Recenzja filmu

Bunt (1967)
Masaki Kobayashi
Toshirô Mifune
Takeshi Katô

Bunt w obronie człowieczeństwa

Zafascynowany demokracją Masaki Kobayashi nakręcił w latach 60. dwa wielkie dramaty samurajskie będące w zamierzeniu oskarżeniem japońskiego feudalizmu. W "Seppuku" kodeks honorowy został
Zafascynowany demokracją Masaki Kobayashi nakręcił w latach 60. dwa wielkie dramaty samurajskie będące w zamierzeniu oskarżeniem japońskiego feudalizmu. W "Seppuku" kodeks honorowy został skonfrontowany z podstawowymi prawami człowieka - prawem do życia, prawem do miłości. Kolejny film "Bunt" podjął temat uczuć, humanizmu i sprawiedliwości. Piękno filmów Kobayashiego spowodowało, że efekt był odwrotny do zamierzonego. Filmy te spowodowały zainteresowanie dawną Japonią, kulturą samurajów i kodeksem bushido. A przedstawiony dramat jednostek odbierano wymiarze psychologicznym, a nie społecznym. "Bunt" jest filmem niezwykle esetycznym. Znakomita scenografia, świetne zdjęcia, komponowanie każdego kadru. Aktorstwo najwyższej próby. Ulubiony aktor Kobayashiego - Tatsuya Nakadai - gra tym razem rolę drugoplanową, ale bardzo ważną. Kreowany przez niego Asano popiera racje zbuntowanego Sasahary, ale stanie przeciwko niemu w słynnym finałowym pojedynku - jednym z najlepszych w historii kina. Główna rola przypadła ikonie japońskiego kina - Toshiro Mifune. Przejmująca, złożona rola Sasahary pokazuje ogromny wachlarz jego możliwości aktorskich. Czasem dobroduszny, czasem ugodowy, to znów twardy jak skała, ale po ludzku uczuciowy - taki jest samuraj Sasahara. Warto też wspomnieć o przepięknej Yoko Tsukasa w roli Ichi. O jej uczuciach widz sądzi na podstawie obserwacji zachowania. I Tsukasa daje mu sporo do myślenia. Na tle wymienionej trójki nieco blado wypada Takeshi Kato w roli Yogoro Sasahara. Film opowiada prawdziwą historię. Książę najpierw zmusza młodego samuraja do poślubienia swej byłej nałożnicy, a potem chce odebrać mu żonę, gdy po śmierci następcy okazuje się ona matką jedynego syna władcy. Tymczasem młodzi mają już dziecko i łączy ich prawdziwe uczucie. W obronie tego uczucia i w obronie człowieczeństwa staje ojciec młodego samuraja - niezrównany szermierz. Zawsze lojalny i uległy - teraz łamie zasadę bezwzględnego posłuszeństwa wobec daimyo. Bo nie wolno szargać ludzkich uczuć, bo człowiek to nie marionetka. Bo są granice lojalności. "Bunt" należy do filmów, które ogląda się z poczuciem kontaktu z prawdziwą sztuką filmową. Zostaje w pamięci na zawsze.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Bunt" Masaki Kobayashiego opowiada historię, opartą na faktach, która rozegrała się w Japonii w końcu... czytaj więcej