Recenzja filmu

Joker: Folie à Deux (2024)

Film w reżyserii Todda Phillipsa to kontynuacja kultowego Jokera z 2019 roku. Arthur Fleck przebywa w zakładzie psychiatrycznym Arkham i czeka na swój wyrok sądowy. W międzyczasie poznaje Harley QuinnHarley Quinn(Lee) i zakochują się w sobie, do czego dochodzi tytułowe Folie à Deux - bo co oznacza ten tytuł ? Jak podaje Google: to francuskie określenie, które dosłownie tłumaczy się jako "szaleństwo we dwoje" lub "obłęd udzielony". W psychologii oznacza stan, w którym dwie lub więcej blisko ze sobą powiązanych osób dzieli te same urojenia". Bohaterowie po bliższym poznaniu się i dzieleniu się własnym szaleństwem, zakochani śpiewają o tym, jak razem zbudują górę. 

No dobrze, ale jak to wygląda z tym śpiewaniem? Moim zdaniem - dobrze. Utwory są świetnie dobrane, Joaquin Phoenix śpiewa rewelacyjnie, podobnie jak Lady Gaga.

Wszystko jest dobrze zrealizowane, ale osobiście nie nazwałbym tego musicalem. To raczej psychologiczny dramat-thriller z nutą musicalu. Powiem szczerze - ogląda się to znakomicie. Byłem na tym filmie trzy razy w kinie i za każdym razem czułem zarówno smutek, jak i satysfakcje. Smutek, bo historia Arthura ponownie mnie przygnębia - znów jest traktowany przez społeczeństwo jak wyrzutek. Można mu współczuć, i co najważniejsze - można się z nim utożsamiać. Film zachwyca wizualnie - piękne kadry, które są jak piękno wiosennego poranka i praktycznie każde ujecie nadałoby się na tapetę. Aktorstwo - Joaquin Phoenix ponownie dał z siebie 100% i wcielił się w Arthura w sposób fenomenalny. Lady Gaga grała okay, nie był to fenomenalny występ, ale nie był tez zły. To wszystko złagodziło moje obawy przed seansem.

Byłem pozytywnie nastawiony do tego filmu - i miałem rację. Gdy wyszedłem z pierwszego seansu, czułem spełnienie. Dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem. To zdecydowanie nie jest film dla wszystkich, ale na pewno znajdą, się osoby takie jak ja, które go pokochają.