Relacja

BERLINALE 2012: Miód, krew, miłość i 11 września

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2012%3A+Mi%C3%B3d%2C+krew%2C+mi%C5%82o%C5%9B%C4%87+i+11+wrze%C5%9Bnia-82220
Drugiego dnia festiwalu w Berlinie nasza redakcyjna koleżanka, Joanna Ostrowska, obejrzała dwa długo wyczekiwane u nas i głośne na całym świecie filmy. Jednym z nich jest najnowsza produkcja Stephena Daldry'ego "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" o nieprzeciętnym chłopcu próbującym poradzić sobie na swój sposób z olbrzymią stratą w związku z wydarzeniami z 11 września, drugim – reżyserski debiut Angeliny Jolie – "In the Land of Blood and Honey". Czy hollywoodzka gwiazda poradziła sobie z opowiedzeniem o romantycznej miłości na tle wojennego konfliktu w byłej Jugosławii, przekonacie się, czytając poniższą relację.

***
"Strasznie głośno, niesamowicie blisko", reż. Stephen Daldry

Najnowszy film Stephena Daldry'ego to opowieść o leczeniu z traumy 11 września. Symbolem wychodzenia na prostą po tragedii ataku terrorystycznego jest oczywiście niewinne dziecko. Jego prywatna tragedia koniec końców okaże się punktem wyjścia "nowej przygody". A wszystko pokazane zostało w taki sposób, aby nikt po opuszczeniu sali kinowej nie zapomniał, że najważniejsza w obliczu nieszczęścia jest nadzieja.
Niesamowicie inteligentny dzieciak o imieniu Oscar (Thomas Horn) uwielbia spędzać czas ze swoim ojcem Thomasem (Tom Hanks), jubilerem, który od samego początku stara się, aby dzieciństwo było dla chłopca niezapomnianym przeżyciem. Od gier terenowych, po wymyślne misje "zwiadowcze", w których Oscar musi się wykazać przenikliwością i sprytem. Wszystko w konwencji zabawy, w atmosferze baśni, w której rzadko dzieją się "bardzo złe rzeczy". To nowoczesne wychowanie ma swój cel. Tata próbuje nauczyć syna wytrwałości w dążeniu do celu i wiary w to, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Idylla zostaje przerwana 11 września 2001 roku. Od tego momentu Oscar jest sam i za wszelką cenę próbuje utrzymać kontakt z ojcem, którego głos pozostał jedynie na telefonicznej sekretarce. Kolejna misja chłopca to odnalezienie właściciela tajemniczego klucza, który wypadł z niebieskiego wazonu w szafie rodziców. Z tą wyprawą Oscar wiąże wielkie nadzieje. W końcu ojciec na pewno zostawił mu jakieś wskazówki i wierzył w to, że synowi uda się wypełnić misję. Na drodze do celu poszukiwacza przygód czeka setki miejsc, które musi odwiedzić. Po Nowym Jorku porusza się pieszo, zawsze z mapą, maską tlenową na wypadek ataku i aparatem fotograficznym, którym uwiecznia bohaterów swojej wędrówki. W pewnym momencie na jego drodze pojawi się tajemniczy niemowa, który zechce mu towarzyszyć w poszukiwaniach. Straumatyzowany staruszek (Max von Sydow) z własną wojenną historią okaże się osobą, której Oscar będzie chciał zaufać i obdarzyć go swoją tajemnicą.

W scenariuszu autorstwa Erica Rotha (m.in. "Forrest Gump", "Monachium") roi się od baśniowych wskazówek. Kiedy w idyllicznym, chłopięcym świecie dochodzi do tragedii, Oscar ratuje się kontynuacją swojej przygody. Za wszelką cenę próbuje utrzymać kontakt z rzeczywistością przed atakiem na World Trade Center. Podróżując w poszukiwaniu rozwiązania zagadki, spotyka różnych ludzi, których również dotknęła tragedia. I to jest właśnie moment, w którym ma dojść do identyfikacji. Wśród górnolotnych i patetycznych wyznań dotyczących cierpienia, wybaczenia i ogólnie pamięci happy end jest tylko kwestią czasu. W świecie wykreowanym przez Stephena Daldry'ego jest miejsce tylko na cierpienie, które kiedyś musi minąć. Dlatego kiedy Oscar krzyczy  wniebogłosy i buntuje się przeciwko rzeczywistości, zaraz na otarcie łez pojawia się kolejny przyjaciel – "dobry człowiek", który wyciąga do niego pomocną dłoń. W konsekwencji każdy z bohaterów wychodzi z dołka, jego ból zostaje odkupiony. Matka okazuje się odpowiedzialną rodzicielką, mąż, który odszedł, wraca do swojej prawowitej małżonki, a dziadek, którego nigdy nie było, nagle pojawia się zwarty i gotowy, aby wypełniać swoje rodzinne obowiązki.

 

"Strasznie głośno, niesamowicie blisko" to utopijny manifest wychwalający tzw. ludzkie wartości w tonie wiary i nadziei, że "źli ludzie", którzy atakują, są w mniejszości, i tak naprawdę rzadko zdarza im się dopaść niewinnych. Poza wartością terapeutyczną film Daldry'ego można potraktować jeszcze tylko jako dziecięcą fantazję chłopca, który wierzy w siłę wyobraźni. Dlatego w końcu udaje mu się sięgnąć nieba.

***

"In the Land of Blood and Honey", reż. Angelina Jolie

W 2006 roku Złotego Niedźwiedzia w Berlinie otrzymała Jasmila Zbanic za swój film "Grbavica". Powojenna historia bośniackich kobiet, które za wszelką cenę próbują walczyć z traumą okresu wojny była jedną z pierwszych prób filmowego rozliczenia konfliktu w byłej Jugosławii. Masowe gwałty kobiet, obozy przejściowe dla bośniackiej ludności i przede wszystkim próba powojennego funkcjonowania w podzielonym kraju.

Wszystkie te wątki pojawiają się również w debiutanckim filmie Angeliny Jolie "In the Land of Blood and Honey". Znana hollywoodzka aktorka, która również angażuje się w pomoc charytatywną, napisała scenariusz swojego filmu, wyprodukowała go i wyreżyserowała. Była samowystarczalna i niezależna. Wszyscy aktorzy pochodzą z Bośni. W związku z tym nie ma mowy o hollywoodzkim blichtrze i znanych nazwiskach w obsadzie. Film rozpoczyna się w 1992 roku bezpośrednio przed rozpoczęciem konfliktu w byłej Jugosławii.

Główni bohaterowie to para zakochanych – Alja i Danilej. Ona jest Bośniaczką, on – Serbem, synem serbskiego generała. Do ich pierwszego spotkania dochodzi w klubie. Para tańczy, aż do momentu wybuchu bomby. Kolejny raz Danilej natyka się na swoją bośniacką miłość w dość nietypowej sytuacji. W ostatnim momencie ratuje ją przed gwałtem. Po roku rozstania zmieniło się wszystko: Alja jest wrogiem "nowego serbskiego państwa", a Danilej – jednym z jego najwierniejszych obrońców. W tej romantyczno-wojennej opowieści zakochani spotykają się i rozstają kilkukrotnie. Kilka razy zmienia się również ich uczucie i nastawienie do tzw. "spraw politycznych".

W filmie Jolie wydarzyło się wszystko, co z wojną związane. Od początku "In The Land of Blood and Honey" miał być filmową przestrogą i przypomnieniem okropieństw ostatniej wojny XX wieku. Przemoc jest tutaj głównym bohaterem. Ciągłe gwałty, egzekucje, poniżanie zakładników i maskary ludności cywilnej. W tle serbska propaganda, mitologia "niezwyciężonego Kosowa" i niebezpiecznych Turków. Na dokładkę historia miłosna dwojga ludzi, którym rzecz jasna konflikt zbrojny odebrał wszystko.

W tym zaskakującym połączeniu romansu i odtwarzanych wojennych archiwaliów naprawdę trudno zachować spokój. Przemoc seksualna, mordowanie cywilów łącznie z niemowlakami po jakimś czasie przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. W scenie, w której jedna z kobiet pokazuje swoje zmasakrowane od gwałtów ciało, jej wypowiedź dotycząca wstydu przed mężem odbiera całkowicie sens obrazowi tej tragedii. Powtarzające się non stop egzekucje dla "zabawy" wykonywane przez serbskich żołnierzy z uśmiechem na twarzy stają się kolejnym elementem "wojenki", która równie dobrze mogłaby rozgrywać się wszędzie, bo przecież uniwersalne przesłanie dzieła jest w końcu najważniejsze. Mimo początkowych wyjaśnień, że Jugosławia była krajem bardzo "zróżnicowanym", w filmie Jolie non stop widzimy tylko dobrych i złych, których narodowość jest nie do pomylenia.



Niestety, najgorszym wyborem artystycznym Jolie jest wątek "wojennego uczucia" Alji i Danileja. Kobieta cudem unika gwałtów, ale oczywiście po dość krótkim czasie spędza noc ze swoim wybawicielem. On na początku kocha ją nad życie, ale w miarę upływu czasu okazuje się równie niebezpieczny jak wszyscy żołnierze w jego jednostce. Na dokładkę mamy wątek "sztuki", która pomaga zakochanym odnaleźć się na polu bitwy. Alja jest malarką, dzięki czemu jej romans z Serbem nabiera również romantycznego charakteru. Tak żeby przypadkiem nikt nie zapomniał, że prawdziwa miłość jest zawsze czysta i szlachetna.

Szczytne cele i całkowite fiasko. Na samym końcu filmu pojawiają się plansze z liczbami ofiar, datami konfliktu i nazwiskami sprawców. Wszystko, co można obejrzeć przed napisami końcowymi przeczy jakiejkolwiek logice tworzenia filmu rozliczeniowego. Epatowanie przemocą w myśl zasady: filmowa klisza miłosna obroni się bez względu na wszystko odnosi odwrotny od zamierzonego skutek. Momentami ociera się o pornografizację wojennej mitologii, co nie ma nic wspólnego z uczczeniem pamięci ofiar.