W sobotę dowiedzieliśmy się, że
"Deadpool 2" nie ma reżysera.
Tim Miller, autor części pierwszej, opuścił projekt z powodu "niemożliwych do pogodzenia różnic artystycznych". Pierwsze doniesienia sugerowały, że przyczyną odejścia
Millera był konflikt z gwiazdą, i zarazem główną siłą sprawczą kryjącą się za widowiskiem,
Ryanem Reynoldsem o to, kto ma zagrać Cable'a. Teraz jednak portal The Wrap podaje, że sprawa była znacznie poważniejsza i że relacje między reżyserem a aktorem już od wielu miesięcy nie były najlepsze.
The Wrap podaje, że panów podzieliły fundamentalne różnice co do kierunku, w jakim powinien pójść
"Deadpool 2".
Reynolds oraz scenarzyści jedynki
Rhett Reese i
Paul Wernick (na których aktor tak bardzo polega, że z własnej kieszeni opłacił ich pobyt na planie oryginału) chcieli pozostania przy formule pierwszego filmu. Marzył im się kolejny tani i szalony film. Tymczasem
Tim Miller pragnął, żeby dwójka była wysmakowanym wizualnie widowiskiem mogącym konkurować z produkcjami Marvela. Reżyser chciał też, żeby
"Deadpool 2" kosztował trzy razy tyle, ile wydano na część pierwszą, czyli co najmniej 170 milionów dolarów.
Jedna z osób związanych z projektem powiedziała The Wrap, że
Miller i
Reynolds zaprezentowali sprzeczne ze sobą koncepcje filmu i tylko jeden z nich był tak naprawdę sequelem
"Deadpoola". Portal twierdzi ponadto, że problemy narastały już od kwietnia, kiedy
"Deadpool 2" został oficjalnie ogłoszony. Mediatorem pomiędzy reżyserem a gwiazdą i scenarzystami był ówczesny szef 20th Century Fox Jim Gianopulos. Ale ten odszedł ze stanowiska 1 września, a nowa szefowa Stacey Snider najwyraźniej nie miała do panów cierpliwości.
Ostateczny rezultat znamy. 20th Century Fox poparło wizję
Reynoldsa i scenarzystów.
Millerowi zaoferowano zaś posadę reżysera widowiska
"Influx", kolejnego ważnego projektu studia. Kto zajmie jego miejsce w
"Deadpoolu 2", tego na razie nie wiadomo.