"To: Witajcie w Derry": Pennywise powraca w serialu HBO Max. Recenzja

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22To%3A+Witajcie+w+Derry%22%3A+HBO+Max+b%C4%99dzie+mia%C5%82o+hit+Recenzja+odcink%C3%B3w+1%E2%80%935-163532
"To: Witajcie w Derry": Pennywise powraca w serialu HBO Max. Recenzja
Wielkimi krokami zbliża się premiera serialu "To: Witajcie w Derry". Czy to udany powrót do świata znanego z "To" i "To: Rozdziału 2"? Jak twórcy poradzili sobie z przekładem prozy Stephena Kinga na język filmu? I czy tańczący klaun Pennywise wciąż przyprawia o dreszcze? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w recenzji Bartosza Czartoryskiego, który widział już pierwszych pięć odcinków i dzieli się swoimi wrażeniami.


"Witajcie w Derry" – recenzujemy nowy serial HBO Max


Poniżej prezentujemy fragmenty recenzji pierwszych pięciu odcinków "To: Witajcie w Derry" (cały tekst znajdziecie na karcie serialu). Niestety zdaniem Czartoryskiego produkcja ta nie zapisze się w historii jako udana adaptacja prozy Stephena Kinga:

Twórcy próbują wypełnić białe plamy spomiędzy linijek powieści, ale potykają się o swoje ambicje. Czy to naciski z góry czy zwyczajna obawa przed przeładowaniem scenariusza, który mógłby się zapaść pod naporem treści potrzebnej do sprawnego opowiedzenia tej fabuły? Trudno powiedzieć, co zadecydowało o uczynieniu z "To: Witajcie w Derry" czegoś na kształt historyjek grozy na dobranoc dla niegrzecznych dzieci. Nie tędy droga. Majestatyczny, zamaszyście napisany, groteskowo przerażający horror zostaje tutaj sprasowany do festynowego pokazu sztucznych ogni. Praktycznie za każdym razem, kiedy robi się choć trochę gęściej, zza rogu wyskakuje animowana maszkara, teoretycznie personifikująca lęki każdej z postaci dotkniętej paluchem pradawnego strachu, praktycznie jednak będąca bajeranckim przerywnikiem na strachy z programu graficznego.

Zdaniem krytyka fani książki oraz jej wcześniejszych filmowych adaptacji poczują się zawiedzeni: 

Ograne do bólu klisze nie ratują wątłego scenariusza, choć wyjściowo wojskowy pomysł na zaprzęgnięcie nadnaturalnej mocy do własnych celów wydaje się intrygujący, podobnie jak prowadzone przez miejscowe dzieciaki dochodzenie w sprawie znikających z okolicy rówieśników. Ale serial Muschiettiego cierpi na bolesną przypadłość: zaznajomieni choćby śladowo z tym uniwersum widzowie będą w te podchody grozy znacznie lepsi niż bohaterowie serialu, bo dysponują większą wiedzą na temat tajemniczych wydarzeń i ich natury. W takich momentach, a jest ich sporo, rzecz ciągnie się i nuży. Z letargu mają nas niby wybudzić powykręcane, hałaśliwe maszkary, tyle że to – znowu – zaledwie cyrkowe atrakcje.

Jeśli liczyliście, że Bill Skarsgård znów przerazi was jako Pennywise, również możecie poczuć się rozczarowani. Czartoryski pisze: 

Bywają tutaj niezłe momenty. Finał pierwszego odcinka autentycznie zaskakuje, dzieciaki są sympatyczne (aczkolwiek rysowane od dobrze znanego szablonu), a Pennywise… sami zobaczycie. Chyba że mrugniecie. Naczelnego stracha z Derry w jego najbardziej znanej formie jest tu bowiem jak na lekarstwo…

Całą recenzję znajdziecie TUTAJ.

O serialu "To: Witajcie w Derry". Zobacz zwiastun


Pierwszy odcinek "To: Witajcie w Derry" trafi na HBO Max już w najbliższy poniedziałek. Przypominamy zwiastun: 



Derry w stanie Maine to idylliczne miasteczko, pod którego powierzchnią czai się dawno pogrzebane zło. Śledząc losy grupy przyjaciół w roku 1962, ta przerażająca historia początków ukazuje panowanie wielowymiarowego bytu w jego obecnej, najbardziej przerażającej formie: morderczego, zmiennokształtnego klauna znanego jako Pennywise.