Recenzja filmu

Prywatne życie Pippy Lee (2009)
Rebecca Miller
Robin Wright
Alan Arkin

Niepokoje utrzymanki

Subtelna, zbudowana z kapitalnych aktorskich portretów opowieść o kobiecych niepokojach raczej uwodzi niż porywa. Dobrze, że przy okazji dotyka prawdy o ludzkim niespełnieniu, o samotności i
Kino Rebeki Miller od początku było nieco przeceniane. Amerykańska reżyserka, scenarzystka i pisarka szybko uznana została za jedną z najciekawszych autorek niezależnego kina za oceanem. Chyba zbyt szybko. Jej pierwszym filmom przyglądano się z uwagą nieporównanie większą niż dziełom innych debiutantów. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego – pojawiała się bowiem w kinie jako córka jednego z najwybitniejszych amerykańskich dramatopisarzy, Arthura Millera, artystka o feministycznym temperamencie i szczególnej wrażliwości. W ciągu ostatnich piętnastu lat nakręciła zaledwie cztery filmy. Nie przeszkodziło jej to stać się istotną postacią na twórczej mapie Ameryki. Ostatni z jej obrazów, dramat "Prywatne życie Pippy Lee" pokazuje, że choć Miller nie jest autorką wybitną, ma szczególny dar opowiadania o ludziach, którzy będąc na rozstaju dróg, próbują odnaleźć swoją własną życiową ścieżkę.  

Niewiele o niej wiadomo. Może tyle, że przyrządza znakomitą jagnięcinę, że jest piękna i skromna. Pippa Lee (Robin Wright) jest enigmą. Tajemniczą żoną swojego męża. Zawsze znajduje się w jego cieniu. Herb (Alan Arkin) jest cenionym wydawcą, majętnym facetem starszym od swej żony o co najmniej dwie dekady. To on jest głową rodziny – skupia na sobie uwagę znajomków z artystycznego światka, jest wyrocznią dla swej artystycznie uzdolnionej córki i jej brata bliźniaka. Pippa jest zaledwie tłem. Do czasu. Wkrótce poznajemy historię jej życia, dowiadujemy się o jej emocjonalnie niestabilnej matce (bardzo dobra Maria Bello), o ciotce lesbijce, szumnej młodości spędzonej wśród wiecznie naćpanych artystów i o tym, jak poznała swego przyszłego męża. I choć z czasem dowiadywać się będziemy coraz to nowych rzeczy o Pippie Lee, nigdy nie uda nam się jej poznać.  

Rebecca Miller lubi kobiety na krawędzi i potrafi znakomicie o nich opowiadać. Kto widział "Własne tempo – trzy portrety", najlepszy z filmów Miller, wie, że autorka "Prywatnego życia..." rozumie kobiecą duszę lepiej niż większość reżyserek. Także w swym najnowszym filmie umiejętnie opowiada o jej rozterkach. "Prywatne życie..." pulsuje wewnętrznym niepokojem. Przeplatając ze sobą sekwencje retrospektywne i współczesne, Miller tka portret kobiety zniewolonej. Najpierw zdominowanej przez apodyktyczną matkę, później próbującej zmieścić się w rolach narzucanych jej przez najbliższych i przez społeczne wymogi.

Ale amerykańska reżyserka nie poprzestaje na prostym portrecie, pokazuje też przemianę swej bohaterki. Pippa odbywa podróż do własnego wnętrza, z biegiem lat i kolejnymi rozczarowaniami zyskuje samoświadomość. Próżno tu szukać wielkiego dramatyzmu, rozbuchanych emocji czy teatralności. U Miller wszystko rozgrywa się po cichu, tłumione emocje nie wybuchają, ale erodują, powoli wypływając na powierzchnię. I w tym chyba tkwi sukces "Prywatnego życia...", filmu cokolwiek banalnego, ale poruszającego. Subtelna, zbudowana z kapitalnych aktorskich portretów (w obsadzie: Julianne Moore, Keanu Reeves, Monica Bellucci, Winona Ryder, świetna Robin Weigert i bardzo zdolna Zoe Kazan) opowieść o kobiecych niepokojach raczej uwodzi niż porywa. Dobrze, że przy okazji dotyka prawdy o ludzkim niespełnieniu, o samotności i szukaniu własnej tożsamości.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Private Lives of Pippa Lee" to film na podstawie książki o tym samym tytule, napisanej przez reżyserkę... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones