Recenzja filmu

8 kobiet (2002)
François Ozon
Danielle Darrieux
Virginie Ledoyen

Popisowe Osiem Kobiet

Obejrzałem film Françoisa Ozona po raz drugi. I doszedłem do wniosku, że tym razem nie napisać recenzji po prostu nie mogę. A to dlatego, że za kolejnym podejściem zupełnie inaczej "8 kobiet"
Obejrzałem film Françoisa Ozona po raz drugi. I doszedłem do wniosku, że tym razem nie napisać recenzji po prostu nie mogę. A to dlatego, że za kolejnym podejściem zupełnie inaczej "8 kobiet" odebrałem. Zarówno podczas pierwszego, jak i drugiego seansu film mi się niesłychanie podobał, ale moje wrażenia były diametralnie różne. Na początek - garść informacji ogólnych. To znakomity film. Reżyseria i scenariusz - perfekcyjne, kolorowa stylizacja na lata 50 - urocza, ładne piosenki, muzyka ilustracyjna z lekka gorsza, no ale aktorki... Te wspaniałe osiem aktorek w popisowych ośmiu rolach... Za pierwszym razem odebrałem ten film jako uroczą komedyjkę. Zachwycałem się aktorkami, kolorowymi wnętrzami i kostiumami i oczywiście zastanawiałem się, kto zabił, ups, przepraszam, "która z ośmiu" zabiła. Słuchałem piosenek (choć nie wsłuchiwałem się w treść), śmiałem się z dowcipnych dialogów i sytuacji. Reasumując - odebrałem ów film nieco powierzchownie, chyba nawet zbyt powierzchownie; delektowałem się oczywistymi wspaniałościami - i ten głębszy sens mi gdzieś umknął. A może po prostu nie chciałem go odczytać? A drugi raz... Za drugim razem to już było inaczej. Przyzwyczaiłem się do uroku świata ośmiu kobiet, oswoiłem się z nim i - niespodzianka! - odebrałem go inaczej, bo jako dramat. No, może nie do końca. Może lepiej powiedzieć - dramat okraszony humorem, komediodramat. Bo wśród uśmieszków, dowcipnych tekstów, chichotu i sporej dawki dowcipnych sytuacji reżyser pokazuje świat ośmiu nieszczęśliwych kobiet. Kobiet, które mieszkając pod jednym dachem - kłócą się, chowają przed sobą różne tajemnice i okłamują się nawzajem. Pół biedy, jeśli mówimy o układzie "pani domu - pokojówka" czy "córka - niania", gorzej jeśli rodzinne sekrety kryje matka przed córką (a są to aż dwa przypadki), jeśli ją okłamuje, jeśli siostry (ponownie - symetryczne dwie sytuacje) biją się na podłodze. One nie mogą być szczęśliwe. Ozon pokazuje, jak walczą o pieniądze i dobrobyt. Każda wyciągnęłaby jak najwięcej pieniędzy i z nikim się nie podzieliła. A jednocześnie - kobiety te chcą być kochane. Pragną wielkiego uczucia, miłości. Każda jest nieszczęśliwa i może się oddać nawet kobiecie, byleby przez jedną tylko chwilę poczuć się potrzebną, kochaną. Ba, jedna z nich może nawet zostać prostytutką... To nie są zdrowe układy, a Ozon bezlitośnie je obnaża. Wcale nie było mi do śmiechu, gdy Isabelle Huppert i Catherine Deneuve biły się na podłodze, gdy Danielle Darrieux krzyczała, żeby ją zabić, lub gdy walczyły ze sobą Virginie Ledoyen i Ludivine Sagnier. A już na końcu autentycznie zaniemówiłem. Siedziałem z rozdziawioną gębą i patrzyłem, jak kobiety uświadamiają sobie, w jak chorej sytuacji się znajdują. I te piosenki. Nie były one - jak uprzednio myślałem - przerywnikami, lecz sensownymi komentarzami, autoportretami ośmiu kobiet. I zazwyczaj mówiły o braku miłości. A co do aktorek... Uwielbiam filmy o kobietach (np. "Fortepian", "Trzy kobiety", "Zbrodnie serca" czy obrazy Almodovara), a już zupełnie - uwielbiam aktorki francuskie (Binoche, Deneuve, Huppert, Miou - Miou, Adjani i wiele wiele innych). Tak więc nie mogę nie poświęcić paru słów ośmiu wspaniałym aktorkom. Te popisowe osiem ról... Za pierwszym podejściem drażniła mnie jedynie Ledoyen w nieładnej fryzurze, ale teraz potrafiła mnie do siebie przekonać. Tak więc... Danielle Darrieux jest poczciwa, (na pozór) uczciwa i urocza, ale potrafi (i to jak!) być także poruszająca. Catherine Deneuve jest cały czas niebywale piękna (mimo 60 lat!) i cały czas niebywale przekonywająca. Isabelle Huppert gra bardzo nieszczęśliwą postać w tym filmie i oczywiście to nieszczęście odgrywa perfekcyjnie, ale - bywa też bardzo zabawna. Firmine Richard jest niezwykle sympatyczna z wyglądu i umie w sumie dość nieciekawą postać uczynić frapującą pod każdym względem. Ludivine Sagnier jest uroczo zarozumiała i pewna siebie, a do tego wygląda tu jak dziecko (i pomyśleć , że niedługo potem zagrała w "Basenie"...). Virginie Ledoyen ma niezwykle nietrafioną fryzurę (dla porównania w "Bon voyage" wygląda już ślicznie), ale grać to potrafi bardzo dobrze. Emmanuelle Beart jest po prostu oszałamiająco piękna i właściwie mogłaby nie grać, wystarczyłoby, gdyby tylko pięknie wyglądała; a ona do tego wszystkiego jeszcze gra i to w bardzo... śmieszny sposób. No i Fanny Ardant. Jej postać: tajemnicza, z dziwną przeszłością, niejasnymi zamiarami wobec brata i szelmowskim uśmiechem sprawia wrażenie, jakby stale znała rozwiązanie zagadki i tylko uśmiechając się przyglądała miotającym siedmiu. Genialna rola... Jednym słowem - wszystkie są wspaniałe! Wszystkim po prostu "8 kobiet" z serca całego chciałbym polecić. Warto ten film obejrzeć dwa razy. Ja dopiero za drugim załapałem ten głębszy sens... A i tak warto obejrzeć go trzy, cztery, czy nawet pięć razy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
...jak śpiewała Catherine - młodsza córka Marcela - ojca i głowy rodziny, który pewnego zimowego poranka... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones