Artykuł

Andrzej Żuławski: Epilepsja i epifania

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Andrzej+%C5%BBu%C5%82awski%3A+Epilepsja+i+epifania-115962
O Andrzeju Żuławskim zrobiło się w ciągu ostatnich miesięcy niezwykle głośno. W sierpniu jego ostatni film "Kosmos" (TUTAJ przeczytacie recenzję autorstwa Piotra Czerkawskiego) został nagrodzony na festiwalu w Locarno; natomiast w ubiegłym tygodniu, 17. lutego, reżyser zmarł w wyniku choroby nowotworowej. Pośród kolejnych fal newsów i hołdów można było zapomnieć, że jako artysta przez długie lata pozostawał postacią marginalizowaną, nierozumianą i zwyczajnie nielubianą.

"Opętanie"

Tworzący hermetyczne i histeryczne kino, do łask części polskiej widowni wrócił dzięki retrospektywie, która odbyła się podczas 8. festiwalu Nowe Horyzonty. Filmy Żuławskiego – od wczesnych krótkometrażówek "Pavoncello" i "Pieśń triumfującej miłości" (obu z 1967 roku) po do niedawna wieńczącą jego dorobek "Wierność" (2000) – stanowiły wtedy świetny kontrapunkt dla równolegle wyświetlanych snujów Theo Angelopoulosa.

Uzupełnieniem przeglądu był wydany w tym samym czasie wywiad-rzeka, który przeprowadzili nieustraszeni Piotr Kletowski i Piotr Marecki. Ta książka to prawdopodobnie jedno z największych dokonań Żuławskiego – i z pewnością najpełniejszy dostępny na rynku wyraz jego osobowości. Obok pasjonujących środowiskowych anegdot i mięsistych inwektyw pod adresem niemalże wszystkich można znaleźć w niej także niezwykle erudycyjne wywody na temat ludzkiej natury, filozofii, literatury, a w szczególności: X muzy. Żuławski jawi się w nich jako osoba posiadająca bardzo wyraziste poglądy na to, czym jest i być powinno kino. Co ważne, pewnością i precyzją charakteryzują się też jego wypowiedzi odnośnie własnych dzieł: konkretnych zabiegów, decyzji, symboli. Dzięki lekturze wywiadu-rzeki hejterzy Żuławskiego mogą przekonać się, że w jego szaleństwie była metoda.

Cyrk

Prawdopodobnie najbardziej reprezentatywną sceną w filmografii Żuławskiego jest ta z "Opętania" (1981), w której grana przez Isabelle Adjani bohaterka przeżywa w metrze napad szału. Śmieje się i jęczy, tańczy i wymachuje torbą z zakupami. Potem, wytarzawszy się po podłodze, zaczyna krzyczeć, aż z jej ust, pochwy i uszu zaczynają wyciekać krew i mleczny płyn, który przypomina spermę. W pełni zaznacza się tutaj autorska strategia Żuławskiego: podkręcenie ekspresji do punktu, w którym pornografia ciała sąsiaduje z pornografią emocji. W kobiecie-banshee nietrudno doszukać się też odbicia jego artystycznej persony: kogoś, kto z jednej strony wyrzyguje buzujące mu w trzewiach piekło, a z drugiej – traktuje widza jako mimowolnego świadka, który może cierpieć razem z nim lub z niesmakiem odwrócić wzrok. Podobnych scen jest w kinie autora "Opętania" znacznie więcej. Orgie przemocy, erotyczne uniesienia, także slapstickowe gagi, które są równie niespodziewane, jak hiszpańska inkwizycja. To właśnie za ich sprawą ukuto we Francji termin „zulawskizm”, oznaczający coś, co jest za bardzo, co się nie mieści.

"Opętanie"

Żuławski miał powody, aby przesadzać. Jednym z nich była świadomość cyrkowej natury kina: tego, że jego siła opiera się głównie na widowiskowości. Dlatego ekstremalne treści to w jego filmach równie dosadna forma: zamaszyste i dynamiczne ruchy kamery, kakofoniczna muzyka, kontrast światła i cienia, ujęcia, których dziwny kąt sugeruje trawiącą cały świat gorączkę. Także z tego powodu pojawiają się w nich nawiązania do popularnych gatunków, będących źródłem wyrazistej ikonografii i efekciarskich chwytów. W "Opętaniu" jest to zimnowojenny thriller sci-fi, a w "Diable" (1972) – gotycki horror. Najbliższym popkulturze dziełem Żuławskiego jest "Narwana miłość" (1985), gdzie oparta na "Idiocie" Fiodora Dostojewskiego historia zostaje opowiedziana w konwencji kina gangsterskiego. Ten pełen strzelanin film otwiera kapitalna scena napadu na bank, w czasie której przestępcy, przebrani za postacie z kreskówek, tańczą, skaczą i śmieją się; słowem, bawią się jak dzieci. 

Żuławski miał też motywacje natury osobistej. W wywiadzie-rzece można znaleźć takie wyznanie: O każdym filmie, jaki robiłem w życiu, myślałem, że będzie ostatni, że już mi więcej nie pozwolą. Tym bardziej te dwie godziny spektaklu, czy czasem troszkę więcej, to jest jakby koncentrat, życie trzydziestoletniego człowieka - czy czterdziesto-, czy potem pięćdziesięcioletniego – sprasowane w dwie godziny. Głównym nośnikiem "skoncentrowanej", emocjonalnej prawdy wydają się w jego filmach aktorzy. Oprócz Adjani reżyser kazał miotać się i drżeć także Klausowi Kinskiemu, Bogusławowi Lindzie, Samowi Neillowi, Małgorzacie Braunek, Sophie Marceau czy Valérie Kaprisky; swoją drogą, giętki taniec tej ostatniej w "Kobiecie publicznej" (1984) to najbardziej zmysłowy moment w jego dorobku. Ten odpowiednio podkreślony ludzki czynnik nie pozwala jego filmom ugrzęznąć w jałowym ekscesie, uwiarygadnia wydumane i chaotyczne fabuły, bez względu na dyskomfort widza uruchamia mechanizm identyfikacji. 

Z wielkiej litery

Jednym z największych tematów w kinie twórcy "Błękitnej nuty" (1990) jest miłość. To przede wszystkim ona popycha bohaterów do tak skrajnego zachowania. Chociaż nakręcone przez Żuławskiego sceny erotyczne wydają się śmiałe nawet w dobie art-hardcore'u, to sugestywnością dorównują im momenty postkoitalnego niepokoju. Powoli trzeźwiejąc, kochankowie przypominają sobie w nich o tym, jak wiele kłopotów niesie ze sobą bycie razem. Co nie dziwi, u Żuławskiego z powodu miłości cierpią głównie mężczyźni: dużo słabsi i mniej zdecydowani od kobiet, skazani na role adoratorów, uzurpatorów i męczenników. To właśnie przypadek bohatera "Najważniejsze to kochać" (1975), który zaciąga dług, aby załatwić poważną, teatralną rolę dla aktorki porno. W finale kończy zmasakrowany przez oprychów – i tylko uzyskane wreszcie miłosne wyznanie łagodzi jego ból. To także przypadek mężczyzny z "Opętania", który próbuje odzyskać zdradzającą go i cierpiącą na zaburzenia psychiczne żonę: każe ją śledzić, zabija jej kochanka, tuszuje popełnione przez nią zbrodnie. Wreszcie konfrontuje się z personifikującym jej szaleństwo potworem. 

"Na srebrnym globie"

Przy bliższym kontakcie kino Żuławskiego okazuje się w staromodny sposób humanistyczne. Wyznacznikiem człowieczeństwa jest w nim bowiem życie duchowe. Jeśli miłość tylko czasem bywa jego przejawem – w końcu seksualne spazmy wydają się często do bólu zwierzęce – to czymś dogłębnie ludzkim pozostaje religia. W filmach Żuławskiego raz po raz pojawiają się odwołania do chrześcijańskiej tradycji: kamera kontempluje krucyfiksy, bohaterowie czytają Biblię, widać dłonie złożone do modlitwy lub Oko Opatrzności. Powraca w nich też dużo bardziej uniwersalny motyw podążania w stronę sączącego się z nieba światła. Nie są to jednak świadectwa wiary – szeroko pojęta religijność pozostaje u Żuławskiego czymś problematycznym, nieokiełznanym i niebezpiecznym. Filmami, w których te wątki zaznaczają się najmocniej, są "Na srebrnym globie" (1987) i "Szamanka" (1996). W tym pierwszym zbiegli z Ziemi na inną planetę astronauci dają początek nowej cywilizacji, która niemalże automatycznie tworzy własne kulty i mitologie - potrafiące dać otuchę, ale przy tym ściśle powiązane z przemocą. W tym drugim ambitny antropolog na różne sposoby szuka kontaktu z drugą stroną: najpierw przez naukę, a potem przez związek z "dziką" dziewczyną, zdającą się posiadać jakąś tajemniczą, nieintelektualną głębię; niestety, na końcu tej drogi czekają na niego degrengolada i śmierć.

Chociaż Żuławski większość filmów nakręcił za granicą, to przez całe życie pozostawał bardzo mocno związany z Polską. Relacja ta była przewrotna i toksyczna, pełna rozstań, powrotów i rozczarowań. Studiował w Paryżu, ale zawodową karierę rozpoczął nad Wisłą. Kiedy władze zatrzymały mu "Diabła", musiał wyjechać z kraju; sytuacja powtórzyła się przy "Na srebrnym globie". Po upadku komunizmu podejmował tutaj różne twórcze działania – często bez poklasku lub większego skutku. Polska gra też ważną rolę w jego filmach. "Diabeł" w skrajnie fatalistycznym tonie opowiada o okresie rozbiorów i polemizuje z tradycją romantyczną. W zniekształconej formie powracają w nim znajome motywy: wzorowany na Kordianie niedoszły królobójca staje się seryjnym mordercą, a przywołujący wspomnienie "Pana Tadeusza" dworek okazuje się ruiną i siedliskiem moralnej zgnilizny. W "Trzeciej części nocy" (1971) II wojna światowa i nazistowska okupacja jawią się jako kataklizm o kosmicznym zasięgu, moment klęski wszystkich nadziei i wartości. Jedną z metafor jest tu apokalipsa, natomiast drugą – karmienie wszy w celach zarobkowych, w czasie którego ludzie zostają zepchnięci na sam dół drabiny istnienia. "Szamanka" bezlitośnie portretuje Warszawę ery transformacji. Stolica odrodzonego państwa przypomina w niej skrzyżowanie Dzikiego Zachodu z Sodomą i Gomorą: miejsce ciemnych interesów i niepohamowanej konsumpcji.

"Szamanka"

Epilog

Za granicą Żuławski był cudzoziemcem, a w Polsce – outsiderem, osobą pozbawioną artystycznych towarzyszy. Chociaż równolegle do niego nietuzinkowe, fantasmagoryczne kino realizowali Piotr Szulkin i Grzegorz Królikiewicz, to były to postacie tak samo osobne, bardzo mocno zakorzenione w prywatnych filozofiach i biografiach. Przez wiele lat reżyser nie miał zbyt wielu spadkobierców. Za jednego z nich można uznać Mariusza Grzegorzka, którego filmy, np. "Królowa aniołów" (1999), odznaczają się rozbuchaną fantazją i taką samą emocjonalnością. Za innego – syna, Xawerego Żuławskiego, którego oparta na prozie Doroty Masłowskiej "Wojna polsko-ruska" (2009) stanowi wypadkową ogromnych ambicji i stylistycznej dezynwoltury. Ostatnie lata pokazują jednak, że polskie kino wreszcie odrobiło lekcję z Żuławskiego – albo przynajmniej doszło do podobnych wniosków co on. Pośród coraz śmielszych nowości zdecydowanie najbliższe jego twórczości są "Córki dancingu" (2015) Agnieszki Smoczyńskiej. W tej psychodelicznej ferii najbardziej znajomy wydaje się finał: oto syrena pożera wiarołomnego mężczyznę i rzuca się w stronę rzeki. Kiedy biegnie przed siebie z krwią ściekającą po brodzie, wygląda jak oszalała żona z "Opętania". Jak tytułowa bohaterka "Szamanki", która po zabiciu kochanka rusza na dalsze łowy.


Przypominamy odcinek cyklu "Na skróty" poświęcony "Opętaniu" Żuławskiego:


Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones