoimi wrażeniami. Czy twórca "Lighthouse" i "Wikinga" udźwignął ciężar oryginalnej opowieści? Nasz autor Jan Tracz pisze w swojej recenzji, że choć autor nie wprowadza znaczących zmian do fabuły, jego film można odczytać w zupełnie inny sposób niż dotychczasowe wersje. W głównej roli występują tu Lily-Rose Depp, Nicholas Hoult, Bill Skarsgård oraz Willem Dafoe. 

Fragment recenzji "Nosferatu" można przeczytać poniżej. Cała jest już dostępna na karcie filmu
POD LINKIEM TUTAJ


Recenzja filmu "Nosferatu", reż. Robert Eggers


Robert mitolog, Eggers bajarz
autor: Jan Tracz

Scena otwierająca "Nosferatu" to zarazem tzw. flashback i zapowiedź dramatycznego końca. Anonimowa niewiasta (później poznamy ją jako Ellen Hutter – w tej roli Lily-Rose Depp) zwraca się w modlitwie do sił nieczystych z prośbą, by zaspokoiły jej pragnienia. Kiedy na jej jeszcze niezmącone grzechem lico spływają łzy rozpaczy,  Rose-Depp przypomina połączenie Keiry Knightley z Renée Jeanne Falconetti (gwiazdą "Męczeństwa Joanny d’Arc" Carla Theodora Dreyera z 1928 roku). Jej oczy także mają w sobie ukrytą tajemnicę, co w ułamku sekundy hipnotyzuje widzów. Młoda kobieta przypomina w tej scenie figurę Matki Boskiej. Już za chwilę jednak nie będzie taka święta.


To jej pierwszy (ale nie ostatni) kontakt z demonicznym Orlokiem (Bill Skarsgård). Ellen u Roberta Eggersa nie jest pokrzywdzoną damą w opresji, papierową uczestniczką zdarzeń popychaną do przodu przez narrację. Wręcz przeciwnie: staje się centralną postacią tej opowieści. Już na starcie dowiadujemy się, że to właśnie ona będzie odpowiedzialna za sprowadzenie zła do niemieckiego miasteczka Wisborg. Wygląda na to, że to nie ten sam "Nosferatu", do którego się przyzwyczailiśmy. W najnowszym dziele Eggersa znikamy niczym wiatr w ciemnościach: na dwie godziny zostajemy pochłonięci przez mrok horroru i zastanawiamy się, dokąd zmierza ta twórcza reinterpretacja dzieła F.W. Murnau z 1922 roku. 

"Nosferatu" to film-pokusa dla twórców; oryginalna wersja uznawana jest za wybitne osiągniecie w historii kina, a tylko jednemu reżyserowi – legendarnemu Wernerowi Herzogowi – udało się w przekonujący sposób nakręcić remake w 1979 roku. Co pomogło niemieckiemu twórcy? Prawdopodobnie jego nieprzewidywalny umysł oraz pomysł na to, aby zaproponować zupełnie nowe zakończenie, dzięki czemu stworzył dzieło duchowo podobne do oryginału, ale i niejako odrębne. Eggers natomiast równoważy swój reżyserski styl (wraca ruchliwa kamera i nacisk na śledzenie postaci) z hołdem dla oryginału; fabuła praktycznie pozostaje ta sama, choć różni się sposób, w jaki możemy ją odczytywać.

Amerykański wizjoner opowiadał już o czarownicach, morskich wilkach i wikingach, za każdym razem głęboko zakorzeniając się w mitologię i konteksty związane z obranymi motywami przewodnimi. Tu jest podobnie – w "Nosferatu" reżyser "Lighthouse" i "Wikinga" raz jeszcze przypomina mitologa, który odkopuje pradawne opowieści i bada je przy użyciu współczesnych narzędzi. Sporą rolę odgrywają u niego wierzenia mieszkańców. Jedni, XIX-wieczni Romowie mieszkający w pobliżu zamku Orloka, bezpieczeństwo wioski opłacają daniną w postaci żywej dziewicy. Niehumanitarny pragmatyzm, ale działa. Przerażenie wpływa na nich stymulująco: wiedzą, że z czortem nie ma żadnych żartów. Drudzy, niby światli miastowi, zawierzają wszystko Bogu, który – w obliczy zła totalnego – nie raczy się zjawić. 

Cała recenzja filmu "Nosferatu" jest dostępna POD LINKIEM TUTAJ

Opis i zwiastun filmu "Nosferatu", reż. Robert Eggers