Fani gier wideo oraz spora część kinomanów pewnie odetchnie z ulgą. My jednak będziemy się upierać, że to wielka strata, a świat będzie teraz mniej kolorowy. Otóż niemiecki reżyser
Uwe Boll kończy karierę. Powód? Nie stać go już na kino autorskie, któremu przez całą karierę hołdował.
Getty Images © Charley Gallay W rozmowie z magazynem Metro
Boll wyjaśnił:
Rynek kina domowego umiera. Wpływy z niego spadły o 80% w ciągu ostatnich trzech lat. Nie stać mnie na kręcenie kolejnych filmów. Od 2005 roku wkładam w produkcję filmów własne pieniądze. I gdybym nie kręcił głupich adaptacji gier, to nie mógłbym powiedzieć, że mam wystarczająco dużo środków, by zrealizować na przykład film o Darfurze. Nie potrzebuję Ferrari, nie potrzebuję jachtu. Zainwestowałem swoje pieniądze i je straciłem.
Cóż, można
Bollowi odmówić talentu, ale nie pasji do kina i poświęcenia dla X Muzy. Przez ostatnie lata reżyser starał się pogodzić "głupie adaptacje gier" z ambitnymi projektami takimi jak
"Auschwitz", wspomniany film o Darfurze, czy piętnujący chciwych bankierów akcyjniak
"Mściciel z Wall Street". Niestety, wszystkie próby przyniosły równie mizerne skutki - tak finansowe, jak i artystyczne. Jego najlepszym obrazem w zgodnej opinii internetu, graczy i krytyków filmowych, może być wciąż
"Postal" - rzecz głupia i formalnie skandaliczna, ale przynajmniej bezkompromisowa i niepozbawiona satyrycznego zacięcia. Oczywiście, na podstawie gry.
Ostatnim filmem Bolla będzie
"Rampage: President Down", opowieść o morderczym ekstremiście, który dokonuje zamachu na prezydenta, a następnie broni się w leśnej głuszy przed małą rządową armią.