Relacja

4. AFF: Credo niezależnej producentki i cudowne love story

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/4.+AFF%3A+Credo+niezale%C5%BCnej+producentki+i+cudowne+love+story-99973
We Wrocławiu porozmawialiśmy z producentką filmów m.in. Todda Haynesa, Todda Solondza czy Larry’ego Clarka, Christine Vachon, której organizatorzy AFF przyznali Indie Star Award. W Sali kinowej doświadczyliśmy z kolei cudownego "Cudownego tu i teraz" z Shailene Woodley.

Cudowne? Cudowne

W obecnych, przesadnie nadświadomych czasach  konwencja love story wydaje się nie mieć racji bytu. Nie sposób dziś  opowiedzieć prostą historię o dwojgu zakochanych bez uzbrojenia się w  pancerz ironii albo kiczu, ewentualnie otoczkę tanecznej ekwilibrystyki  (à la "Step up"). W cenie są też wampiry. Scenarzyści Scott NeustadterMichael H. Weber przetestowali już – w "500 dniach miłości" – metodę  trzymania bezpiecznego, sarkastycznego dystansu. Tym razem postanowili  jednak wskoczyć w konwencję na całego, nawiązując do takich produkcji,  jak choćby "Nic nie mów" Camerona Crowe’a. Kto by pomyślał? Udało się.

Sutter  Keely (Miles Teller) to etatowy szkolny błazen i imprezowicz,  stawiający dobrą zabawę kilometr przed nauką. W typowym amerykańskim  liceum czyni go to oczywiście jednym z Popularnych Dzieciaków. Aimee  Finicky (Shailene Woodley) sytuuje się z kolei gdzieś w szarej strefie  szkolnego korytarza, gdzie zazwyczaj przebywają podobne do niej "miłe  dziewczyny". Gdy porzucony przez dotychczasową partnerkę (Brie Larson)  Sutter – po szczególnie intensywnej nocnej imprezie – obudzi się na  trawniku pod domem Aimee, dwoje nastolatków niespodziewanie zacznie się  ku sobie zbliżać.



Zawadiacka osobowość i nie do końca czyste  intencje Suttera sprawiają, że to – wydawałoby się, standardowe – love  story aż kipi od suspensu. Początkowo Aimee to zaledwie szansa na  darmowe korepetycje z geometrii, ewentualnie okazja do odegrania się na  eks. Nie wiemy do końca, czy Sutter bawi się, czy zakochuje: co do Aimee  nie ma bowiem wątpliwości. Gdy Teller i Woodley są razem w kadrze,  czujemy na ekranie elektryczność, którą reżyser James Ponsoldt  skutecznie rejestruje w długich, uważnych ujęciach. Takie są właśnie  sekwencje przełomowych momentów związku: pierwszego pocałunku,  pierwszego razu. Zwłaszcza Woodley zwraca uwagę kolejną po "Spadkobiercach" świetną rolą. Jej Aimee to dziewczyna, która przechodzi  ewolucję: od początkowego niezręcznego niedowierzania w awanse Suttera  po dojrzałą pewność swojego uczucia. Nie ma tu jednak standardowej,  podawanej łopatą przemiany z brzydkiego kaczątka w łabędzia. Również  Teller jest zresztą świetny – tym bardziej że musi on balansować na  cienkiej granicy między widzowską sympatią a nieufnością. 

Film  Ponsoldta jest przede wszystkim bardzo subtelny. Reżyser skrupulatnie  kreśli niuanse relacji dwojga bohaterów. Nawet drugi plan jest tu  odpowiednio skomplikowany. Postacie z otoczenia bohaterów nie zostają  sprowadzane do kliszowych figur nieczułej matki (Jennifer Jason Leigh),  naburmuszonej starszej siostry (Mary Elizabeth Winstead), złego ojca  (Kyle Chandler) czy złej eksdziewczyny. Każdy z tych bohaterów ma  swoją rację, w reprezentowanych przez nich stereotypach jest zawsze  drugie dno. Dla Cassidy – eksdziewczyny Suttera – która intensywnie  myśli o swojej przyszłości, chłopak jest po prostu balastem. Stoi w  miejscu, nie oferuje nic poza chwilą świetnej zabawy.

Resztę recenzji Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ.

 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones