Artykuł

Berlinale 2010: Niedźwiadek kończy 60 lat

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Berlinale+2010%3A+Nied%C5%BAwiadek+ko%C5%84czy+60+lat-58143
W Berlinie rozpoczyna się dziś 60. Międzynarodowy Festiwal Filmowy. Wśród światowych premier są "Autor Widmo" Romana Polańskiego i "Wyspa tajemnic" Martina Scorsesego.

Okrągłe rocznice zobowiązują. Przed trzema miesiącami dyrektor festiwalu Dieter Kosslick zapowiadał, że program tegorocznego Berlinale będzie wyjątkowy. Wyjątkowość miała polegać na zróżnicowanym  pod względem stylów, gatunków i reżyserskich pokoleń doborze konkursowych filmów. I rzeczywiście lista obrazów, które powalczą o Złotego Niedźwiedzia, wygląda interesująco. Obok znanych i wielkich nazwisk pojawili się młodzi twórcy, wśród nich debiutanci. Z dramatami rodzinnymi i historycznymi konkurują komedie i thrillery.  

Polański i cała reszta

Festiwal rozpoczyna się wieczornym pokazem konkursowego filmu "Tuan Yuan" Wanga Quanana – laureata Złotego Niedźwiedzia sprzed trzech lat za "Małżeństwo Tui". To opowieść o przerwanej wojną miłości, do której podstarzały żołnierz wraca po latach. Kobieta nadal go kocha, ale ma też męża i dzieci. Mężczyzna musi więc przedstawić taką propozycję, aby nie ucierpiała na niej jej rodzina.

Na początek organizatorzy wystawili też najbardziej oczekiwany film – "Autora Widmo" Romana Polańskiego (premiera w piątek) na podstawie powieści Roberta Harrisa o ghostwriterze zatrudnionym do napisania pamiętników byłego premiera. W trakcie realizacji zlecenia mężczyzna odkrywa nadużycia, narażając tym samym polityka na niesławę i siebie na niebezpieczeństwo. Twarzami filmu w Berlinie będą Robert Harris oraz odtwórcy głównych ról – Ewan McGregor, Pierce Brosnan i Olivia Williams



Tym ciekawiej zatem zapowiada się walka z Polańskim reżyserów mniej lub bardziej znanych, którą za dziesięć dni rozstrzygnie inna legenda kina kierująca tegorocznym jury – Werner Herzog. Thomas Vinterberg – współtwórca Dogmy, autor niezapomnianego "Festen" oraz "Mojej drogiej Wendy" – przyjeżdża z filmem "Submarino", w którym opowiada o dwóch przegranych z życiem braciach próbujących odbudować własne relacje. Michael Winterbottom pokaże "The killer inside me" – oparty na kryminalnej powieści Jima Thompsona obraz w stylu neo-noir o podwójnej osobowości teksańskiego oficera policji. Sieć intryg, zdradę i morderstwo – prawdopodobnie chińską wersję "Śmiertelnie prostego" braci Coenów – przedstawi Zhang Yimou ("Hero", "Dom latających sztyletów") w filmie "Kobieta, pistolet i sklep z makaronem". Z kolei Jasmila Zbanic – laureatka Złotego Niedźwiedzia za rewelacyjną "Grbavicę" – pokaże "Na putu". Reżyserka ponownie wraca do motywu wojennych ran z przeszłości, czyniąc go tym razem tłem dla konfliktu między religijną metamorfozą mężczyzny a próbą samospełnienia się kobiety w roli żony i matki.          

 

Z nie mniejszą ciekawością czekam na nowe produkcje spod ręki Dunki Pernille Fischer Christensen ("Telenowela") i Rosjanina Alekseja Popogrebskiego ("Koktebel", "Proste sprawy"). Christensen pokaże "En Familie" – opowieść o młodej parze, w której kobieta staje przed wyborem między lojalnością wobec ojca i opieką nad rodzinnym biznesem a ułożeniem swojego życia z partnerem. Popogrebsky w "Kak ya provel etim letom" opowie z kolei o dwóch meteorologach wyrzuconych na wyspie gdzieś pośrodku Oceanu Arktycznego, z których jeden marzy o powrocie do rodziny, zaś drugi o wyczekiwanej od dłuższego czasu przygodzie. Ciekawie zapowiada się również "Jud Süß – Film ohne Gewissen" Oskara Roehlera o Ferdinandzie Marianie – odtwórcy głównej roli w sztandarze nazistowskiej propagandy "Żyd Süss" Veita Harlana z 1940 r., która przyniosła mu ogromny sukces, po czym zniszczyła jego życie. Znany polskim widzom z  filmów drogi ("Aberdeen", "Kraina szczęścia") Norweg Hans Petter Moland pokaże gangsterski komediodramat "En ganske snill mann" ze Stellanem Skarsgardem grającym byłego więźnia, który chce naprawić relacje z synem. Z kolei scenarzysta filmów Wesa AndersonaNoah Baumbach – opowie w "Greenberg" o żywiołowej relacji służącej z bratem szefa w jednej z hollywoodzkich willi.

Scorsese, Khan i duch Rohmera  

Kolejnym głośnym wydarzeniem ma być pozakonkursowa premiera "Wyspy tajemnic" Martina Scorsesego. To oparty na powieści Dennis Lehane thriller, w którym Leonardo DiCaprio w roli szeryfa poszukuje zaginionej w niewyjaśnionych okolicznościach morderczyni. Sęk całej sprawy taki, że kobieta nie powinna była ot tak zniknąć z psychiatrycznej kliniki-twierdzy na Shutter Island, a szeryf przygnieciony dramatycznymi wydarzeniami z życia nie potrafi sobie poradzić ze śledztwem. W dodatku nie może liczyć na pomoc rezydentów wyspy. Po przeczytaniu scenariusza Scorsese miał być zachwycony, ponieważ historia przywiodła mu na myśl dzieło Roberta Wiene'a "Gabinet doktora Caligari" z 1920 r.

Dla miłośników Bollywoodu Berlinale zgotowało prawdziwą ucztę o tytule "My name is Khan" Karana Johara. Bożyszcze azjatyckich (i nie tylko) kinomanów Shahrukh Khan gra tu  Muzułmanina, któremu wydarzenia z 11 września 2001 r. rozbijają rodzinę. Film ma być melodramatycznym obrazem relacji między światem muzułmańskim a Zachodem. Nieprzypadkowo bohater nosi nazwisko gwiazdora, którego Stany przywitały w zeszłym roku kajdankami i kilkugodzinnym przesłuchaniem.

Przed kilkoma dniami Łukasz Maciejewski pisał o zapomnianym Ericu Rohmerze. Berlin nie zapomniał. Jego pamięci poświęcona jest w tym roku sekcja Berlinale Special. Tu ciekawie zapowiada się projekt kilku czołowych twarzy kina meksykańskiego (m.in. Carlos Reygadas, Rodrigo Plá, Gael Garcia Bernal, Diego Luna) "Revolución" – zlepek krótkometrażowych ekspresji na temat meksykańskiej rewolucji sprzed stu lat. Czekam też na najnowszy film Doris Dörrie ("Hanami – Kwiat wiśni") "Die Frieseuse" – rzecz o bezrobotnej fryzjerce, która ze względu na swój wygląd nie może znaleźć pracy w zawodzie, więc postanawia działać na własną rękę.

Jadę do Berlina z nadzieją, że znani przynajmniej nie zawiodą, a nieznani dadzą się zapamiętać. Jest w tym naiwność dziecka, ale też podwyższona poprzeczka oczekiwań. W końcu całym jubileuszowym marketingiem Berlinale nie pozostawia złudzeń, że ma być nadzwyczajnie. Jeśli nie będzie, na ślepo ruszę na pokazy z prestiżowej Panoramy w jednej trzeciej wypełnionej dokumentami, z której znane mi nazwiska mogę policzyć na palcach jednej ręki.

Ani w niej ani w innych sekcjach nie ma polskich filmów (jedyny nasz akcent to Xawery Żuławski w roli jurora konkursu krótkich metraży). Chciałoby się powiedzieć: jak zwykle. Ale to zły nawyk.   

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones