Warner Bros. odkrył formułę na produkcję kryptonitu. Jest ona dziecinnie prosta i wygląda tak:
Ben Affleck + Batman. Wniosek taki nasuwa się podczas czytania najnowszych niepotwierdzonych informacji portalu Heroic Hollywood.
Według strony szefowie Warnera są zachwycenie
Benem Affleckiem w roli Mrocznego Mściciela w filmie
"Batman v Superman: Świt sprawiedliwości". Dlatego też chcą, żeby Batman został umieszczony w możliwie największej liczbie scen. Ma się to odbyć nawet kosztem czasu ekranowego Supermana.
"Batman v Superman: Świt sprawiedliwości" jest obecnie w fazie postprodukcji, a zatem również montowania ostatecznej wersji. Podobne naciski są zaś całkiem zrozumiałe.
Ben Affleck ma specjalny status u Warnera i chyba tylko
Christopher Nolan cieszy się w wytwórni równie bezgranicznym zaufaniem. Tymczasem
Henry Cavill wciąż musi udowodnić swoją wartość. Nie pomogła mu w tym ostania produkcja
Guya Ritchiego "Kryptonim U.N.C.L.E.", która w Stanach spotkała się z dość chłodnym przyjęciem wśród widzów.
Pozycja Supermana w tym filmie już wcześniej nie była zbyt silna. Przypomnijmy, że pierwotnie widowisko miało być
"Człowiekiem ze stali 2". Później zaczęto dodawać kolejnych bohaterów znanych z komiksów DC. Ostatecznie dołączony został również Batman, a film zmienił tytuł na obecny
"Batman v Superman".
Ile Mrocznego Rycerza będzie na ekranie kinowym, o tym przekonamy się już w marcu.