Mam nadzieję, że będzie to stare dobre zakończenie, które kiedyś było tak oblegane i można było przeczytać wspaniałe opka, pozdrawiam i czekamy na nowe:)
Która z Was????
jeszcze ja czytam!!!!
tzn wróciłam z wakacji i czytałam od początku dopiero wczoraj :)
co nie zmienia faktu, że jestem pod ogromnym i miażdżącym wrażeniem! :)
więcej proszę! :)
Witajcie :)
Miałam wczoraj skomentować ale mnie nie wyszło... :P:P No to nadrabiam dzisiaj :):) ;)
Świetna część Zakręcona :) Hmmm... Booth zawsze uratuje Bones.. ;) Ciekawe co dalej... Jak się zachowa Hannah... :) Czekam na cd :P
Widzisz nie tylko ja czytam Twoje wypocinki ;) :P Heh... :):)
Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie :):)
No Zakręcona co z cedeczkiem ? ? :) Czekam z niecierpliwością ;)
PS: Pamiętasz jak namawiałaś mnie na napisanie opowiadanka o "Bones" właśnie napisałam i jest ono na filmwebie... A oto proszę podaję link
http://www.filmweb.pl/serial/Ko%C5%9Bci-2005-233995/discussion/Moja+pierwsza+tw% C3%B3rczo%C5%9B%C4%87+%22Bones%22,1440785
Zapraszam i życzę mam nadzieję miłego czytania ;)
Jej... nie wiem dlaczego ale link nie działa... No więc to jest tytuł tego forum "Moja pierwsza twórczość "Bones" ;)
wcześniej wyskakiwał mi jakiś błąd i nie mogłam dodać cedeka. : > : ) pozdrawiam.
-Nie musisz się tłumaczyć. Przyjechałam po resztę swoich rzeczy. Rozstaliśmy się.-wyjaśniła pakując do torby zawartość szuflady. –To znaczy..Zostawił mnie. Uświadomił sobie że cię kocha, powiedział mi że musimy się rozstać. A następnego dnia ktoś cię porwał. To chyba wszystko.-powiedziała rozglądając się po pokoju. Zapięła torbę po czym podeszła bliżej łóżka. Pochyliła się nad Brennan i spojrzała jej w oczy.- Nie zrań go, dobrze? On nie widzi świata poza tobą. Czułam to gdy tylko wspominał o Tobie. Jesteś jego ideałem. Dla niego nie istnieje nikt ważniejszy od ciebie. Wiedziałam to gdy tylko nas ze sobą poznał. –szepnęła i wyszła z mieszkania.
Gdy następnym razem otworzyła oczy wzeszło słońce. Poszła do łazienki gdzie uczesała się i umyła. Zobaczyła sińce na rękach i szyi , ślady po sznurze i próbie duszenia. Położyła się obok Bootha i zamknęła oczy. Próbowała zasnąć, ale nie mogła. Zastanawiała się nad tym co przeżyła w ciągu ostatnich kilku dni. Poczuła że partner porusza się i spojrzała w jego kierunku.
-Powiesz mi jak udało się wam mnie znaleźć?- spytała cicho.
-To długa historia.- powiedział.
-Mamy dużo czasu.-odpowiedziała zerkając na zegarek. Booth zaczął opowiadać szczegóły śledztwa, każdy dowód jaki mieli, każdy pomysł.
-Dziękuję. Za to że po raz kolejny uratowałeś mi życie. –powiedziała kładąc się na boku, twarzą do Bootha. Jej partner też zmienił pozycję, mogli sobie wreszcie spojrzeć w oczy.
-A ja przepraszam. Że przeze mnie prawie je straciłaś.- odparł. Spojrzała na niego zdziwiona.
-Przecież to nie twoja wina.
-To moja wina że tak ryzykujesz. Nasze partnerstwo nie tak powinno wyglądać. Twoim zadaniem jest badanie szczątek a nie jeżdżenie w teren i kontaktowanie się z mordercami. To moja wina, nie powinienem ci na to pozwolić. Gdybym mógł, zabroniłbym ci tego. Ale nie mogę. Bo wiem ile to dla ciebie znaczy. Przepraszam też za moje zachowanie. Nie miałem dla ciebie czasu, zaniedbałem naszą przyjaźń. Nie zauważyłem że masz kłopoty. Przepraszam.-powiedział szczerze.
-Hannah tu była. Wieczorem, gdy spałeś.-dodała cicho.
-Tak? -spytał zaskoczony.
-Wzięła swoje rzeczy. Powiedziała mi że się rozstaliście.
-Nie pasowaliśmy do siebie. To nie było to czego szukam. –wyjaśnił.
-O czym myślisz? -zapytała patrząc na partnera. Wydawał jej się nieobecny.
-Przypomina mi się nasza ostatnia wspólna sprawa. Ten list pożegnalny.-pokręcił głową.
-Czy ty, gdybyś miał taką możliwość, chciałbyś się z kimś pożegnać?
-Chyba tak. Chciałbym wyznać bliskim, co do nich czułem jak bardzo ich kochałem. A ty?- spytał.
-Miałam taką możliwość.-powiedziała z uśmiechem. Minęło tyle czasu od tamtej chwili, że potrafiła mówić o tym z nieukrywanym spokojem. –Wtedy gdy ja i Jack zostaliśmy zakopani… Hodgins zaczął pisać list do Angeli. Poradził mi żebym też coś napisała. Wzięłam od niego kartkę i długopis ale nie wiedziałam ani co napisać, ani do kogo.
-Z kim się pożegnałaś?- Booth starał się nie patrzeć na siniaki, które widniały na jej szyi i nadgarstkach. Spojrzał jej w oczy, zobaczył jak się uśmiecha.
-Z tobą.
-Powiesz mi co napisałaś? -poprosił.
-Chcesz wiedzieć?- była zaskoczona.
-Oczywiście. –odparł.
-Podziękowałam Ci. –zaczęła. Zobaczyła jego zdziwioną minę i kontynuowała.- Za nasze partnerstwo, za naszą przyjaźń. Że zawsze we mnie wierzyłeś, wspierałeś mnie, że nigdy we mnie nie zwątpiłeś. Że pokazałeś mi co to jest miłość i nauczyłeś mnie kochać. Że nieskończoną ilość razy ocaliłeś mi życie.
-Teraz ja ci dziękuję.-powiedział cicho. –Za te słowa.-mówiąc to znowu spojrzał w jej błękitne oczy. Powoli analizował w głowie każde jej słowo, zastanawiał się czy aby na pewno dobrze usłyszał. Brennan uśmiechnęła się do niego i wiedział że to prawda. Kochała go. Nie chciała się do tego przyznać nawet przed sobą, ale właśnie wyczytał to w jej oczach. Z jej twarzy zniknął uśmiech, ale w jej oczach widział że jest szczęśliwa. Spojrzał na jej usta i zapragnął ich jeszcze usilniej niż zwykle. Przesunął dłonią po jej policzku, delikatnie musnął jej wargi i poczuł jak fala gorąca przeszywa jego ciało. Oderwał się od niej zaskoczony, spojrzeli sobie w oczy.
-To błąd. My… -zaczęła.
-Nie powinniśmy. Wiem. –dokończył za nią. Zanim skończył to zdanie, pochylił się nad nią i znowu ją pocałował.
Leżała i wpatrując się w biały sufit wsłuchiwała się w kojący szum deszczu, w bębniące o szybę krople wody. Zastanawiała się nad tym co dalej. Jak to wpłynie na ich przyjaźń, partnerstwo, na pracę. Kątem oka dostrzegała że jej przyjaciel robi dokładnie to samo. Powoli odwrócił głowę i wyjrzał przez okno. Pierwsze promienie słoneczne zakradały się do pokoju, wiedzieli że za kilka minut zadzwoni budzik i będą musieli wstać. Nagle uśmiechnął się sam do siebie i odwrócił do Brennan.
-I co teraz?- spytał patrząc na nią. Spojrzała mu w oczy i już wiedziała co odpowiedzieć. Partner zobaczył jej minę i z jego twarzy znikł uśmiech.
c.d.n. to jest przedostatnia część jakby coś. : >
Na sam początek powiem, że bardzo się cieszę z cedeczka ;)
Po drugie świetna część... Nie spodziewałam się, że Hannah powie coś takiego Bones, ale jak to się mówi nie oceniaj ludzi po pozorach czy jakoś tak :P:P
Troszkę smutno się kończy, ale nie wyobrażam sobie, żeby nie miałoby być Happy Endu... - musi być... :):) Mam taką nadzieję... :) Z niecierpliwością czekam na cd :)
Pozdrawiam :)
haha : P dziękuję za bardzo miłe słowa ; )
piszę kolejne opko, i powiem ci jedno: nie jestem pewna czy bedzie happy end! : >
a wracając do tego... to została mi ostatnia część. i chcę żeby była happy : > very happy : > chyba . Pozdrawiam.
czytałam twoje opko, nawet nie wiesz jak się cieszę że coś napisałaś. niestety net mi wariuje i nie moge dodać koma na tamtym forum. spróbuję jutro ale musisz wiedzieć że jestem pod wielkim wrażeniem : P
Oj nie ma za co piszę jak jest ;)
He he oj musi być Happy - nie wyobrażam sobie, aby to opoko mogłoby się skończyć inaczej... ;) Heh... no więc nie bądź taka :P:):):)
Dziękuję Ci za miłe słowa... :) Każda taka opina jeszcze bardziej motywuje mnie do pisania ;) Heh... Szkoda, że mnie nie widzisz, bo widziałabyś chyba największego banana na świecie xD :P:P he he... Tobie również dziękuję za bardzo miłe słowa :):):):):)
A i mam nadzieję, że net będzie spokojny i da Ci swobodnie dodawać cedeczki i jeśli chcesz komenty do mojego opoka... ;) A no i ciekawa jestem co tam ciekawego, nowego wymyśliłaś... :P:P No więc czekam... ;)
Pozdrawiam również ;):):):):):):):)
chyba jeszcze dzisiaj dokończę to, i dodam pierwszą część nowego : ) postaram się. do jutra zostało mi 30 minut : P
koniec. krótki i nic nie warty. ale jest happy end. : P
-Czemu tak na mnie patrzysz? -spytała widząc nostalgiczne spojrzenie partnera.
-Zastanawiam się co zrobię jeśli znowu powiesz: nie.
-Rok temu powiedziałeś mi że mamy szansę. Że będziemy razem szczęśliwi. Wierzyłeś w to, w NAS. Przy tobie jestem szczęśliwa. Nie chcę znowu żałować że nie zaryzykowałam. Chcę spróbować. A co jeśli się nie uda?- spytała po chwili milczenia.-Czy nadal będziemy mogli się przyjaźnić?
Booth wzruszył ramionami, przyciągnął ją do siebie. Położyła mu głowę na piersi, cicho westchnęła. Czy tego właśnie chciała? Codziennie budzić się przy nim, zasypiać w jego ramionach. Nie wracać do pustego mieszkania, czuć jego bliskość na każdym kroku. Czuła że bawi się jednym z kosmyków jej włosów, uśmiechnęła się lekko.
-Kocham Cię.-powiedział.
-Ja ciebie też Booth.
-Przepraszam za spóźnienie. –powiedziała Brennan podchodząc do Cam. Stanęła przy stole laboratoryjnym , Booth oparł się o biurko.
-Zwykle gdy się spóźniasz, chodzi o seks. Spaliście ze sobą. –powiedziała Cam z uśmiechem. Zobaczyła piorunujące spojrzenie Brennan.- Wiem, wiem zaraz powiesz mi że pracujecie ze sobą i to wszystko.
-Zamierzałam powiedzieć że oboje jesteśmy dorośli i to co robimy...
-Czyli że wy..-wtrąciła się Angela.
-Dołożę wszelkich starań aby ta sytuacja się nie powtórzyła. –obiecała Brennan.
-Co? Nie! Sypiaj z nim.- powiedziała szybko Cam.
-Miałam na myśli moje spóźnienie.-wyjaśniła.
-Czyli będziecie ze sobą sypiać?- spytał Hodgins.
-Czy tylko ja uważam ze ta rozmowa jest nie na miejscu?- spytała Brennan nakładając lateksowe rękawiczki.
-Podzielam pani zdanie.-powiedział Clark. –To pani prywatna sprawa.
-Ha!- krzyknęła Angela i wyciągnęła rękę do Cam.- Mówiłam że przegracie zakład.-mówiąc to zobaczyła zdziwione spojrzenie Bootha.- Myśleli że to jeszcze trochę potrwa.
-Na co się składacie?- spytał nadchodzący Sweets.
-Wygrała. –wtrącił Hodgins.
-O nie.- powiedział wyciągając portfel.
-Moglibyśmy wrócić do pracy? -spytała Bones. Booth z ledwością powstrzymywał śmiech.
-Wpadnę później.
-Booth! Nie zostawiaj mnie z nimi!- krzyknęła za nim. Angela spojrzała na przyjaciółkę.
-Jak było?- spytała.- Oczywiście zaraz mi wszystko opowiesz. Ze szczegółami.-dodała. Brennan zrezygnowana pokręciła głową i całą uwagę poświęciła badanej kości.
Koniec. : ) krótki i wymuuuszony. : )
---1---
Wiedziała że jej obecność w tym pokoju niczego nie zmienia. Miała świadomość że fakt iż spędziła tu cały dzień nie pomoże mu wrócić do zdrowia. Trzymała go za rękę i patrzyła jak śpi. Był najważniejszą osobą w jej życiu i choć czuła że go traci nie chciała się z tym pogodzić. Po prostu nie mogła. W końcu był jej partnerem, najlepszym przyjacielem. Tylko jemu potrafiła tak bezgranicznie zaufać, powierzyć swoje życie. Zawsze ją ratował, przybiegał w ostatniej chwili a wraz z nim orszak FBI. Przypomniała sobie tamten dzień gdy się poznali. Wygłaszała wykład dla swoich studentów, gdy wszedł na salę. Zadał jej pytanie, na które odpowiedziała krótko i rzeczowo. Od razu zauważyła jego piękne ciemne oczy i czarujący uśmiech. Przypomniała sobie ich pierwszy pocałunek przed barem. Padał deszcz, oboje byli lekko wstawieni. Ale doskonale pamiętała smak jego ust, delikatny zapach perfum. Spojrzała na ich splecione dłonie i zaczęła myśleć o początku ich współpracy. Po rozwiązaniu pierwszej sprawy pokłócili się i do współpracy wrócili dopiero po roku. Od razu się dogadali i zostali przyjaciółmi. Wspierał ją gdy tego potrzebowała, nigdy nie pozwalał jej w siebie zwątpić. Byli razem na dobre i na złe. Przypomniała sobie święta. Jak Caroline zmusiła ich podstępem do pocałunku pod jemiołą. To właśnie ta chwila sprawiła że tamte święta utkwiły im w pamięci. Wszyscy zawsze zgodnie twierdzili że są idealną parą. Że są dla siebie stworzeni i powinni być razem. Kolejne wspomnienie dotyczyło wizyty u Sweetsa niecały rok temu. Gdy pocałował ją i poprosił by zaryzykowała. By dała mu szansę. Poczuła ukłucie żalu gdy przypomniała sobie jego smutne spojrzenie tamtego wieczora. Łzy w jego oczach gdy zapewnił ją że nadal mogą się przyjaźnić i pracować razem. Wtedy nastąpiło siedem miesięcy rozłąki. Potrzebowali tego. By wszystko na spokojnie przemyśleć i zrozumieć jak bardzo są dla siebie ważni. Każdego dnia tęskniła za nim coraz bardziej, nie mogła doczekać się ich spotkania. Chciała znowu spojrzeć mu w oczy i porozmawiać z nim. Po wszystkich rozmowach telefonicznych jakie przeprowadzili, analizowała każde słowo jakie padło z jego ust. Zastanawiała się co teraz robi i jak się czuje. Nie rozumiała swojego dziwnego zachowania i uczuć jakie żywi do partnera. Gdy wrócił i powiedział jej o Hannah starała się okazać zrozumienie. Nie chciała żeby zobaczył jak bardzo ją to zabolało. Następnego dnia przyjechała do D.C i zamieszkali razem. Była dziennikarką i Brennan musiała przyznać że jest taka jak w jego opowieściach. Miła, szczera, troskliwa i czuła. Była wysoką blondynką , miała piękne oczy i cudowny uśmiech. Zobaczyła że Booth otwiera oczy i patrzy na nią ze zdziwieniem.
-Nie musisz tak tu siedzieć. Mówiłem ci już że czuję się znacznie lepiej.- dodał.
-Chcesz żebym sobie poszła?
-Nie. Co ty wygadujesz? –mówiąc to ścisnął jej rękę. –Ale to tylko rana postrzałowa.
-Tylko? Masz szczęście że ominęła wszystkie ważne narządy .
-Wiem, jestem szczęściarzem.- mówiąc to spojrzał jej w oczy.- Dziękuję że tu jesteś. Jak długo spałem?
-Kwadrans. Nie więcej. Strasznie chrapiesz. –dodała.
-Co? Ha, bardzo śmieszne.-powiedział gdy zobaczył jej szeroki uśmiech.
-Powinnam mieć broń, wtedy nie musiałbyś tak często mnie ratować.-zaczęła znowu.
-Bones, uważam że…
-że?- spytała unosząc brew. Wiedziała co zaraz powie.
-Że nie powinnaś mieć broni.
-Dlaczego? Umiem strzelać.
-Czy to że ja umiem ci nie wystarcza?
-Powinnam sama się bronić. Sama o siebie zadbać.
-To że ktoś inny czasem się o ciebie zatroszczy nie oznacza że jesteś bezbronna. Możemy przełożyć tę rozmowę? Jestem na morfinie, gadam głupoty i boję się że się zgodzę. –powiedział z szelmowskim uśmiechem. Usłyszeli pukanie do drzwi i oboje spojrzeli w tamtą stronę. Gdy Brennan zobaczyła Hannah wchodzącą do pokoju cofnęła rękę.
-Kochanie, jak się czujesz?- spytała kobieta podchodząc do łóżka. Pocałowała go w policzek i uśmiechnęła się do niego z troską. –Przepraszam że nie przyjechałam wcześniej. Konferencja się przedłużyła i nie zdążyłam na samolot.
-Nic się nie stało. –powiedział patrząc jej w oczy.
-Jak się czujesz?- spytała.
-Jakby mnie ktoś postrzelił. –powiedział z uśmiechem. –Jest coraz lepiej.-powiedział . Brennan podniosła się z krzesła i chwyciła płaszcz.
-Pójdę już.
-Zostań, proszę.-powiedział cicho patrząc jej w oczy.
-Muszę wpaść do Instytutu. –skłamała i skinęła mu głową. Ruszyła w stronę drzwi, gdy przekraczała próg zatrzymała się i odwróciła głowę. Hannah szczebiotała o sukcesie w swojej pracy i możliwym awansie. Brennan spojrzała na Bootha i ich oczy się spotkały. Nie chciała wracać do pustego mieszkania, ale nie mogła tam dłużej zostać. Wyszła ze szpitala i zobaczyła że drobny deszcz przerodził się w prawdziwą ulewę. Zamówiła taksówkę i oddaliła się w kierunku swojego mieszkania. Wiedziała że to niedorzeczne ale ta myśl nie dawała jej spokoju przez całą drogę do domu. Nawet gdy już usiadła na kanapie z kubkiem gorącej kawy, ubrana w gruby zielony sweter czuła że go traci i co gorsza nie mogła temu zapobiec. Już wcześniej wiedziała że tak się kiedyś stanie. Przecież sam powiedział że ruszy naprzód, że znajdzie kogoś kto go pokocha. Nadal byli przyjaciółmi, Hannah nie chciała tego zniszczyć. Ale jej partner coraz więcej czasu spędzał z dziewczyną niż z nią. Przestali razem świętować zamknięcie spraw, nie jadali razem kolacji. Czuła się oszukana. Booth, Angela, Hodgins, Cam, Sweets. Wszyscy jej przyjaciele mieli bliską sobie osobę, nie byli samotni. Nad nią ciążyło okropne fatum, każdy kogo kochała odchodził od niej. Stopniowo się od niej oddalał tak jak Booth, lub zostawiał z dnia na dzień tak jak jej rodzice. Przez ostatnie kilka lat była naprawdę szczęśliwa. Miała przyjaciół na których zawsze mogła liczyć, którzy nigdy się od niej nie odwrócili. Miała mężczyznę który ją kochał, ale nie mogli być razem. Dlaczego? Wmawiała sobie że na to nie zasługuje . Że jest dla niej za dobry, że to wszystko jest zbyt piękne aby było prawdziwe. Wiedziała że jeśli zaangażowałaby się w jakikolwiek związek, zostałaby zraniona. Nie widziała więc sensu w próbowaniu. Każda jej relacja międzyludzka była z góry skazana na porażkę. Dlatego stała się oschła, nieprzystępna. Tak bynajmniej postrzegali ją inni. Jedynie kilka osób wiedziało że to nieprawda. Nie była pozbawiona uczuć. Potrafiła kochać i kochała. Każdego dnia jej uczucie stawało się coraz potężniejsze, ale wraz z nim rósł strach. Strach przed utratą ukochanej osoby był silniejszy niż potrzeba prawdziwego szczęścia. Wolała być samotna niż patrzeć jak ktoś przez nią cierpi. Nagle gazeta leżąca na stoliku przykuła jej uwagę. Zerknęła na czasopismo należące do Angeli. Była tak podekscytowana gdy opowiadała o urządzaniu pokoju dla swojego dziecka. Mimo że była dopiero w drugim miesiącu ciąży już nie mogła się doczekać jego narodzin. Na okładce było zdjęcie kilkumiesięcznego dziecka. Miało na sobie żółte śpioszki z postacią z kreskówki. Bones uśmiechnęła się i zaczęła się zastanawiać czy kiedyś ona zostanie matką. Czy będzie patrzyła jak jej dziecko dorasta i poznaje świat. Odłożyła gazetę na stół i położyła się na kanapie. Była tak wykończona, że zasnęła gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, a śniła o osobie, którą tak bardzo kochała.
c.d.n. ; >>
Ha ha Zakręcona bardzo się uśmiałam czytając tą ostatnią scenę... xD :):);) he he genialne :) Najbardziej rozwaliło mnie to "-Co? Nie! Sypiaj z nim.- powiedziała szybko Cam. " xD he he super... I warto było czekać na takie zakończenie ;) heh... Wymuszone ?? Czyli masz na myśli, że ja na Tobie wymusiłam zakończenie ??? :P:P:P
A nowe opowiadanko bardzo ciekawie się zaczyna... :):):) Booth leży w szpitalu... i znowu Hannah... :P:P Hmmm... Intryguje mnie bardzo jak teraz zamierzasz namieszać... xD :P:P Z niecierpliwością czekam na cd ;)
A i piszesz bardzo "Bones" :P Zwłaszcza na zakończeniu poprzedniego opoka xD :P:P Fajnie Ci to wychodzi ;)
Pozdrawiam :)
heh. staram się żeby to było jak najbardziej bonesowe.. : > skoro mówis że ciekawie się zaczyna to dodam cedeczka. :>
a co do tego wymuszenia miałam na myśli to , że już nie miałam co wymyślić i nagryzmoliłam takie coś. : P
---2---
-Cieszę się że już jutro wracamy do domu. –powiedział Booth wychodząc na hotelowy balkon. Był piękny, ciepły jak na tę porę roku wieczór. Podwinął rękawy koszuli i rozejrzał się po okolicy.
-Tak . To była trudna sprawa.-odparła opierając się o balustradę.
Uwielbiała takie miejsca. Hotel był położony z dala od miasta, wokół niego rosły majestatyczne lasy. Zamknęła oczy i poczuła jak wiatr rozwiewa jej włosy. Booth nie mógł się opanować i spojrzał na nią ukradkiem. Uśmiechała się lekko i nie wątpił w to, że jest naprawdę szczęśliwa. On od kilku dni odczuwał jedynie zwątpienie. Wątpił czy związek z Hannah to dobry pomysł. Był w niej zakochany, podobała mu się i dobrze się dogadywali. Znowu zerknął na partnerkę. W milczeniu podziwiał jej urodę, napawał się tą chwilą. Zauważał stopniowe zmiany w jej zachowaniu. Wydawała się przemęczona, wiedział że to wina pracy. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z Instytutu. Praca była dla niej wszystkim. Otworzyła oczy, więc odwrócił głowę i spojrzał na niebo.
-Zobacz, spadająca gwiazda.- mówiąc to uśmiechnął się i zamknął oczy. Wiedział że jego partnerka patrzy na niego ze zdziwieniem, zawsze to robiła w takich sytuacjach. Dziwiła się jak dorosły mężczyzna może wierzyć w takie brednie. Mimo to, była jego przyjaciółką i starała się za bardzo nie kwestionować jego poglądów.
-Modlisz się?- spytała.
-Myślę życzenie. –powiedział cicho zastanawiając się czego tak naprawdę pragnie w tej chwili.
-Przecież to nie działa. –powiedziała a on otworzył oczy.-Pomyślałeś już?- spytała zaskoczona. Zwykle zabierało mu to więcej czasu.
-Nie. To nie ma sensu.-powiedział i spojrzał w dół. Przez chwilę w skupieniu obserwował ludzi wchodzących do hotelu.
-Dlaczego? –spytała.
-Bo i tak by się nie spełniło. Masz rację. –odparł i zobaczył jej zdziwioną minę. Zawsze spierali się w tej kwestii, po raz pierwszy przyznał jej rację.
-To czyny sprawiają że coś się zmienia w naszym życiu. Że jesteśmy szczęśliwi. Cokolwiek chciałeś aby się spełniło.. powinieneś po prostu to zrobić.
-Tak sądzisz? –upewnił się, chociaż wiedział że jego partnerka zawsze mówi to co myśli.
-Oczywiście. Chcę żebyś był szczęśliwy. Żeby spełniło się to o czym marzysz, żebyś miał to czego chcesz.-powiedziała odsuwając się od balustrady. Oparła się o nią plecami i spojrzała na partnera.
-A co jeśli to nie byłoby tak wspaniałe jak myślę że jest?
-Nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz.-powiedziała cicho. –Sądzisz że się rozczarujesz?
-Nie wiem. Czyli sądzisz że powinienem to zrobić, bo inaczej się nie dowiem, tak?- spojrzał jej w oczy.
W myślach przeanalizowała jego słowa i pokiwała głową. Przysunął się do niej, uniósł lekko jej głowę i pocałował ją. Mimowolnie zamknęła oczy, poczuła że objął ją w talii. Uniosła ręce w obronnym geście. Gdy ona walczyła z myślami, on całował ją coraz bardziej namiętnie. Przez chwilę chciała go odepchnąć, ale nie potrafiła. Zarzuciła mu ręce na ramiona i przycisnęła go do siebie. Agent przesunął ręką po jej plecach i zanurzył smukłe palce w jej włosach. Dlaczego go nie odepchnęła? Nie chciała niszczyć jego pragnienia.- pomyślała. Nie. Pragnęła tego równie mocno co on. Tak długo z tym walczyli, a teraz nie mogli się od siebie oderwać. Żadne z nich nie myślało w tej chwili o konsekwencjach, o tym że on ma dziewczynę, która go kocha. Że tym samym potwierdzają przypuszczenie że między nimi jest coś więcej niż przyjaźń. W końcu odsunął się od niej i spojrzał jej w oczy.
-Miałaś rację. Było wspaniale. –szepnął i lekko musnął jej usta. Tym razem to ona odsunęła się od niego. Odwróciła się na pięcie i bez słowa zniknęła w swoim pokoju.
Booth usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Po chwili położył się i zaczął wpatrywać się w sufit. Nie mógł uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Niczego bardziej nie pragnął, ale wiedział że to wszystko zmieni. Przez ostatnie kilka miesięcy starał się zapomnieć o uczuciu do Brennan. Poznał Hannah i powoli zaczynał wierzyć że może być szczęśliwy z inną kobietą. Nigdy nie zwątpił w to że to ona jest tą jedyną, teraz tylko ugruntował tą myśl. Zamknął oczy, starał się zasnąć. Wiedział że mu się to nie uda. Chciał z nią o tym porozmawiać. Ale co miał jej powiedzieć? Że żałuje że to się stało, że gdyby mógł, cofnąłby czas? Że to nic dla niego nie znaczy, że nadal są przyjaciółmi? Oboje wiedzieli że to kłamstwo. Chcieli tego mocniej, niż myśleli. Starali się bagatelizować swoje uczucie, ale teraz zobaczyli że jest jeszcze silniejsze niż przypuszczali.
-Gotowa?- spytał gdy następnego ranka zapukała do jego drzwi. Trzymała niewielką czarną torbę ze swoimi rzeczami. Kiwnęła głową i zeszli na dół. Podczas gdy ona wymeldowała ich z hotelu, Booth schował torby do bagażnika. Pięć minut później wsiadła do czarnego SUV’a i ruszyli w milczeniu.
-Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór…- zaczął niepewnie.
-Nie musimy o tym rozmawiać. –powiedziała zapinając pas.
-Przepraszam jeśli cię tym uraziłem. –powiedział cicho. Wiedział że gdyby tak było, miałby na to dowód w postaci złamanego nosa albo innych obrażeń. Nie pozwoliłaby mu się pocałować, gdyby nie fakt że też tego chciała.- Ale muszę ci coś powiedzieć. Chciałbym obiecać że to się nie powtórzy, ale nie mogę. Przyrzekam jednak że nie pocałuję cię jeśli nie będę miał pewności że też tego chcesz.
-To był tylko pocałunek. To niczego nie zmienia. Ty nadal jesteś z Hannah, a ja nadal nie wierzę w miłość. –powiedziała i odwróciła głowę, całą uwagę poświęcając na drodze przed nimi.
c.d.n.
Wow..zakrecona_ , świetne jest to opko!
Jak czytałam to wyobrażałam tę scenę sobie w serialu
i jest jak najbardziej "bonesowa" :]]
Czekam na kolejna część.
Pozdrawiam :)
---3---
Widzisz ponury cmentarz, identyczne nagrobki i idealnie skoszoną trawę. Wokół trumny stoi grupa ludzi, wszyscy ubrani w czarne barwy. Przez chwilę zastanawia cię ten kolor. Dlaczego akurat czerń ma oznaczać żałobę? Zastanawiasz się dlaczego właśnie ten kolor symbolizuję stratę. Ksiądz wygłasza mowę, którą wszyscy słyszą, ale tylko nieliczni jej słuchają. Kilka osób bierze sobie do serca słowa starca, inni pogrążeni w żalu nie zwracają na niego uwagi. Wlepiają spojrzenia w brązową trumnę, wiedząc że w środku spoczywa ktoś bardzo im bliski. Zbiera się rodzina, przyjaciele i znajomi z pracy. Ludzie którym na nim zależało. Oglądając to, zastanawiasz się jak ty byś się czuł wiedząc że umarł ktoś bardzo ci bliski. Ludzie podchodzą i składają białe róże na ciemnej trumnie. Nie zastanawiając się dlaczego ona robi to samo. Patrzy jak jego ciało jest powoli opuszczane w dół. Zwraca uwagę na imię wyryte na drewnianym wieku i mimowolnie wyobraża sobie jego twarz. Wie że nigdy więcej nie zobaczy jego uśmiechu, jego pełnego ciepła spojrzenia. Że nigdy nie powie mu jak bardzo go kochała i nie wyzna jak bardzo jej go brakuje. Ludzie powoli się rozchodzą, zostaje tylko ona i jej najlepsi przyjaciele. Poczuła że ktoś kładzie jej rękę na ramieniu. Miała już dosyć słów pełnych współczucia, przyjmowania kondolencji. Chciała po prostu usiąść z kieliszkiem wina i obejrzeć zdjęcia na których są razem. Wspomnienia. Tylko to jej teraz zostało, chwile które przeżyli razem i które na zawsze utknęły jej w pamięci. Ktoś dotknął jej ręki. Nagle poczuła znajome dławienie w gardle które nieodmiennie towarzyszyło jej w ciągu ostatnich dni. Nie potrafiła opanować łez gdy poczuła że najbliższa jej osoba patrzy jej w oczy. Ich palce splotły się, podobnie jak ich losy wiele lat temu. Nie potrzebowała słów pocieszenia, potrzebowała bliskości. Przyjaciela, który pozwoli się jej wypłakać na swoim ramieniu i zapewni że wszystko będzie dobrze. Zdobyła się na lekki uśmiech i ruszyła w stronę samochodu. W takim stanie nie mogła prowadzić, bez słowa to on usiadł za kierownicą. Otworzyła torebkę, zaczęła szukać kluczyków. Podała je przyjacielowi i usiadła na miejscu pasażera. Ruszyli w milczeniu. Gdy dojechali na miejsce zorientowała się że cisza trwała całą drogę. Weszła do swojego mieszkania, zaprosiła go do środka.
-Booth..-szepnęła i zaczęła łkać. Spojrzał jej w oczy i wziął ją w ramiona.
-Jestem przy tobie. –powiedział cicho lekko ją kołysząc. Mimo że obejmował ją silnymi ramionami nie czuła się pewnie. Nawet nie zauważyła kiedy usiedli na jej kanapie, każdy jej gest i ruch wydawał jej się mechaniczny.
-Codziennie mam do czynienia ze śmiercią. Powinnam umieć sobie z tym radzić.
-Jest inaczej gdy odchodzi ktoś bliski. To powinno być łatwiejsze. –dodał.
-Mój ojciec był zdrowy i silny. Ten drań zamordował go z zimną krwią, odebrał mi ojca tylko dlatego że chciał się zemścić .
-Przykro mi.-powiedział. Pokręciła głową, miała już tego dość.
-Wiem, w końcu wszyscy mi to powtarzają. Chce po raz pierwszy od czterech dni porozmawiać o czymś co nie dotyczy pogrzebu, śmierci mojego ojca. Powiedz, cokolwiek. Muszę przestać o tym myśleć.
-Więc…- zaczął Booth. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Każdy temat wydawał mu się teraz błahostką, nic nie ważnym zagadnieniem. –Wczoraj wieczorem Parker stwierdził że zostanie lekarzem. Chce gmerać ludziom w głowie, powiedział że na pewno zostanie neurochirurgiem.-wysilił się na uśmiech.-Chwilę potem pomagał mi w kuchni i skaleczył się nożem. Zobaczył krew i już mu się odechciało.-zobaczył że rysy jej twarzy łagodnieją, a usta układają się w lekki uśmiech.
-A co u Hannah?
-Oh. Hannah. –powiedział. –Rozstaliśmy się. Stwierdziła że nie może mnie dzielić z tobą. Uznała że między nami coś jest, coś o czym żadne z nas nie chce jej powiedzieć i że ona nie ma z tym szans. Spakowała swoje rzeczy i odeszła tłukąc mi wazon.
-Przykro mi.-powiedziała.
-Mi też. Naprawdę lubiłem ten wazon.
-Ten czarno biały?- spytała. Pokiwał głową z uśmiechem.- Był ładny.
-Cóż. Tak po prostu jest lepiej.
-Więc ty też masz powód żeby się upić.-powiedziała. Wstała i podeszła do barku. Po krótkim namyśle wybrała butelkę szkockiej i położyła ją na stoliku obok dwóch szklanek.
-Wiem że jest weekend, powinieneś być teraz z synem. Tak rzadko się widujecie, nie chcę wam tego odbierać.
-Nigdzie nie idę. Jestem twoim przyjacielem, chcę być teraz przy tobie. Wiem że mnie potrzebujesz.
-Nikogo nie potrzebuję!- powiedziała. Dotknął jej ramienia ale odsunęła się. -Proszę, zostaw mnie. W końcu każdy to kiedyś robi. Wiem że ty też mnie zostawisz.
-Nie zostawię.
-Dlaczego? Dlaczego nie możesz po prostu wyjść, nie oglądając się za siebie?
-Nie mógłbym zostawić mojej przyjaciółki samej w chwili gdy mnie potrzebuje. –powiedział cicho. Przytulił ją mocno, poczuła łzy na policzku. Denerwowało ją to, że płakała, okazywała słabość .- Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym . Za bardzo się dla mnie liczysz, jesteś dla mnie najważniejsza. Za bardzo cię kocham by tak po prostu odejść.
c.d.n
Witajcie :)
Zgadzam się 2 część była jak najbardziej "Bonesowa" ;) ten pocałunek musiał pięknie wyglądać... hmmm... rozmarzyłam się widzisz Zakręcona :P heh...
Jejku a w 3 części przez cały czas chodziło mi po głowie, że to pogrzeb Bootha... Huh... odetchnęłam kiedy przeczytałam "-Booth..."
huh... Nieźle mi ciśnienie podskoczyło xD :P
Piękne zakończenie tej części... Z niecierpliwością czekam na cd :)
Pozdrawiam :)
haha : P wiem, specjalnie starałam się pisać w taki sposób żeby każdy myślał że to on : > :D hehe.
Hmmm... Po bardzo długim, a raczej krótkim przemyśleniu decyduję się, że nie chcę się dowiedzieć teraz tylko chcę się tego dowiedzieć z opoka... :P he he... ;P
Aha... xD :P he he mój błąd xD To przez to, że się kompletnie nie wyspałam w nocy a niedawno dotarłam do domu... :P No więc mam nadzieję, że wybaczysz mi moją niesubordynację... :P xD
A jeśli chodzi o opoko to jak najbardziej chcę :P:P :):):)
---4---
Otworzyła oczy i zobaczyła sylwetkę śpiącego mężczyzny. Swojego najlepszego przyjaciela, partnera. Powoli docierały do niej wspomnienia wczorajszego dnia. Wrócili z pogrzebu jej ojca, usiedli na kanapie w jej mieszkaniu. Rozmawiali popijając szkocką. W końcu Brennan zapytała dlaczego nie może tak po prostu zniknąć z jej życia. Mocno ją przytulił i wyznał że ją kocha. Odsuwając się od siebie, otarli się policzkami. Spojrzała mu niepewnie w oczy, starł łzy z jej policzka. Uśmiechnęła się do niego blado, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Dotknęła jego twarzy, zobaczyła jak przymyka oczy. Pochylił się nad nią i musnął jej usta. Oboje zaskoczeni oderwali się od siebie powoli i znowu zatopili się w swoich oczach. Nie byli zdziwieni tym, dokąd zmierzał ten wieczór. Dziwiło ich to że oboje tak bardzo tego pragną, żałowali że tak długo z tym zwlekali. Znowu się pocałowali, w szaleńczym tempie dotarli do sypialni. Odwróciła się na bok i spojrzała na partnera. Poruszył się lekko gdy dotknęła jego twarzy. Pogładziła jego policzek i zobaczyła jak otwiera oczy. Położył się na boku, podobnie jak ona. W milczeniu wpatrywali się sobie w oczy. Uważał że wspólnie spędzona noc będzie początkiem czegoś nowego. Wiedział że ich związek będzie silny i trwały. Wierzył że jest jedyną kobietą która może dać mu szczęście. Kochał ją i czuł że ona żywi do niego takie same uczucia. Patrzył na nią, widział jak badawczo mu się przygląda. Sądził że rano będą się czuli nieswojo, w końcu przyjaźnili się przez wiele lat i to powinno być co najmniej dziwne. Ale on miał świadomość że chciałby aby tak zaczynał się każdy jego dzień. Chciał budzić się przy niej i powtarzać jej że ją kocha. Czuł że tu jest jego miejsce. Przy kobiecie którą ubóstwiał, z którą chciał spędzić resztę swojego życia. Brennan natomiast zastanawiała się dlaczego to zrobiła. Potrzebowała pocieszenia, ale wybrała złą osobę. Z Boothem to nie mogła być jedna, przelotna i nic nie znacząca noc. Było to najwspanialsze przeżycie jakiego doświadczyła z mężczyzną, ale nie była gotowa na związek z nim. Nie mogła sobie poradzić ze śmiercią ojca i z tym co czuła do Bootha. Nie mogła wyznać mu że go kocha, nie mogła się z nim związać. Powtarzała sobie że nie zasługuje na szczęście które on chce jej ofiarować. Booth wstał i poszedł do łazienki. Odwróciła się na drugi bok i zamknęła oczy. Był środek nocy, nie miała ochoty na rozmowę o tym dokąd zmierza ich związek. Booth wrócił do łóżka, położył się obok niej. Zauważył że śpi więc objął ją mocno. Poczuła delikatne muśnięcie jego warg na swoim karku.
-Kocham Cię Temperance Brennan.-szepnął cicho i zasnął.
Obudził go dźwięk budzika. Otworzył oczy i wyłączył go. Zobaczył że miejsce obok niego jest puste. Wstał i rozejrzał się. Wiedział że znajdzie ją w pracy. Pojechał do swojego mieszkania, gdzie wziął prysznic i przebrał się. Gdy znalazł się w Instytucie, wszyscy byli pochłonięci pracą. Brennan badała szczątki które znaleziono kilka dni temu w rzece.
-Cześć. –powiedział Booth. Hodgins mruknął coś pod nosem nie przerywając pobierania próbek z ciała. Cam uśmiechnęła się do niego, Angela skinęła głową.
-Cześć. –powiedziała Brennan. –Co tu robisz tak wcześnie?- spytała nie odrywając wzroku od badanych kości.
-Przyjechałem zobaczyć jak wam idzie.
-Clark określił narzędzie zbrodni, Hodgins bada włókna. Najprawdopodobniej pochodzą z dywanu, jakiejś wykładziny. Angela ustala przybliżony wzrost sprawcy na podstawie śladów po nożu.
Brennan zdjęła rękawiczki i wyrzuciła je do kosza. Bez słowa ruszyła do swojego gabinetu, Booth poszedł za nią.
–Zawsze rano tak znikasz? –spytał gdy usiadła za biurkiem. Napiła się kawy, włączyła komputer. Cały poranek myślała o Boothie, o tym co między nimi zaszło .
-Przepraszam. –powiedziała. –Nie chciałam spóźnić się do pracy.-wyjaśniła.
-Mogłaś mnie obudzić.-powiedział. Tak, pomyślała. Mogłam. Ale wtedy nie uniknęłabym tej rozmowy.
-Nie widziałam powodu, dla którego miałabym to robić.-Za wszelką cenę chciała pokazać mu że ich relacja się nie zmieniła. Że wspólnie spędzona noc nie miała wpływu na ich przyjaźń. Starała się udawać że nic się nie stało i świetnie jej to wychodziło.
-Nie rozumiem. –powiedział.
-Dziękuję że byłeś przy mnie gdy tego potrzebowałam. Za to że mnie wspierałeś. - powiedziała po prostu. –Jesteś wspaniałym przyjacielem.-dodała cicho. Booth spojrzał na nią zaskoczony. Nie chciała z nim o tym rozmawiać i rozumiał to. Bolało go jednak że zachowuje się jakby nic się nie stało.
-OK. –powiedział. –Pójdę już. Widzę że masz dużo pracy. –dodał i wyszedł. Chwilę później do jej drzwi zapukała Camille.
-Chciałaś ze mną rozmawiać? –spytała Cam. Brennan poprosiła ją by usiadła.
-Chciałabym prosić cię o kilka dni urlopu.
-Urlopu?- spytała zaskoczona.-Temperance Brennan prosi mnie o kilka dni wolnego? -spytała z niedowierzeniem.- Oczywiście. Kiedy?
-Muszę wyjechać jeszcze dzisiaj, chciałabym skończyć wcześniej.
-Kiedy wrócisz?
-Nie jestem pewna. Uprzedzę cię o tym telefonicznie.-mówiąc to wstała i ubrała płaszcz.
-Dobrze. Brennan?- spytała patrząc jak jej pracownica zapina guziki.
-Wiem co robię. –powiedziała uprzedzając jej pytanie. Pożegnała się i wyszła z Instytutu. Nie miała pojęcia ani gdzie wyjedzie, ani na jak długo. Była pewna tylko jednego. Musiała to zrobić.
c.d.n
Świetna część :) ...Wspólna spędzona noc... - a zapowiadało się tak pięknie... Ale to jest za piękne aby było prawdziwe - przynajmniej nie tak szybko :P:P he he... Jej co ta Bones robi... Ciekawe gdzie pójdzie... itp... z niecierpliwością czekam na cd :)
hehe : P zobaczysz co robi. : P musi to zrobić, bo inaczej nie byłoby dalszej akcji. : >
musiałam namieszać, nie? : P a jej przyda się odpoczynek od pracy. : P kto wie,.. może wcale nie wróci. : > pamiętasz co mówiłam o happy endzie? że chodzi mi po głowie takie opko z very sad endem : P
---5---
Usiadła na ganku niewielkiego domku nad jeziorem. Miała tu wszystko czego potrzebowała. Dostęp do Internetu, zasięg w telefonie i zapasy na kilka tygodni. Ciszę i błogi spokój. Tego ostatniego potrzebowała najbardziej. Musiała odpocząć od miasta , od ciężkiej pracy i kłopotów w życiu prywatnym. Z każdym dniem coraz bardziej radziła sobie ze śmiercią ojca. Wiedziała że taka jest kolej rzeczy, ludzie rodzą się i umierają, że nie mogła temu zapobiec. W myślach dziękowała ojcu za chwile które spędzili razem, że pokazał jej piękno nauki i wiedzy. Już raz pogodziła się z jego odejściem , wiedziała że poradzi sobie i tym razem. Przyniosła z kuchni dzbanek mrożonej herbaty i sałatkę. Powoli skubała zieleninę i zerknęła w stronę komórki. Miała zamiar zadzwonić do Angeli i do Bootha by zawiadomić ich o swoim wyjeździe. Obojgu nie chciała powiedzieć dokąd się udaje ani kiedy wraca, miejsce jej pobytu znała jedynie Cam , która obiecała że nikomu nie wyzna gdzie się podziewa. Najpierw zatelefonowała do przyjaciółki. Po długiej i wyczerpującej rozmowie z Angelą wreszcie zadzwoniła do Bootha.
-Brennan? -upewnił się.-Dlaczego dzwonisz o takiej porze?- spytał. Zerknęła na zegarek i zobaczyła że jest bardzo późny wieczór.
-Chciałam Ci powiedzieć że wyjechałam.
-Wyjechałaś?
-Mhm. Nie chciałam żebyś dowiedział się w Instytucie, więc dzwonię.
-Gdzie jesteś?- spytał.
-Poza miastem.
-Kiedy wrócisz? -spytał.
-Nie wiem.
-W tym tygodniu? W następnym?
-Nie wiem.-powiedziała znowu.
-Kiedy ze mną porozmawiasz?
-Najpierw muszę sobie to wszystko poukładać.-odparła.
-Dlatego wyjechałaś?- spytał.
-Tak. Muszę przemyśleć parę spraw, zastanowić się nad tym wszystkim.
-Rozumiem. Mogę ci w tym jakoś pomóc?
-Nie. Sama muszę sobie z tym poradzić.-powiedziała. Przez chwilę milczeli więc dodała.-Muszę już kończyć.
-Obiecaj że będziesz na siebie uważała.
-Obiecuję.-powiedziała szczerze i rozłączyła się. Odłożyła telefon na drewniany stolik i weszła do domu. Dom był urządzony w sposób nowoczesny ale bardzo przytulny. Nie rozmawiała jeszcze z jego właścicielem o okresie najmu, sama nie wiedziała jak długo tu zostanie. Poszła na górę, wzięła prysznic. Położyła się chociaż wiedziała że nie uda jej się zasnąć. Myślała o tym dokąd zmierza jej relacja z Boothem. Czy była gotowa na poważny związek z nim? Z jednej strony bardzo tego chciała. Kochała go i chciała spędzić z nim resztę życia. Z drugiej strony jednak bała się tego. Nie wiedziała czy będzie potrafiła go uszczęśliwić, dać mu to czego on najbardziej pragnie-rodzinę. Jej rodzice porzucili ją gdy była nastolatką i trafiła do rodziny zastępczej. Potem do kolejnej, jeszcze jednej i tak w kółko. Nie wiedziała czy jest gotowa na taki krok.
Dwa dni później.
Usiadła na drewnianych schodach prowadzących do jej domku. Czuła chłodne krople deszczu na swojej skórze. W ciągu kilku dni jakie spędziła dużo myślała . O Boothie, Angeli , o pracy. Usłyszała przejeżdżający samochód, co zdarzało się niezwykle rzadko w tej okolicy. Jeszcze bardziej zdziwił ją czarny SUV parkujący na podjeździe. Drzwi samochodu otworzyły się i zobaczyła swojego partnera. Miał na sobie jeansy , czarny T-shirt i zieloną kurtkę. Nagle opuściła go pewność siebie, która towarzyszyła mu przez całą drogę. Wystarczyło że ją zobaczył i wiedział że nie może się teraz wycofać. Miała na sobie ciemne dresowe spodnie, podkoszulek. Siedziała na ganku mimo że drobny deszczyk powoli przeradzał się w ulewę.
-Co tu robisz?- spytała. Zerknęła na przyjaciela, zobaczyła że lekko się uśmiecha. Usiadł obok niej na schodach, spojrzał jej w oczy i odpowiedział.
c.d.n
pomyślałam że co mi tam, dodam : P W końcu to dla was to piszę. Chcecie czytać? To czytajcie : ) Pozdrawiam.
wspaniałe opowiadanie!!!!! śledzę je od początku ale po prostu brakowało mi słów, żeby zdobyć się na jakiś komentarz.
Zakręcona idealnie odzwierciedlasz ich relacje. Uwielbiam to opowiadanie i zaznaczam, że chcę i proszę więcej! :)
No pewnie Zakręcona, że musiałaś namieszać... ;) A co do Happy Endu - to pewnie, że pamiętam ;)
Oczywiście, że chcę czytać Twoje opowiadanko... :) Popieram Wszystkich na tym forum co piszą na temat Twojego pisania :) :)
Ta część jest super !!! :):) Normalnie serial "Kości" ;) Genialnie :) Skończyłaś w takim momencie, .że ach.. i co on powiedział ? :P Czekam na cd :)
Pozdrawiam Wszystkich fanów "Bones" :):):)
dziękuję za wspaniałe komentarze. : ) Od razu nabieram chęci do dalszego pisania. : ))
muszę dodać że wczoraj obejrzałam film z Davidem Boreanzem... Upojne wakacje. Miło zobaczyć go jako największego przystojniaka w mieście który jest szantażowany przez 3 nastolatki. ; )) Polecam. ; >>
Hmmm... niezła zapowiedź filmu ;) A gdzie obejrzałaś ten film ? Na ekranie swojego telewizorka czy gdzieś indziej... ?? :P
na wwww.ekino.tv ogólnie wiesz.. opinie filmu są na filmwebie niezbyt przychylne, ale jeśli ktoś lubi Davida to wiesz.. miła odmiana zobaczyć go w takiej roli . ; ))
Nom niezbyt przychylne.. właśnie sobie sprawdziłam i wypowiadają się negatywnie na temat tego filmu.. No ja go bardzo lubię i może zobaczę sobie ten film ;)
---6---
-Musimy porozmawiać. –powiedział cicho. Odwrócił głowę i rozejrzał się po okolicy.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?- spytała.
-Od Camille.
-Powiedziała ci?
-Po wielu godzinach próśb i zapewnień że muszę się z tobą zobaczyć. Chcę ci powiedzieć że dużo o nas myślałem.
-Wiem. Też myślę o tym bez przerwy.
-Dlatego tu przyjechałaś?
-Musiałam uporać się ze śmiercią ojca, z tym co do ciebie czuję, odpocząć od pracy.
-O tym co do mnie czujesz?- upewnił się.
-Mhm. Czy powiedziałam to niewyraźnie?
-Nie . Po prostu chciałem się upewnić czy dobrze słyszę.
-Może powinieneś iść do lekarza?
-Po co?
-Wiesz… zbadać słuch.
-Co? Chodzi mi o to że nie mogę w to uwierzyć.
-Wiem. W końcu to ja. –powiedziała.
-Tak. Ty jesteś.. –zaczął ale nie pozwoliła mu dokończyć.
-Oschłym i pozbawionym uczuć naukowcem, który nie wierzy w istnienie czegoś takiego jak prawdziwa miłość?- spytała.
-Nie. Piękną, troskliwą, czułą i niezwykle inteligentną doktor antropolog. Sądziłem że ktoś taki nie zwróci na mnie uwagi. Nadal myślę że na ciebie nie zasługuję.
-Dlaczego?
-Masz wszystko. Ja jestem agentem FBI, samotnym ojcem, byłym snajperem który zabił wiele osób.
-Ja widzę w Tobie najbardziej czułego, czarującego i przystojnego agenta FBI. Który jest cudownym ojcem i najlepszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek poznałam.
-Dziękuje.
-Za co? Stwierdziłam fakt.-powiedziała cicho.
-Pięknie tu.
-Tak. To idealne miejsce na rozważania. Cisza, spokój.
-Jak na bezludnej wyspie. Czy tu w ogóle są jacyś ludzie?
-Jesteśmy my. Dlatego wybrałam to miejsce. Chciałam być sama.
-Jeśli chcesz mogę zaraz pojechać.-powiedział.
-Nie. Postanowiłam że jutro wrócę do domu, więc możesz zostać.
-Zniesiesz to jakoś?- spytał z uśmiechem.
-Co?
-Moją obecność tutaj.
-Postaram się.
-Postanowiłem że tym razem nie poddam się tak łatwo. Kocham Cię, chcę żebyś dała mi szansę. Żebyś tym razem zaryzykowała.
-To szaleństwo.-powiedziała po chwili widząc jego uśmiech. Właśnie tego jej brakowało przez ostatnie kilka dni. Tego szczerego uśmiechu, który sprawiał że miękły jej kolana. Tego spojrzenia brązowych oczu, które teraz przypominały barwą mleczną czekoladę. Z rozmyślań wyrwał ją głos Bootha.
-To wcale nie jest szalone. Zaraz pewnie udowodnisz mi że to bardzo racjonalna decyzja.
-Emocje i rozsądek? To przeciwność.-wyjaśniła. Wstała i poszła do kuchni, on bez słowa ruszył za nią. Oparła się o blat kuchenny i spojrzała na partnera.
-Może być spaghetti?- spytała. Pokiwał głową i stanął obok niej.
-Pomogę Ci.
-Nie musisz.
-Ale chcę Ci pomóc. Powiedz tylko co mam zrobić.-powiedział.
Jedli w ciszy przygotowaną wcześniej kolację. Deszcz bębnił o szyby i poza tykaniem zegara był to jedyny dźwięk jaki do niej docierał. Cały czas myślała o tym co powiedział na ganku. Że ją kocha, że się nie podda. Znowu zadawała sobie te same pytania co kilka nocy wcześniej.
-Czy sądzisz że mogłabym dać ci szczęście? -spytała nawijając na widelec nitkę makaronu.
-Każdego dnia sprawiasz że czuję się szczęśliwy.
-A to wszystko czego pragniesz? Małżeństwo, dzieci, prawdziwa rodzina.
-Wiem jakie jest twoje zdanie odnośnie kwestii małżeństwa. Jeśli ty nie potrzebujesz tego świstka papieru to ja też nie.
-Na pewno?
-Jeśli kiedyś się na to zdecydujesz to się pobierzemy. Nie chcę żebyś zmieniała swoje poglądy. Nie chcę żebyś cokolwiek zmieniała. –powiedział.