Recenzja filmu

Small World (2021)
Patryk Vega
Piotr Adamczyk
Julia Wieniawa-Narkiewicz

Świat to za mało

Vega, strateg i popkulturowy szaman, chce zjeść ciastko i mieć ciastko: "odsłonić" i  "obnażyć" kulisy handlu dziećmi, a jednocześnie dać widzom taką dawkę eksploatacji i obsceniczności, żeby
Świat to za mało
W kinie Vegi najlepsze są detale i fragmenty dialogów, swojskie i dosadne: stateczny ojciec rodziny kupuje w tajskim burdelu prezerwatywy wypełnione nasieniem i uradowany wypija zawartość na miejscu; chyża policjantka woła z diabełkami w oczach: "Odstrzelę ci fiuta!". Znajdziemy te cymesy w "Small World", thrillerze o międzynarodowych szajkach pedofilów i handlarzach dziećmi, ale zasadniczo to już inny Vega niż za złotych czasów "Pitbulla. Nowych porządków". Gdzie jest Tomasz Oświeciński, pierwszy dresiarz polskiego kina, kiedy potrzebujemy, żeby u boku Bogusława Lindy zrobił awanturę o to, że dostał w sklepie za mały numer adidasów (oczywiście, nie wyjął z butów papierowych wypełniaczy)? Najbardziej zakazana z zakazanych mord, Oświeciński wprowadzał do rozlazłych filmów reżysera ludową krzepę, prymitywny urok i komiczny luz. Ale Vega przeszedł już na jasną stronę mocy: teraz liczy się dla niego Bóg, krzywda dzieci i walka z szatanem.


"Ten film mnie prawie zabił, ten Zły mnie pozamiatał. Mam poczucie, że doszedłem do punktu, gdzie byłem już zasypywany w grobie" – mówi w wywiadach jeden z najbardziej kasowych twórców polskiego kina i trudno oprzeć się wrażeniu, że własny wizerunek medialny jest dla niego ważniejszy niż tasiemcowe opowieści, które kręci. Prywatna, a raczej szczodrze upubliczniana historia mistyczna Vegi rymuje się z kolejami losu bohatera jego filmu, policjanta Roberta Goca (Piotr Adamczyk). Kiedy Adamczyk grał w "Kobietach mafii 2" Mata, brodatego przemytnika narkotyków, mogliśmy czuć satysfakcję, że oto Karol-papież został przerobiony na typa spod ciemnej gwiazdy. W "Small World" wracamy na łono cnót męskich i niewieścich. Szlachetny policjant poświęca kilkanaście lat życia, aby odszukać porwaną przez Rosjan 4-letnią dziewczynkę Olę. Na własną rękę tropi ją w kilku krajach, w tym w Anglii, gdzie czciciele diabła odprawiają rytuały, które przypominają pedofilską odmianę tajnej uroczystości z "Oczu szeroko zamkniętych" Stanleya Kubricka. Główne starcie odbędzie się za to w zdjętej w żółtawych filtrach Tajlandii, miejscu akcji reklamowanym szczodrze w zwiastunach filmu.

Vega, świadomie lub nie, inscenizuje współczesną wersję "Poszukiwaczy" Johna Forda, westernu, który był głównym odniesieniem dla "Taksówkarza" Martina Scorsessego. U Forda John Wayne, patologiczny rasista, przemierza amerykańskie pustkowia w poszukiwaniu dziewczynki porwanej przez Komanczów. Jego nienawiść do Indian skrywa coś jeszcze, może fascynację ich kulturą, może inne niezdrowe impulsy. W "Small World" Adamczyk także patrzy w otchłań, próbując wciągnąć w nią widownię. Oglądając przez lata dziecięcą pornografię i wypatrując twarzy dorastającej Oli, policjant Goc odkrywa własną mroczną naturę i przechodzi serię moralnych testów. Czy wypada to wiarygodnie? Pewnie że nie, szczególnie kiedy bohater robi zasadzkę na dziewczynkę w rurze basenowej zjeżdżalni, walczy z impulsem, żeby ją dotknąć, po czym przerażony samym sobą ucieka w kąpielówkach przez ulice Bangkoku niczym nawiedzony emeryt, który zapomniał, gdzie mieszka. Vega, strateg i popkulturowy szaman, chce zjeść ciastko i mieć ciastko: "odsłonić" i  "obnażyć" kulisy handlu dziećmi, a jednocześnie dać widzom taką dawkę eksploatacji i obsceniczności, żeby zadośćuczynić ich potrzebie obejrzenia prawdziwego Vegańskiego spektaklu. 


Jedynym reżyserem łączącym podobnie wysokie z niskim, rzygi i krew z misją i morałem jest u nas Wojciech Smarzowski, który pod względem frekwencji ostatecznie prześcignął Vegę "Klerem". Zamiast jednak uznać, że krytyka obleśnych księży oraz beka z katolicyzmu świetnie się dzisiaj sprzedają, twórca "Botoksu" poszedł inną drogą. Po dwóch godzinach niedowarzonej, nudnawej narracji w słusznej sprawie, po kilku żenujących, a kilku odświeżająco dziwacznych scenach, dostajemy w "Small World" napisy końcowe, w których widnieje "konsultant duchowy", ks. dr Waldemar Maliszewski. Maliszewski współpracował z Vegą już wcześniej, pojawił się też na ekranie w "Pitbullu. Niebezpiecznych kobietach" oraz w "Pętli", robiąc tym samym niezłą konkurencję etatowemu odtwórcy roli filmowych księży, czyli ks. Andrzejowi Lutrowi. Ostentacyjnie katolicki Vega nie tylko stał się nieznośnie banalny (motto jego najnowszego dzieła to "Jakim gatunkiem jesteśmy, jeśli nie potrafimy ochronić własnych dzieci?"), ale też absurdalnie moralizatorski, nadając swojemu kiczowatemu kinu zupełnie nowy wymiar.

 
Ale wtem, cała na biało, wchodzi Julia Wieniawa-Narkiewicz: jej rola, właściwie niemożliwa do zagrania na poważnie, jest jedynym elementem filmu, który nie pobrzmiewa fałszem i nie wciska nas w imadło paniki moralnej. Wieniawa pojawia się w scenach w Bangkoku, które dzięki niej wyglądają jak piękna i długa reklama Apartu. Aktorka uosabia wszystkie sprzeczności kina Vegi: połączenie naiwności i wulgarności, polską prostotę i międzynarodowe ambicje, profesjonalizm i nierzadko bezbłędną, dziką intuicję. Oczywiście, Wieniawa lepiej gra niż Vega prowadzi kamerę, która wiecznie się u niego chybocze, zatacza koła, nonszalancko kadruje i nie udaje jej się zbudować czysto filmowego napięcia. A jednak twarz i styl bycia celebrytki pasują do tego świata jak ulał. Dzięki niej "Small World" nie odbija się nam po seansie moralnym kacem. Vega, oceniający szczyt swoich możliwości twórczych na rok bodaj 2037, kiedy będzie miał 60 lat ("wtedy będę najbardziej rozkręcony intelektualnie"), musi jednak uważać. Jego zatroskana o los dzieci Arka Noego zacznie tonąć, jeśli w filmach reżysera dalej będzie brakować niedawnej werwy i humoru. Niewykluczone, że gwiazdy, które się u niego pojawiają, zaczną szukać wtedy dróg ewakuacji.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones