Magdalena Ślaska zastanawia się, ile wspólnego mają bohaterki aktorskich remakeów z animowanymi pierwowzorami sprzed kilkudziesięciu lat. W tym względzie aktorski remake świadomie podważa nie tyle samą opowieść z animowanego pierwowzoru, co perspektywę, z której została przedstawiona. Gdyby pokusić się o prostą opozycję,
"Śpiąca królewna" reprezentuje perspektywę męską i konserwatywną, zaś
"Czarownica" – kobiecą i nowoczesną. W pierwowzorze mamy do czynienia przede wszystkim z dwoma rodzajami postaci kobiecych – aktywnymi, ale złymi i przesiąkniętymi żądzą destrukcji (Diabolina jako archetyp złośliwej, zawistnej wiedźmy) oraz pasywnych, słabych i wymagających ratunku (Aurora czy też dobre wróżki niebędące w stanie odwrócić złej klątwy). Ratunek ten przynieść może jedynie mężczyzna – aktywny, dzielny i zdecydowany królewicz. Wyzwolenie daje prawdziwa miłość, którą to mężczyzna oferuje kobiecie i którą ona powinna z wdzięcznością przyjąć. Nieprzypadkowo również narratorem baśni jest mężczyzna, zaś, poza złą wiedźmą oczywiście, kluczowymi postaciami podejmującymi zakulisowe decyzje są królowie – Stefan i Hubert. Podział na bohaterów dobrych i złych jest jasny i wyrazisty, a struktura opowiadania – klasyczna.
W
"Czarownicy" tymczasem o zmianie perspektywy mówi już choćby obecność żeńskiego narratora (jak się pod koniec dowiadujemy – to sama Diabolina), przybliżającego widzom życiorys kobiety, która niegdyś była szlachetna, lecz została skrzywdzona przez obłudnego (ale nie jednoznacznie złego) mężczyznę. Bohaterka nie neguje przy tym zła, które dokonało się za jej sprawą, lecz stara się opowiedzieć całą historię, bez pomijania istotnych faktów (które, jak się możemy domyślać, pominął narrator męski). Diabolina w wykonaniu
Angeliny Jolie to postać skomplikowana i wielowymiarowa – samotna, zgorzkniała i pogrążona w żądzy zemsty, ale również empatyczna, wrażliwa i gotowa do poświęceń; dziewczynka, kochanka, władczyni, matka.
Nic więc dziwnego, że Diabolinę i Aurorę łączy w
"Czarownicy" szczególna i stopniowo dojrzewająca relacja – od nienawiści, wywołanej pochodzeniem bohaterki (Aurora jest dzieckiem Stefana, który skrzywdził Diabolinę), aż do matczynej miłości, której potwierdzeniem staje się pocałunek, ratujący życie Aurory (w końcu kto potrzebuje królewicza?). Sama Aurora jest zresztą w remakeu bardziej dziecięca i wiarygodna w swoich emocjach, co jeszcze mocniej akcentuje przemianę Diaboliny z "brzydkiej, a więc złej" wiedźmy w piękną, zmienną, wielowymiarową kobietę.
Dzieweczka, dziwaczka
O ile
"Czarownica" rzuca zupełnie nowe światło na opowieść znaną z animacji, o tyle aktorska wersja
"Pięknej i Bestii" przynosi nieco subtelniejsze, ale równie istotne zmiany. Na pierwszy rzut oka Bella, główna bohaterka, jest przez wiejską społeczność postrzegana bliźniaczo – zarówno w animacji w reżyserii
Kirka Wisea i
Gary'ego Trousdale'a (1991), jak i w remake'u
Billa Condona (2015) – jako piękna, miła i lekko odklejona od rzeczywistości dzieweczka. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej, to różnice są wyraźne. Animowana Bella poszukuje odmiany, lecz bezustannie unosi się ponad chodnikiem, jej planom brakuje precyzji. W nowej wersji – casus
"Czarownicy" – dowiadujemy się więcej o jej przeszłości: urodziła się w Paryżu, uciekła wraz z ojcem na prowincję przed epidemią dżumy. Również tęskni za innym życiem, lecz w przeciwieństwie do swojej animowanej poprzedniczki, dokładnie wie, czego chce, o czym zresztą kilkukrotnie mówi (a nawet śpiewa) wprost.
To rozszerzenie biografii przesuwa całkowicie fabularny akcent. Pierwsza Bella jest dziewczyną ze wsi, która wybija się na niezależność dzięki intelektowi. Druga – wyemancypowaną dziewczyną z wielkiego miasta, która robi zamieszanie na prowincji. Jedna to zaczytana w książkach marzycielka, żyjąca w swoim świecie, będąca archetypem nieszkodliwej dziwaczki. Druga – stanowcza i sprytna rebeliantka. Gdy Gaston oświadcza się tej pierwszej, dziewczyna – wyciągająca wnioski ze swojego statusu w prowincjonalnej wspólnocie – nie może uwierzyć w szczerość jego intencji. Gdy zalotnik zbliża się do drugiej, ta bezbłędnie rozpoznaje jego motywy i odprawia go z kwitkiem: nie przyjmuje kwiatów, nie sili się na delikatność, podsumowuje jego umizgi ripostą, że nie jest w jej typie.
Bella z filmu
Condona podejmuje również szereg działań, które naciągają społeczną tkankę do granic wytrzymałości – chce między innymi dzielić się swoją wiedzą, uczy czytać małą dziewczynkę (w związku z czym spotyka się, przynajmniej na moment, z ostracyzmem ze strony miejscowych). Nieprzypadkowo Gaston mówił w oryginalnej bajce, że "kobieta nie powinna czytać, bo jeszcze, nie daj Bóg, zacznie myśleć?". Aktorska Bella, w przeciwieństwie do animowanej, jest także wynalazczynią, konstruuje prototyp pralki, która jak możemy się domyślać, znacząco odciążyłaby kobiety z wioski.
Rzeczony typ marzycielki-feministki ulega zresztą kolejnym przeobrażeniom w dalszych partiach filmu. Tam, gdzie Bella z animacji posłusznie zgadzała się z wolą innych bądź szlochała z bezsilności, Bella o twarzy
Emmy Watson szuka rozwiązań i pozostaje aktywna. I chociaż wciąż trudno zaprzeczyć, że
"Piękna i Bestia" jest w jakiejś mierze opowieścią o urokach syndromu sztokholmskiego, to w nowej wersji przynajmniej dostajemy jakiś rodzaj kontrnarracji.
Władza w ręce kobiet Jeszcze inaczej ewoluowała postać Dżasminy w nakręconym przez
Guya Ritchiego remake'u (2019) filmu
"Aladyn" z 1992 roku (reż.
John Musker i
Ron Clements). Animowana Dżasmina to przede wszystkim młodziutka dziewczyna, która marzy o wielkiej miłości. Piękna, naiwna, zupełnie oderwana od rzeczywistości, w której żyją poddani jej ojca, bohaterka cierpi przede wszystkim z powodu widma aranżowanego małżeństwa z rozsądku.
Problemy dziewczyny granej przez
Naomi Scott mają zupełnie inną naturę. Młoda księżniczka odrzuca nie tyle samo aranżowane małżeństwo, co fakt, że jej życie planowane jest przez mężczyzn. Co więcej, Dżasmina z wersji aktorskiej nie chce być po prostu piękną ozdobą u boku męża – ona sama czuje powołanie, by rządzić swoją ukochaną ojczyzną i, co rzuca się w oczy względem oryginału, jest do tego dobrze przygotowana. Inteligentna, oczytana, posiadająca rozległą wiedzę polityczną i geograficzną, Dżasmina jest po prostu najlepszą kandydatką do tronu. W jej konflikcie z Dżafarem nie chodzi jedynie o to, kto zdobędzie władzę, ale również o to, czy kobiety mogą sobie z jej sprawowaniem poradzić. Po tym jak Dżafar wstępuje na tron, jako pierwsza wdaje się z nim w dyskusję i przemawia do rozumu kapitanowi straży, odwołując się do jego lojalności. Nie zgadza się z wezyrem, który każe jej się pogodzić z tradycją i zrozumieć, że na księżniczkę przyjemniej jest patrzeć niż jej słuchać. Jedną z najbardziej chyba zapadających w pamięć (i zupełnie nowych) scen jest ta, w której Dżasmina śpiewa buntowniczo "Nie będę milczeć!". I rzeczywiście, nie milknie. Dla bezpieczeństwa swojego kraju jest w końcu nawet w stanie poświęcić swoją wolność i ideały – wyjść za mąż za niekochanego mężczyznę.
Kobiecość jako pewność siebie, gotowość do odpowiedzialności, poczucie misji? O ironio, Dżasmina chyba najlepiej zostaje scharakteryzowana przez działania swojego ojca. Podczas gdy w animowanym pierwowzorze zmienia on prawo po to, by córka mogła poślubić parweniusza, u
Ritchiego czyni z niej sułtana, by mogła zmienić prawo zgodnie z własną wolą. Ewolucja czy rewolucja?
Nowe księżniczki Disneya nie patrzą z pogardą na swoje poprzedniczki. Zmieniają się i stopniowo dostosowują do innych czasów oraz modeli kobiecości. Jaki jest dalszy ciąg tej ewolucji? Dowiemy się tego pod koniec marca, gdy na ekranach kin znów zagości Mulan – dziewczyna, która – w przeciwieństwie do swoich koleżanek z disnejowskiej drużyny – od zawsze brała się za bary z mężczyznami (w kolejce czeka też Mała Syrenka). Jasne, księżniczki przebyły długą drogę – z bezwolnych owieczek zamieniły się w waleczne tygrysice. Ale doceniając te zmiany, warto zwrócić uwagę na to, co pozostało niezmienione. Bez względu na to, czy książęta oraz rycerze uczestniczą w akcji, czy nie, i tak czekają na nich role mężów oraz narzeczonych. Bo choć ich partnerki mają więcej do powiedzenia od swoich animowanych poprzedniczek, koniec końców zrobią to, czego się od nich oczekuje – staną na ślubnym kobiercu, wstąpią na tron, odegrają rolę w pradawnej przepowiedni. Baśniowy porządek musi być. Diabolina może pokazać inną naturę, ale i tak ustąpi w cień, by nie zabierać światła zakochanej królewnie. Bella może protestować i tupać nogą w zamku Bestii, ale i tak zakocha się w nim, by zdjąć zły urok. Dżasmina może zostać sułtanem i zmienić prawo, ale o czas ekranowy zawsze będzie walczyć z dzielnym Aladynem. Baśń pozostanie baśnią – nawet jeśli dostrzeżemy w niej lustro odbijające naszą codzienność. Z drugiej strony, czy naprawdę potrzebujemy tu rewolucji? Zburzenia całej struktury i powołania do życia całkowicie odmienionych bohaterów? Na tę bajkę chyba nie jesteśmy jeszcze gotowi.