Miłość w stylu retro

We współczesnej branży filmowej nastawionej na zysk, niewielu jest na świecie reżyserów, których styl jest na tyle wyrazisty, aby widz mógł bez problemu, stwierdzić kto jest autorem danego
We współczesnej branży filmowej nastawionej na zysk niewielu jest na świecie reżyserów, których styl jest na tyle wyrazisty, aby widz mógł bez problemu stwierdzić,  kto jest autorem danego dzieła. Jednym z takich twórców jest niewątpliwie Wes Anderson. Formalnie jego obrazy są dopieszczone pod każdym względem, a symetryczne, statyczne kompozycje kadrów stały się jego znakiem firmowym.

Rok 1965 w Nowej Anglii to okres hipisowskiej kontrkultury i czas buntu młodego pokolenia. Fabuła opowiada historię dwójki zakochanych dwunastolatków harcerza Sama (Jared Gilman) i Suzy Bishop (Kara Hayward), którzy postanawiają wspólnie uciec, aby przeżyć przygodę życia. W pogoń za bohaterami ruszają państwo Bishop (Bill Murray i Frances McDormand), miejscowy szeryf Sharp (Bruce Willis) i harcmistrz Ward (Edward Norton) wraz z drużyną swoich młodych podopiecznych.


To, czym "Kochankowie z Księżyca" zachwycają od pierwszych sekund to obłędna oprawa wizualna. Urocza scenografia, pięknie plenery sprawiają, że widz nie ma ochoty nawet na chwilę oderwać oczu od ekranu. Obraz ogląda się z perspektywy widza teatrzyku dla lalek. Dom Bishopów sfilmowany jest niczym dom dla zabawek, a pastelowa paleta barw tylko potęguje ten efekt. Twórca umiejętnie żongluje stylistyką, dzięki czemu dzieło wypada rewelacyjnie zarówno w klaustrofobicznej uteatralnionej wersji, jak i w malowniczych pejzażach. Dodatkowo umiejscowienie historii w połowie lat sześćdziesiątych, dodaje dziełu stylistycznego blichtru i kontrkulturowego podtekstu.

Obraz twórcy "Rushmore" nie jest na szczęście przerostem formy nad treścią. Pod warstwą wizualnej perfekcji kryje się przypowieść o młodzieńczym buncie, poszukiwania swojego miejsca w świecie oraz pragnieniu bliskości z drugim człowiekiem. Historia tytułowych kochanków to urocza, nieco naiwna opowieść miłosna, pełna humoru, odwołująca się do nostalgii za latami sześćdziesiątymi, pozbawiona jednak ogranych filmowych klisz.



W dziele Andersona mamy całą paletę ciekawych postaci. Bruce Willis polemizuje tu ze swoim wizerunkiem filmowego twardziela. Neurotyczny Edward Norton jak ulał pasuje do specyficznego świata reżysera, a Tilda Swinton mimo lekkiej konwencji filmu, gra najbardziej przerażającą postać w swojej karierze. Młodzi aktorzy, z którymi widz może łatwo się utożsamić, dodają produkcji powiewu świeżości.

Podsumowując, twórcy "Fantastycznego Pana Lisa" udało się stworzyć piękną historię miłosną. Reżyser stworzył dzieło we własnym filmowym świecie, ale nie zatracił się w nim, dzięki czemu nie stał się niewolnikiem własnego stylu jak choćby Tim Burton czy Terry Gilliam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Marzyło mi się zacząć ten tekst słowami "Wes Anderson nakręcił prawdopodobnie najlepszy film w swojej... czytaj więcej
U Wesa Andersona świat, który chciałby uchodzić za skomplikowany, wypada infantylnie i uroczo zarazem.... czytaj więcej
Historia stara jak świat – dwoje młodych ludzi zakochuje się w sobie i mimo przeciwności robią wszystko,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones