Artykuł

"OZ" - wrota do piekieł

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/%22OZ%22+-+wrota+do+piekie%C5%82-69952
Opowiadający o więziennej codzienności "OZ" położył fundamenty pod współczesne, ambitne seriale. Jego twórcy powiedzieli o seksie, przemocy i nietolerancji to, o czym inni bali się choćby pomyśleć.

W pierwszej połowie lat 90. włodarze amerykańskich stacji naziemnych trafili do raju. Wypracowana przez kilkadziesiąt lat formuła telewizyjnej rozrywki została doprowadzona do perfekcji. Widownia rosła, liczące się grupy konsumenckie miały swoje przebojowe seriale. Jednym z kluczowych elementów sukcesu było unikanie kontrowersji. Kiedy tylko któryś z programów próbował wystąpić przed szereg, kończyło się to bolesną porażką. Tak było z przebojowym sitcomem "Ellen". W 1997 roku w jednym z odcinków jego gwiazda Ellen DeGeneres dokonała publicznego coming outu. Ameryka przeżyła szok. Widzowie natychmiast odsunęli się od serialu. Spadający poziom oglądalności sprawił, że "Ellen" w 1998 roku zeszła z anteny, a sama DeGeneres została odsunięta od telewizji na kilka lat.


"Ellen"

Postępowanie naziemnych stacji telewizyjnych sprawiało, że bardzo silne były w tym czasie wszelkie organizacje broniące wartości rodzinnych i moralności. Im chętniej seriale NBC, ABC, CBS i FOX były oglądane, tym głośniej mówiło się o demoralizacji młodzieży. Z obawy przed utratą gigantycznych zysków właśnie na początku 1997 roku wprowadzony został system kategorii wiekowych dla programów telewizyjnych. Mało kto wiedział wtedy, jak bardzo przyda się on już za parę miesięcy.

Sukcesy stacji naziemnych okazały się solą w oku ewoluujących stacji płatnych. Telewizyjny raj zdawał się być poza ich zasięgiem, ale w latach 90. kablówki zaczęły coraz intensywniej działać ta sytuacja się zmieniła. Na pierwszy ogień poszły seriale półgodzinne. Przez długi czas nikt nie był na tyle odważny, by zdecydować się na otwartą wojnę w obszarze seriali godzinnych. W 1997 roku stacja HBO postanowiła jednak stanąć do walki. Wystawiła ciężkie działa, pokazując to, czego nigdzie indziej nie odważono by się puścić. Dla organizacji stojących na straży moralności był to prawdziwy Armageddon. Przekroczono niewysłowioną granicę, a telewizja już nigdy nie miała być tym samym medium. Wszystko za sprawą serialu więziennego "OZ", którego pierwszy odcinek nadano 12 lipca 1997 roku.



Jeszcze przed premierą wiadomo było, że nie będzie to tylko "gra wstępna". HBO podeszło do pomysłu poważnie i swój pierwszy serial godzinny zamówiło od człowieka o sporym doświadczeniu telewizyjnym. Twórcą "OZ" był bowiem Tom Fontana, który wcześniej dla stacji NBC stworzył superprzebój "St. Elsewhere" - wielokrotnie nagradzany statuetkami Emmy, który otworzył drzwi do kinowej kariery Denzelowi Washingtonowi. Jego drugim hitem był "Wydział zabójstw Baltimore" na podstawie książki Davida Simona, którą ten później wykorzystał do stworzenia serialu "Prawo ulicy".

Fontana znał świat telewizji od podszewki i wiedział, jakie są słabe punkty seriali prezentowanych amerykańskiej widowni. Postanowił wykorzystać je w sposób bezwzględny, akcentując potencjał drzemiący w stacjach kablowych. Wśród nich najważniejsza była wolność twórcza i pozorny brak cenzury. Fontana postawił na realizm w wydaniu niemożliwym do zaakceptowania przez stacje naziemne. Stworzył całą gamę barwnych postaci, dzięki którym był w stanie bez ogródek pokazać różne aspekty życia więziennego. Piekło ludzkiej egzystencji zawitało do bezpiecznych salonów i sypialni.

"OZ" przekroczyło wszystkie ówcześnie obowiązujące granice dotyczące pokazywania przemocy. W telewizji miała ona dotąd bardzo umowny charakter. Owszem, było sporo strzelanin, bijatyk, pościgów, ale bardzo mało krwi. Nawet kiedy na ekranie pojawił się jakiś trup, raczej nie szokował. Tymczasem w "OZ" przemoc stanowiła jeden z głównych elementów fabuły. Ekran ociekał krwią bardziej niż w medycznym serialu "Ostry dyżur". Przemoc pojawiała się w różnych aspektach, od zwyczajnych burd, przez brutalne gwałty, po bezwzględne morderstwa. Scena tatuowania swastyki na pośladkach jednego z głównych bohaterów należy do łagodniejszych, jakie pokazano w pierwszym sezonie.


"Oz"

Przemoc w "OZ" idzie w parze z przekleństwami i narkotykami. W stacjach naziemnych wulgarne słownictwo nie miało racji bytu. Zastępowano je barwnymi eufemizmami, które rozmijały się z uliczną mową. Budowano w ten sposób fikcyjny obraz Ameryki jako kraju o wysokiej kulturze słowa. W "OZ" zrezygnowano z tego mitu. Fontana stworzył cały fikcyjny słownik więziennego slangu, który został później zaadaptowany przez ulicę. To właśnie dzięki "OZ" dziś łatwiej jest usłyszeć wulgaryzmy w telewizyjnych hitach niż kinowych przebojach.

W świecie "OZ" narkotyki są równie powszechne jak powietrze czy woda. Są one źródłem władzy i ekonomicznego sukcesu, sposobem na radzenie sobie z traumą i postępującą dehumanizacją, a dla niektórych – po prostu przekąską. Wcześniej w telewizji pojawiały się rzadko, prawie zawsze symbolizując upadek. Strażnicy moralności wychodzili z siebie, kiedy w "OZ" widzieli bohaterów upojonych władzą i narkotykami lub też kiedy okazywało się, że abstynenci są większymi bydlakami niż narkomani.


"Oz"

"OZ" stało się kamieniem milowym, jeśli chodzi o udostępnienie czasu antenowego innym rasom. Telewizja naziemna była przeraźliwie "monochromatyczna" – zmieniał się tylko stopień opalenizny białych bohaterów. Spośród dziesięciu najpopularniejszych seriali 1997 roku tylko w dwóch w gronie głównych bohaterów byli przedstawiciele innych ras: w "Ostrym dyżurze" (Eriq La Salle i Gloria Reuben) oraz "Dotyku anioła" (Della Reese). Tymczasem w "OZ" w głównych rolach można było zobaczyć nie tylko czarnoskórych aktorów, ale – co jeszcze ważniejsze – także  latynoskich. Fontana i spółka znakomicie wygrali rasowe stereotypy, otwierając jednocześnie przed Latynosami możliwość grania ról, o których wcześniej nie mogli nawet marzyć.

Kolejnym tabu, które przełamało "OZ", był sposób pokazania homoseksualizmu. Niepisane prawo kina i telewizji owych czasów mówiło: nie ma miejsca dla gejów i lesbijek. Jeśli już się pojawiali, ich seksualność pozostawała niedopowiedziana, nie było mowy o pokazywaniu intymnych relacji. Wyjątek robiono dla wzruszających historii o umieraniu gejów na AIDS (Tom Hanks wykazał się w "Filadelfii" taką "odwagą", że nagrodzono go Oscarem). Tymczasem w "OZ" Amerykanie po raz pierwszy zobaczyli gwałt na mężczyźnie i to bez jakiejkolwiek cenzury. Zaś od drugiego sezonu mogli się pasjonować historią nieszczęśliwej, pełnej przemocy, ale i prawdziwego uczucia miłości Beechera (Lee Tergesen) i Kellera (Christopher Meloni). W porównaniu z nią fabuła tak przez wielu wychwalanej "Tajemnicy Brokeback Mountain" jawi się naiwnie i jednowymiarowo.


"Tajemnice Brokeback Mountain"

"OZ" wyróżniało się na tle innych produkcji (nie tylko telewizyjnych, ale i kinowych!) stosunkiem do nagości. Dla obrońców moralności pokazanie penisa równoznaczne jest z pornografią. Tymczasem w serialu Toma Fontany nagi mężczyzna był codziennością. Do dziś "OZ" zaskakuje odwagą i bezpruderyjną naturalnością. Należy bowiem pamiętać, że nagość wciąż jest tematem tabu, na którego przełamanie mogą pozwolić sobie tylko nieliczni. Nawet wielkie wytwórnie filmowe starają się jak tylko mogą przykrywać ludzkie ciała w obawie przed kategorią wiekową NC-17, która eliminuje szanse na komercyjny sukcesu.

Każdy z wymienionych powyżej elementów sam w sobie jest "pocałunkiem śmierci" dla telewizyjnej produkcji, zaś w "OZ" pojawiły się wszystkie naraz. Mimo to serial nie zniknął po pierwszym sezonie. Powód był tylko jeden: poziom artystyczny. Każdy odcinek to misterna konstrukcja dopracowana do ostatniego szczegółu. Mistrzowski scenariusz, rezygnacja ze stereotypowych postaci na rzecz złożonych psychologicznie bohaterów i odwaga w poruszaniu trudnych tematów bez uproszczeń sprawiły, że widzowie z zapartym tchem śledzili losy więźniów i pracowników zakładu penitencjarnego.


"Oz"

Tom Fontana zburzył mur oddzielający stacje naziemne od kablowych. Udowodnił, że łącząc wysoki poziom merytoryczny z odważnymi treściami, HBO może stać się realną alternatywą dla "porządnickiego" prime-time'u. Pierwszy krąg telewizyjnego piekła został zdobyty i okazało się, że chętnych do przebywania w nim telewidzów były miliony. Jednak HBO nie miało złudzeń, że "OZ" było zbyt skrajne w prezentowanych treściach, by mogło stać się naprawdę wielkim komercyjnym sukcesem. Szefowie stacji nie zignorowali lekcji i wykorzystali zdobyte doświadczenie przy kolejnych projektach. Bohaterowie "Rodziny Soprano" przypieczętowali los telewizji.

***

Więcej tekstów publicystycznych znajdziecie w dziale "Filmweb24 Magazyn", gdzie regularnie będą się ukazywały eseje, felietony, recenzje, wywiady i relacje z festiwali filmowych.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones