Recenzja filmu

Jackie Brown (1997)
Quentin Tarantino
Pam Grier
Samuel L. Jackson

Senny Tarantino

Dwuipółgodzinne, leniwe ciągnięcie nieinteresującej historii jest torturą, której przebycie nie daje nam żadnej nagrody w postaci dobrego rozwiązania akcji. 
Quentin Tarantino praktycznie od początku swojej filmowej twórczości był wielkim reżyserem. Zaczął prawdopodobnie od najlepszego reżyserskiego debiutu w historii kina, czyli od "Wściekłych Psów" w 1991 roku, a potem nakręcił swoje opus magnum, czyli nieśmiertelne i kultowe "Pulp Fiction". Każdy, kto widział te filmy, pamięta zapierające dech w piersiach krwawe, lecz niezwykle wysmakowane sceny z każdej strony filmowego rzemiosła podkreślone soczystymi dialogami. Te dwa dzieła miały w sobie także dużą dawkę adrenaliny, ponieważ napięcie w nich było budowane praktycznie bez przerwy. Całkiem innym filmem w dorobku Tarantino jest jego trzeci obraz, czyli "Jackie Brown". Jest to bez wątpienia potknięcie zakrawające niemal pomyłkę, gdzie oczekiwania widza zostają wdeptane w ziemię.

Trzeci film reżysera obok kilku plusów ma wiele słabych elementów. Zacznę od tych najmniej ważnych. Gra aktorska nie jest na tym poziomie, do której u Tarantino jesteśmy przyzwyczajeni dzisiaj. Odbiega ona także od standardów, które reżyser ustalił już we wcześniejszych swoich filmach. Na darmo więc szukać w Jackie Brown hipnotyzującej Umy Thurman kołyszącej się w rytm muzyki i narkotykowego upojenia. Darmo też szukać życiowej roli Johna TravoltyJohn Travolta czy Harveya Keitela. Trudno też doszukać się tego, do czego nas przyzwyczaił Tarantino w późniejszych filmach, gdzie występy Christopha Waltza czy Leonarda DiCaprio przyprawiały nas o dreszcze. Jestem szczerze zdziwiony, ale obsada aktorska nie wzniosła "Jackie Brown"na wyższy poziom. Robert De Niro był nudny i odpychający, Pam Grier w tytułowej roli przypominała amatorkę z ulicy, Bridget Fonda po raz kolejny splamiła swoje nazwisko, a nawet niezły Samuel L. Jackson nie był w stanie wznieść filmu na wyższy poziom, jak to miało miejsce w Pulp Fiction.

Problemem była też ilość postaci, które Tarantino wprowadził do swojego filmu. Prawdopodobnie wynika to z błędu, jakim było pisanie scenariusza na podstawie książki "Rum Punch". Reżyser, który przez całą swoją karierę jest oryginalnym twórcą wymyślającym niezwykle oryginalne historie, tym razem sięgnął do literatury i nie wyszło mu to zbyt dobrze. Mimo samodzielnego opracowania scenariusza, nie potrafił wyciągnąć z historii zbyt wiele, ale przede wszystkim nie potrafił odpowiednio ujarzmić natłoku postaci, które borą udział w tej historii. Niby każda postać była ważna, ale motywacji żadnej z postaci nie da się zrozumieć. Handlarz bronią bez celu w życiu, wiecznie ćpająca i oglądająca telewizję blond-idiotka, nudny i pochopny facet z więzienia i bezbarwni policjanci, a to wszystko wokół stewardessy, której motywacje nie mogą być zrozumiane. Przez cały seans czułem się odepchnięty.

Najważniejszym jednak zarzutem jest koszmarna nuda płynąca z ekranu. Dwuipółgodzinne, leniwe ciągnięcie nieinteresującej historii jest torturą, której przebycie nie daje nam żadnej nagrody w postaci dobrego rozwiązania akcji. Rozwiązanie bowiem następuje bardzo szybko, choć paradoksalnie nie dzieje się w nim prawie nic. Rozsądniejsze by było, gdyby Tarantino swój film jakoś skondensował, ponieważ główny wątek zaczyna się naprawdę zarysowywać dopiero po ok. 30 minutach i rozwija się bardzo wolno, zbyt wolno jak na historię, która jest krótka i trwa stosunkowo niedługo. Zamiast tego mamy często nieinteresujące wywody bohaterów, które zupełnie nie są trafione, a dialogi bawią i interesują widza tylko w niektórych momentach. Nie bardzo jednak wiem, gdzie się podziało to 150 minut filmu. Nic się nie dzieje, warstwa wizualna też nie zachwyca, historia krótka, a czas zmarnowany uciekł bezpowrotnie.

Oprócz szeregu wad "Jackie Brown" ma oczywiście swoje zalety. Przede wszystkim należy pochwalić trafioną jak zwykle w punkt muzykę, która maksymalnie podkreśla klimat. Stare, klasyczne kawałki w połączeniu z rzeczywistością sprzed ponad 30 lat robią naprawdę pozytywne wrażenie. Inną zaletą są niekiedy naprawdę dobre dialogi. Są one obecne głównie w początkowej fazie filmu, gdzie przykuwają uwagę i dają nadzieję na to, że czeka widza udany seans. Później niestety jest gorzej, tak samo jak ze wszystkimi bohaterami i fabułą tego niezbyt udanego filmu. "Jackie Brown", nie bez powodu lekko zapomniany obraz Quentina Tarantino, to pozycja wyłącznie dla zatwardziałych i najwierniejszych fanów tego reżysera.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Jackie Brown" to historia oparta na postmodernistycznej powieści Elmore’a Leonarda "Rum Punch". Jej... czytaj więcej
Pozornie nietypowym dla swej twórczości kryminałem "Jackie Brown" Quentin Tarantino wprawił wielu fanów w... czytaj więcej
Zacznijmy od tego, że filmy Tarantino mają to do siebie, że przeważnie wyróżniają się spośród innych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones