Recenzja filmu

Ostra randka (2012)
Maciej Odoliński
Paweł Wilczak
Sylwia Boroń

Czerwony Kapturek i Wil(cza)k

W materiałach dystrybutora "Ostrej randki 3D"  czytamy jednak, że zamiarem reżysera nie było stworzenie filmu "na serio". W porządku. Nie wymagajmy od szeregowego thrillera problematyzowania
Wśród rozmaitych recept na poprawę kondycji polskiego kina nie brak głosów, że potrzebujemy wyraźnego, sprawnego kina gatunkowego. Z przenikania się uniwersalnych klisz gatunkowych oraz narodowej specyfiki nieraz już urodziło się unikalne połączenie, atrakcyjne nie tylko dla rodaków danego reżysera, ale i nośne poza granicami kraju produkcji. Wystarczy spojrzeć na horrory z Japonii, Hiszpanii czy Francji – atrakcyjne właśnie przez swoją osobność. Postulat jest zatem całkiem słuszny. Być może faktycznie potrzeba nam takich filmów. Ale akurat nie tego konkretnego.

Czego tu nie ma? Nieśmiała studentka na pastwie całego świata. Paweł Wilczak handlujący żywymi organami. Poznański clubbing. Berlińska mafia. Gonitwy, strzelaniny, nawet samochodowy pościg. A przy okazji garść absurdalnych zbiegów okoliczności, scenariuszowych dziur i zupełnie-niechcący-śmiesznych momentów (Paweł Wilczak przywołujący barmana do porządku, Paweł Wilczak wymachujący pistoletem, Paweł Wilczak goniący po korytarzu skrępowaną przez siebie recepcjonistkę). Reżyser Maciej Odoliński chciał podobno dostarczyć widzom silnych emocji. No i dostarczył.  

Wspomniane na wstępie zagraniczne produkcje, oprócz tego, że gwarantują solidną porcję dreszczy, dają się też czytać jako krytyka społeczna (np. "Frontiere(s)"). W materiałach dystrybutora "Ostrej randki 3D"  czytamy jednak, że zamiarem reżysera nie było stworzenie filmu "na serio". W porządku. Nie wymagajmy od szeregowego thrillera problematyzowania tematów handlu ludzkimi organami czy podrywu na Rohypnol. Zwłaszcza że filmowi Macieja Odolińskiego bliżej do kina exploitation niż francuskich horrorowych ekstremów. Mamy co prawda teoretycznie-mrożącą-krew-w-żyłach scenę z biurowym zszywaczem w roli głównej, ale jest tu i ewidentnie robiąca-sobie-dobrze sekwencja w klubie ze striptizem. Problem w tym, że film jest właśnie za bardzo "na serio". Humor, który mógł kupić Odolińskiemu sporo widzowskiej litości, pojawia się tylko przypadkiem, jakby niechcący. Motyw z bohaterką, która biega tu i tam, nosząc w plastikowej torbie własne wnętrzności, aż kipi od slapstickowego potencjału. Oczywiście niewykorzystanego.

Bijąca po oczach paleta barwna to jedyny nawias, w jaki reżyser usiłuje wziąć opowiadaną przez siebie historię. Co jakiś czas pojawiają się nawet fade-outy do czerwonej planszy, prawie jak w "Szeptach i krzykach". To przejaskrawienie kojarzy się zresztą z twórczością Dario Argento (przecież nie z Bergmanem). Tylko że akurat ta czerwień nie jest zbyt "głęboka". Mimo to, podobnie jak w niektórych filmach Włocha, pod płaszczykiem historii z dreszczykiem znajdziemy ewidentnie baśniowy szkielet fabularny. Jeśli kolor sukienki Małgosi (Sylwia Boroń) nie jest wystarczającą wskazówką, że chodzi o Czerwonego Kapturka, to mamy jeszcze babcię (Ewa Szykulska), z którą ma się spotkać bohaterka. No i jest Paweł Wilczak, obsadzony nie tyle po warunkach, co po nazwisku.

Zaiste, nie sposób nie pomyśleć o interpretacji "Czerwonego Kapturka" jako "baśni menstruacyjnej", gdy kamera obficie częstuje nas widokiem zakrwawionych majtek Małgosi (gwoli ścisłości: krew pochodzi z rany na brzuchu). Tak, "Ostra randka" to opowieść inicjacyjna. Zewnątrzsterowne dziewczę, które daje się rozstawiać po kątach wszystkim – od współlokatorki przez koleżankę z pracy po chłopaka (Daniel Misiewicz) – przejdzie przyspieszony kurs asertywności w ekstremalnych warunkach. I nie wszyscy wyjdą z tej afery cało. Trudno tylko powiedzieć, kto ma większego pecha: wpadająca w łapy międzynarodowych handlarzy organami bohaterka czy grająca ją Sylwia Boroń, która występuje już w drugim (po "Oszukanych") spektakularnym knocie sezonu. No i jest jeszcze widz. Tylko mu współczuć.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones