Recenzja filmu

Cały ten cukier (2014)
Damon Gameau
Damon Gameau
Brenton Thwaites

Dziękujemy za słodzenie

Gameau niby stara się niuansować: podkreśla, że cukier nie jest złem wcielonym. Ale jego próby nakreślenia społeczno-historycznego tła problemu wypadają blado. Autor w gruncie rzeczy ślizga się
"Cały ten cukier" ma jedną podstawową wadę. Żeby wiedzieć, do jakich wniosków dojdzie reżyser Damon Gameau, w zasadzie nie trzeba oglądać jego filmu. Cukier nie jest najzdrowszą rzeczą na świecie? "Thank you, Captain Obvious", jak mawiają Amerykanie. Twórca musi więc stanąć przed dylematem, co zrobić z takim – nadmiernie oczywistym – punktem wyjścia. To rodzaj wyzwania: spróbuj utrzymać uwagę widza, chociaż wyważasz otwarte drzwi. Australijczyk Gameau jest reżyserem-debiutantem, zawodowo para się aktorstwem, nic zatem dziwnego, że swój dylemat rozwiązuje… wchodząc przed kamerę. Efekt jego starań to połączenie eksperymentu, wykładu i komediowego skeczu. Ciut za dużo tu cukru w cukrze, ale efekt zostaje osiągnięty. Po seansie zastanowicie się dwa razy, zanim schrupiecie kolejnego batonika. Nawet jeśli to tylko batonik musli.


Gameau na samym początku filmu zwierza się nam z kierujących nim pobudek. Otóż jego dziewczyna jest w ciąży i twórca chce poszukać odpowiedzi, które pozwolą mu wpoić potomkowi właściwy stosunek do tytułowej substancji. Aktor staje więc przed wyzwaniem: postanawia przez 60 dni przyjmować ekwiwalent 40 łyżeczek cukru. Wszystko oczywiście pod czujnym okiem kamery – oraz zastępu naukowców, którzy monitorują "postępy" w diecie Damona. Rezultat? Do przewidzenia: zasłodzony brzuch Gameau rośnie równie szybko, co brzuch jego ciężarnej partnerki. 

Oparty na podobnym koncepcie "Super Size Me" Morgana Spurlocka krytykowano za to, że wychodzi z błędnego założenia: bo jedzenie czegokolwiek na okrągło nie jest generalnie zbyt zdrowe; nieważne, czy opychamy się Big Makami czy tofu. Gameau bierze jednak ten zarzut na klatę i robi sprytny wybieg. W jego diecie nie ma bowiem – jak można by się spodziewać – Snickersów, Coca-Coli czy pączków. Aktor/reżyser żywi się głównie rzekomo "zdrowym" jedzeniem: w jego menu nie brak jogurtów, płatków czy "regenerujących" koktajli. Okazuje się jednak, że cukier cukrowi nierówny i można sobie tyć w błogiej nieświadomości, żywiąc się rzekomo rozsądnie. Faktycznie: ciekawe. Ale nie zmienia to faktu, że Gameau pozostaje silnie zadłużony u Spurlocka. No i musi jakoś zabawiać nas przez dobre półtorej godziny.

Reżyser stawia więc na atrakcje. Są scenki w stylu home-video z codziennego życia Gameau i jego dziewczyny. Są sekwencje montażowe, w których słodycze atakują nas z ekranu przy dźwiękach "Just Can’t Get Enough" Depeche Mode czy "Big Time" Petera Gabriela. Są gościnne występy: Hugh Jackman czaruje, Stephen Fry objaśnia, Brenton Thwaites pokazuje klatę. Sam Gameau nie tylko poddaje się kolejnym badaniom, ale też z pomocą efektów specjalnych wybiera się na przejażdżkę swoim krwiobiegiem czy odwiedza własny mózg. Obowiązkowe "gadające głowy" ekspertów wmontowane są w etykietki produktów, dając komiksowy efekt – każdy ze specjalistów otrzymuje zresztą superbohaterski przydomek. A całość wieńczy piosenka i utrzymany w stylistyce lat 90. teledysk. Autor za wszelką scenę stara się być wierny zasadzie "show, don’t tell". Tyle że w ostatecznym rozrachunku więcej tu kabaretu niż wartościowych informacji. Więcej zbędnego narcyzmu wskakującego przed kamerę aktora niż sprawnej reżyserii, która ładnie zsyntetyzowałaby rozległy temat.


Gameau niby stara się niuansować: podkreśla, że cukier nie jest złem wcielonym. Ale jego próby nakreślenia społeczno-historycznego tła problemu wypadają blado. Autor w gruncie rzeczy ślizga się po temacie, sygnalizując tylko intrygujące punkty zapalne. Daje szczyptę historii cukru; obowiązkowo lamentuje nad korporacjami, które – podobnie jak swego czasu koncerny tytoniowe – starają się tuszować "szokującą prawdę" o swoich produktach; sili się na analogię między dominacją cukru a kulturą materializmu. Zabawowa forma i dydaktyczna treść jakoś się tu jednak nie przegryzają. Skecze Gameau nie naświetlają tematu tak, jak – przykładowo – gagi z "Big Short", które genialnie tłumaczyły niuanse kryzysu ekonomicznego. Reżyser łapie się więc drastycznych przykładów. Ale czy rzeczywiście potrzebujemy oglądać, jak bezzębny nastolatek z Kentucky – który pija 12 puszek Mountain Dew dziennie – cierpi na fotelu dentystycznym? Wiadomo: wiedzę trzeba utrwalać. Problem w tym, że streszczenie naczelnych idei i wniosków "Całego tego cukru" zajmuje mniej niż zjedzenie Snickersa. 
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones