Paramount Pictures bardzo chce doprowadzić do realizacji własnej komedii kryminalnej
"Gliniarz z Beverly Hills IV". Problem polega na tym, że najwyraźniej nikt nie ma pomysłu, jak "ugryźć" temat kontynuacji. W efekcie projekt wypadł właśnie z dystrybucyjnych planów studia.
Przed rokiem wytwórnia ogłosiła, że czwarta część przygód Axla Foleya trafi do kin w marcu 2016 roku. Później pojawiły się sugestie, że jeszcze latem 2014 roku rozpoczną się zdjęcia. Tymczasem w styczniu okazało się – i ogłosił to sam
Eddie Murphy – że film wciąż nie ma scenariusza. Najwyraźniej cztery miesiące później sytuacja wcale nie jest lepsza. A zatem wciąż nie wiemy nic na temat fabuły ani tego, kto oprócz
Murphy'ego pojawi się na ekranie.
Hollywood od dłuższego czasu próbuje znaleźć sposób na odświeżenie jednej z bardziej popularnych serii kinowych lat 80. ubiegłego wieku. W 2001 roku nad scenariuszem biedził się
Jason Richman. Dwa lata później reżyserem został
Martin Brest. W 2006 roku podjęto kolejną próbę. I znów nic z tego nie wyszło. Następnie scenarzystą był
Derek Haas, a o projekcie zrobiło się głośno w 2009 roku, kiedy to ogłoszono, że zagra w nim
John Ashton.
Na początku drugiej dekady XXI wieku porzucono pomysł kinowego sequela i zamiast tego próbowano zrealizować serial. Jego bohaterem miał być syn Foleya, a odcinek pilotowy kręcił
Barry Sonnenfeld. Projekt trafił do kosza i wtedy też powrócono do planów kinowego
"Gliniarza z Beverly Hills IV". Jego reżyserem ma być
Brett Ratner. Ale czy i kiedy obraz powstanie, tego nie wie nikt.