Olśniewająca opowieść o przemijaniu

Temat przemijania towarzyszy człowiekowi od zawsze. Wyobrażenia na jego temat zmieniały się w poszczególnych epokach, w danych kulturach. Wiele na temat wędrówki, jaką jest życie mówi religia.
Temat przemijania towarzyszy człowiekowi od zawsze. Wyobrażenia na jego temat zmieniały się w poszczególnych epokach, w danych kulturach. Wiele na temat wędrówki, jaką jest życie mówi religia. Także nauka chce te jakże trudne do zdefiniowania zjawisko wyjaśnić w sposób racjonalny. Faktem jest, że wszyscy rodzimy się, funkcjonujemy, przeżywamy dobre czy złe chwile. Ale każdy dzień nieubłaganie przybliża nas do końca ziemskiego bytowania, do śmierci. Wątek przemijania bardzo często pojawia się w kulturze: powstała niezliczona ilość książek, dzieł malarskich czy filmowych, które podejmują ten ważny temat. Chyba ostatnim osiągnięciem kina, traktującym o nieuniknionym umieraniu jest obraz Roba Reinera „Choć goni nas czas”. Tymczasem całkowicie inną, odwrotną od przyjętej w powszechnym wyobrażeniu wizję dotyczącą przemijania wysnuł już w latach 20. XX wieku amerykański pisarz F.Scott Fitzgerald w noweli pt. „Benjamin Button”. W jego opowieści bohater rodzi się jako osiemdziesięciolatek i z czasem staje się coraz młodszy, umiera jako noworodek. Jest to całkowicie nowatorskie podejście do tego tematu. Taka historia aż prosiła się o przeniesienie na duży ekran. Tego zadania podjął się uznany reżyser David Fincher, twórca m.in. „Siedem” i „Zodiaka”. Muszę przyznać, że udała mu się rzecz niemal nieosiągalna: wykorzystał potencjał scenariusza i bogactwo opowieści; stworzył wielkie dzieło, zachwycające zarówno pod względem artystycznym, jak i wizualnym!   Wielkość „Ciekawego przypadku…” tkwi przede wszystkim w opowiadanej historii. Benjamin Button, jak sam przyznaje „rodzi się w okolicznościach dość niezwykłych”. W roku 1918, w dzień zakończenia I wojny światowej (11 listopada). Choć jest niemowlęciem, jego skóra i choroby wskazują rzecz niesłychaną: Benjamin ma ciało 86-letniego staruszka. Gdy inni dorastają, starzeją się, on staje się coraz młodszy. Ten jakże niezwykły człowiek od początku uchodzi za „dziwadło”, zostaje porzucony przez ojca, przygarnięty przez obcą kobietę, wychowuje się w domu starców. W wieku 17 lat (wygląda na mniej więcej pięćdziesięcio-, sześćdziesięciolatka) opuszcza dom i udaje się w podróż po świecie. Będzie w niej czas także na wielką miłość i ból przemijania…Warto zauważyć niezwykły sposób prowadzenia narracji - Benjamin opowiada swoją historię, a wszyscy ludzie spotkani na drodze wywierają wpływ na jego życiu. Button nie tylko relacjonuje wydarzenia swojego życia, on także opisuje swoje wewnętrzne przeżycia, które mu w danej chwili towarzyszyły i to czyni sposób prowadzenia filmowej akcji niezwykłym. Natomiast co do samych rozgrywanych na ekranie wydarzeń, trzeba przyznać, że - przynajmniej w moim odczuciu - pierwsza godzina, pierwsze półtorej godziny filmu jest znacznie lepsze od pozostałej części. Pod koniec, kiedy oglądamy dość rozbudowany wątek romansu pary bohaterów obraz niejako nieco „traci na sile” i zbliża się do tradycyjnego melodramatu. Nie zmienia to jednak faktu, że oglądamy dzieło według jednego z najlepszych scenariuszy ostatnich lat!   „Ciekawy przypadek…” zachwyca swą „głębią”, ukazanym przesłaniem i bogactwem możliwych interpretacji. Historia Benjamina Buttona posłużyła Fincherowi do nakręcenia uniwersalnej opowieści o przemijaniu, upływie czasu, ale także o odrzuceniu i miłości. Jego bohater, choć żyje niejako w „odwrotnym kierunku”, odczuwa typowo ludzkie bóle, troski, zmartwienia. Nie rozumie swojej sytuacji, często pyta: „Mamo, co mi jest?”. Widzi otaczający go świat, ale nie może opuścić ośrodka i iść po prostu pobawić się z innymi dziećmi. Z czasem przyzwyczaja się do otoczenia. Boi się, że wszyscy, których zna odejdą przed nim i zostanie sam. Ten strach przed przemijaniem i śmiercią stale mu towarzyszy. Ponadto Benjamin mimo swej odrębności tak jak wszyscy zaznaje goryczy życia ludzkiego: spotyka odrzucenie, brak zrozumienia, ale także zakochuje się i na koniec zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia. Także i jego dotyka czas; choć zamiast starzeć się, młodnieje, zmiany przychodzą tym boleśniejsze, że kiedy inni będą umierali, posiadając życiowe doświadczenia, on zdaje sobie sprawę, iż umrze jako noworodek, a więc pozbawiony dotychczasowej świadomości, pamięci wcześniejszych chwil. Film Finchera jest „bogaty” właśnie w zagadnienia natury egzystencjalnej. Ciekawym przesłaniem są także słowa Queenie, przyrodniej matki bohatera: „Nigdy nie wiadomo, co komu pisane”. W dziele jest jeszcze wiele innych cytatów, które po zanalizowaniu zdumiewają ukrytą w sobie mądrością życiową. „Ciekawy przypadek...” - pod kątem tego, o czym opowiada, jest niewątpliwie filmem, jakiego w amerykańskim przemyśle filmowym dawno nie było, i za to należą się twórcą oklaski!   Najnowszy obraz Davida Finchera posiada świetną stronę artystyczną. Nie dziwią mnie nominacje do Oskara w najważniejszych kategoriach. Pierwsza sprawa: fenomenalna obsada. Główną rolę gra Brad Pitt. Taki dobór jeszcze kilka lat temu mógłby dziwić - aktor słynął jako ekranowy „przystojniak”, grywał raczej w kiepskich, wysokobudżetowych produkcjach, a swoją obecnością w dziele przyciągał przed ekran damską część widowni. Ale obecny Brad nie ma już w sobie nic z dawnego artystycznego wizerunku. Obecnie naprawdę pokazuje swój talent aktorski. Już kreacją w „Zabójstwie Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda” udowodnił, że jest doskonałym aktorem, a nie tylko „ładną ozdobą”. Wypracowaną niedawno opinię podtrzymuje, a nawet wzmacnia, wcielając się w tytułowego bohatera „Ciekawego przypadku Benjamina Buttona”. Ta jakże niezwykła postać w jego interpretacji jest autentycznym człowiekiem - Pitt genialnie oddaje uczucia, zachowanie i nastawienie do świata swego bohatera. Nominacja do Oskara w pełni zasłużona, aktor po raz drugi będzie się liczył w wyścigu o statuetkę Akademii (był już nominowany za „12 małp”). Pomijając fakt, że tegoroczna konkurencja jest niezwykle silna, Brad zasłużył na tę nagrodę. Mimo wielkiej roli Pitt nie zdominował całkowicie ekranu. Plusem są świetne kreacje drugoplanowe. Należy tu przede wszystkim wyróżnić Cate Blanchett, która ostatnimi latami gra same fantastyczne role. Warto jednak zauważyć rzecz może nie najważniejszą, ale istotną (zwłaszcza dla męskiej części widowni) jest to - moim zdaniem oczywiście - jedne z nielicznych dzieł z Cate, w którym aktorka nie tylko pokazuje swój wielki talent ale również zjawiskowo wygląda. Nie oglądałem wszystkich obrazów z jej udziałem, ale w większości (m.in.”Elżbieta”) silna charakteryzacja, makijaże, ubiór itp. zakrywają jej urodę, natomiast w „Ciekawym przypadku…” wygląda naprawdę świetnie. Również Tilda Swinton po raz kolejny pokazała klasę i mimo iż jej rola jest dość mała, zapada w pamięć. Nie można pominąć może i najlepszej roli kobiecej filmu, czyli kreacji Taraji P. Henson. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby zgarnęła za rolę przybranej matki Benjamina tegorocznego Oskara dla najlepszej aktorki drugoplanowej (otrzymała już nominację). „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” zachwyca stroną wizualną. Fincher stworzył rewelacyjny obraz pod względem artystycznym, ale kto wie, czy właśnie strona techniczna nie jest głównym atutem dzieła. Trzeba zaznaczyć, że film oszołamia charakteryzacją, która, moim zdaniem, jest najlepszą zastosowaną w kinie od czasów „Władcy pierścieni”. Niespotykany jest fakt, który miał miejsce przy tworzeniu obrazu: otóż zarówno Brad Pitt jak i Cate Blanchett grają swoich bohaterów w całości, czyli w momencie ukazania starości Benjamina czy Deisy (sceny w szpitalu) trzeba mieć świadomość, iż są to ci sami aktorzy, co przez cały film. Dlatego owację należą się technikom, charakteryzatorom i ludziom od efektów specjalnych, bowiem naprawdę tak wspaniale zastosowanych tych elementów filmowych nie było w innym dziele, może prócz wspomnianego wyżej obrazu Jacksona czy wizjonerskich projektów Del Toro. Najnowsze osiągnięcie Finchera jest również dopracowane pod względem kostiumów i scenografii. Filmowa akcja rozgrywa się od 1918 roku do czasów współczesnych, a twórcom udało się oddać klimat, realny wygląd tamtych lat. Ozdobą „Ciekawego przypadku…” są także przepiękne zdjęcia oraz fantastyczna muzyka. Ta dbałość zarówno o stronę artystyczną, jak i wizualną czyni dzieło ważnym osiągnięciem w amerykańskim kinie ostatnich lat, a sam obraz ogląda się z niesłabnącą przyjemnością. Czy niezwykła opowieść o człowieku, który urodził się starcem stanie się najlepszym filmem roku i zdobędzie Oskary w najważniejszych kategoriach? Ciężko stwierdzić. Na pewno tegoroczna konkurencja jest niesłychanie mocna i może być to nieosiągalne. Jednakże nawet gdyby najnowszy obraz Finchera okazał się przegranym, warto zwrócić uwagę na fakt, że dawno nie było w kinie dzieła, które by zachwyciło zarówno scenariuszem, obsadą jak i stroną techniczną. To wyczyn rzadki, zwłaszcza w dzisiejszej kinematografii. Rzadkością jest też 13 nominacji do Nagród Akademii. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” nie jest pozycją prostą, łatwą i przyjemną. To film długi, prawie trzygodzinny, do tego nie posiadający wystrzałowej, zawrotnej akcji. Ale jeśli ktoś pragnie obejrzeć dzieło, które pozostanie w głowie jeszcze długo po seansie, które podejmuje ważny, życiowy temat, powinien jak najszybciej udać się do kina na ciekawą historię niezwykłego człowieka…
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Grube miliony wprawiające w ruch machinę reklamową, stado rozszalałych pismaków, prześcigających się w... czytaj więcej
David Fincher serwuje nam doskonały obraz o niezwykłym człowieku, który rodzi się w niecodziennych... czytaj więcej
David Fincher, reżyser znany głównie z szybkich i zaskakujących filmów akcji, jak "Siedem" czy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones